Ci, którzy nie zdążyli do Andersa
Wiosną 1943 roku w Sielcach nad Oką, na terenie Związku Sowieckiego, rozpoczęto formowanie 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Na jej czele postawiono płk. Zygmunta Berlinga (późniejszego generała). Sowieci, przystępując do formowania nowej polskiej jednostki, dążyli do jak najszybszego wykorzystania jej na froncie w celach propagandowych. Moskwa chciała przekonać aliantów, że formowane pod auspicjami Kremla polskie jednostki dążą do jak najszybszego osiągnięcia gotowości bojowej i stanięcia na linii frontu. Chodziło o przeciwstawienie ich sytuacji losom żołnierzy generała Andersa. Ci bowiem w tym samym czasie przebywali na Bliskim Wschodzie, czekając na moment włączenia ich do działań zbrojnych. W ten sposób Kreml chciał przekonać Brytyjczyków i Amerykanów, że powojenna Polska powinna znaleźć się w sowieckiej strefie wpływów.
Sowietów nie obchodziło, że „berlingowcy” powinni, na wzór swoich kolegów od Andersa, przejść długie szkolenia, treningi i rekonwalescencję po miesiącach i latach spędzonych na terenie Związku Sowieckiego. Nie byli to przecież zaprawieni w bojach żołnierze, ale… No właśnie, kim byli owi ludzie, zgłaszający się do obozu w Sielcach?
Z Sybiru nad Okę
Polscy obywatele, którzy w latach 1939 – 1941 trafili na sowiecką ziemię jako deportowani, łagiernicy, czy przymusowo wcieleni do Armii Czerwonej – oto ochotnicy do Berlinga. Należy dodać do nich siłą wcielonych do Wehrmachtu Polaków (głównie Ślązaków i Kaszubów), którzy wysłani na front wschodni trafili do sowieckiej niewoli. Czym więc ci ludzie różnili się od żołnierzy generała Andersa? Tak naprawdę niczym. I jedni i drudzy trafili do Związku Sowieckiego wbrew własnej woli.
Dlaczego więc część z nich nie dołączyła wcześniej do Andersa i nie ewakuowała się z nim na Bliski Wschód? W wielu przypadkach po prostu nie dotarli oni na czas w miejsce formowania poprzednich polskich jednostek. Pokonanie tysięcy kilometrów przez bezkresne sowieckie terytoria nie należało przecież do najłatwiejszych zadań. Wielu nawet nie wiedziało, że w roku 1941 formowano polskie wojsko, bo Sowieci ich o tym nie poinformowali. Jeszcze inni siłą zostali przetrzymani w dotychczasowych miejscach pobytu.
„Witaj żołnierzu, wczorajszy tułaczu”
Teraz, wiosną 1943 roku, stanęli przed szansą dołączenia do kolejnego polskiego wojska. Niektórym nawet nawet nie pozostawiono wyboru i jako Polaków po prostu wcielono w szeregi dowodzone przez Berlinga. Kierowani przez sowieckie komendy uzupełnień Polacy trafiali do obozu wojskowego w Sielcach nad Oką. Tam ich oczom ukazywały się polskie flagi, a nad bramą wejściową widniał napis: „Witaj żołnierzu, wczorajszy tułaczu”.
Sielce stały się niewątpliwe małą namiastką Polski. Tym bardziej, że Sowieci i polscy komuniści zezwolili na eksponowanie symboliki patriotycznej oraz religijnej – jednostka otrzymała nawet swojego kapelana, ks. Wilhelma Franciszka Kubsza.
Oczywiście, we wszechobecnej sowiecko-komunistycznej propagandzie na jedynego wroga Polaków kształtowano Niemców, wypierając z pamięci sowiecką agresję z września 1939 roku, deportacje, więzienia, łagry…
W rocznicę Grunwaldu
15 sierpnia 1943 roku, w 533. rocznicę bitwy pod Grunwaldem, w Sielcach nad Oką wybrzmiała powyższa rota, wygłoszona przez polskich żołnierzy. Co musieli czuć „wczorajsi tułacze” zobowiązując się do wierności wobec Związku Sowieckiego, który przecież sam uczynił ich owymi tułaczami?! To mogą opowiedzieć tylko oni sami…
Dzień złożenia przysięgi nie był przypadkowy – rocznica bitwy pod Grunwaldem miała przypominać o zwycięstwie nad Krzyżakami, utożsamianymi z Niemcami.
Mogłoby się zdawać, że „kościuszkowcy” byli gotowi do walki. To jednak tylko pozory. Niewystarczająco przeszkoleni żołnierze już w październiku 1943 roku trafili na front. Ich chrztem bojowym stała się bitwa pod Lenino, w której ponieśli bardzo duże straty.
Na front powrócili dopiero latem następnego roku. W kolejnych miesiącach „kościuszkowcy” nie żałowali swojej krwi. Walczyli przeciwko Niemcom, docierając aż do Odry, a po jej sforsowaniu wzięli udział w szturmie na Berlin.
Mówiąc o Polakach walczących pod dowództwem Zygmunta Berlinga trzeba zawsze pamiętać, że zwykli „szarzy” żołnierze nie wiedzieli w jakim tak naprawdę celu powstaje nowa polska armia. Nie wiedzieli, co planuje Stalin i jego współpracownicy, w tym polscy komuniści z Wandą Wasilewską na czele. Oni chcieli po prostu wyrwać się z sowieckiej niewoli i walczyć – zarówno przeciwko Niemcom, jak i o poprawę swojego losu.