„Żołnierze rosyjscy tak byli krwiożerczy, że zabijali nawet zwierzęta: konie, psy, koty… Jakaś szatańska żądza zniszczenia wszelkiego życia poza własnem opanowała te dzikie hordy. Tysiące nieszczęśliwych prażan, usiłując przedostać się do Warszawy, znalazły śmierć w nurtach Wisły. Gdy bowiem tłoczyli się w popłochu przez most, pale mostu podcięto, do tych zaś, którzy uciekali w łodziach, Rosjanie strzelali z dział kartaczami”.
Tak pisał w 1924 r. o rzezi warszawskiej Pragi dziennikarz Bruno Korotyński. Rzeź była jednym z ostatnich, najtragiczniejszych zarazem, akordów Insurekcji Kościuszkowskiej. 4 listopada 1794 r., już po pokonaniu wojsk polskich, Kozacy wymordowali ok. 20 tys. cywilnych mieszkańców prawobrzeżnej części stolicy.
Korotyński pisał dalej: „W powyższym opisie rzezi praskiej nie ma żadnej przesady, żadnej chęci przedstawienia wrogów w gorszem świetle, niż na to zasługują. Najlepszym dowodem prawdziwości tych strasznych zbrodni jest fakt, że opisują je nie tylko ówcześni Polacy, ale i Rosjanie, mianowicie oficerowie rosyjscy z armji Suworowa. Ci przecież nie spotwarzaliby sami siebie i swoich rodaków. Jeden z tych Rosjan, świadek naoczny rzezi, Lew Engelhardt, opisawszy zbrodnie, jakich dopuszczało się wojsko na Pradze, powiada: »Na widok tego wszystkiego serce zamierało w człowieku, a obmierzłość obrazu duszę jego oburzała. Podczas bitwy człowiek nie tylko nie czuje w sobie żadnej litości, ale zezwierzęca się bardziej, morderstwa jednak po ukończonej bitwie to hańba!«”
Powstanie Kościuszkowskie wkrótce upadło, a kilkanaście tysięcy wziętych do rosyjskiej niewoli żołnierzy zesłano na Sybir.
Caryca Katarzyna II odwdzięczyła się mocodawcy tego mordu na niewinnych ludziach – Suworowowi – awansem wojskowym do stopnia feldmarszałka.
Masakra warszawskiej Pragi w 1794 r. Ilustracja satyryczna. Autor: Isaac Cruikshank. Wikimedia Commons