Choć od wybuchu Powstania Styczniowego minęło już 160 lat, bieżąca rzeczywistość nie pozwala nam myśleć o tym zrywie polskiego narodu przeciwko rosyjskiemu imperium tylko jako o wydarzeniu z odległej przeszłości.
Przed laty Polacy, tak jak dziś Ukraińcy, nie chcieli być rosyjską kolonią. Marzyli o swoim własnym, niezależnym od nikogo państwie. Dlatego 22 stycznia 1863 r. wystąpili z bronią w ręku przeciwko zaborcy, który zdecydowanie przeważał nad nimi uzbrojeniem i liczebnością armii.
Analogii jest więcej: był i ówczesny „Donbas”, czyli tzw. Ziemie Zabrane – wcielone bezpośrednio do Rosji dawne województwa wschodnie I Rzeczypospolitej. Były i zbrodnie wojenne (choć wówczas jeszcze nie opisane w prawie międzynarodowym): rozstrzeliwania i wieszanie powstańców na miejscu, bez sądu, tortury stosowane wobec pojmanych. Szczególnie na wspomnianych Ziemiach Zabranych zapamiętano złowrogą działalność carskiego gubernatora, Michaiła Murawjowa, nazywanego powszechnie „wieszatielem”.
Historycy szacują, że w Powstaniu zginęło co najmniej 15 tys. osób, około tysiąca zostało straconych. Były też zesłania i deportacje na Sybir, które objęły co najmniej 38 tys. osób, w dużej mierze młodych, wykształconych, ale też kobiety, dzieci i starców (głównie z rodzin drobnoszlacheckich).
Wielu zwalniano z zesłania na mocy kolejnych amnestii ogłaszanych przez cara. Ale zesłanym i deportowanym z obszarów wschodnich zazwyczaj nie pozwalano wrócić do swoich domów, lecz kazano zamieszkać w centralnej Polsce, bo zagarnięty wschód starano się za wszelką cenę zrusyfikować.
Za granicę zaboru rosyjskiego wyemigrowało w trakcie Powstania i po jego upadku około 10 tys. Polaków.
Tak jak i dziś, niemal cała ówczesna opinia publiczna w Rosji (nawet jej liberalna część!) popierała brutalne działania władz carskich, zarzucając Polakom niewdzięczność, zdradę słowiańskiej wspólnoty, zwracanie się o pomoc do Zachodu…
Trzeba było kolejnych 55 lat, żeby wraz z rokiem 1918 nadeszła upragniona wolność. Dopiero wówczas, a w zasadzie dopiero po wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r., wielu zesłańców wróciło do Ojczyzny, zaczynając życie od nowa. Potomków tych Powstańców, którzy zdecydowali się pozostać na wschodzie, wkrótce czekały kolejne, tym razem sowieckie represje. A potem przyszedł 17 września 1939 r. …
W II Rzeczypospolitej bardzo dobrze pamiętano o Powstaniu, a jego żyjących wówczas jeszcze uczestników traktowano z nabożnym wręcz szacunkiem. Pamiętajmy i my o Powstaniu i wnioskach z niego wypływających, bo historia – jak widać – się niestety powtarza.