Flat Preloader Icon
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
">
">
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
">
">
Polski orzeł, nowozelandzki kiwi i włoski żołądek

22/04/2024

Paul Lubas ma 58 lat i prowadzi motel w Murchison, w północnej części Wyspy Południowej (Nowa Zelandia). Jest żonaty, ma czwórkę dorosłych dzieci.

Jego ojciec Lech urodził się w 1932 r. w kolonii polskich osadników Sienkiewiczówka nieopodal Tarnopola. Wraz ze starszą siostrą Heleną (1929), ojcem Wojciechem (1893) i jego siostrzeńcem Józefem Romanem, Lech Lubas został deportowany 10 lutego 1940 r. do osady Gobszor w sowieckiej autonomicznej republiki Komi (rejon priłużski). Lech, wraz z siostrą, zostali zwolnieni w końcu sierpnia 1941 r. i ewakuowani wraz z armią gen. Andersa na Bliski Wschód. Ojciec Lecha – Wojciech repatriował się do Polski w 1945 r.

Wywiad przeprowadzony w ramach projektu „Bolesław Augustis i Sybiracy z Nowej Zelandii. Kwerenda i digitalizacja wybranych archiwów” dofinansowano ze środków Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika” i z budżetu Miasta Białegostoku.

Oto fragment opowieści Paula Lubasa: Ojciec nigdy nie opowiadał Paulowi jak jego rodzina znalazła się w okolicach Tarnopola. (Skądinąd wiadomo, że w latach 20. Wyprzedawano tam ziemię z rozparcelowanego majątku należącego do hrabiów Platerów. Osada liczyła sobie 20 gospodarstw i około 90 mieszkańców). Opowiadał mu natomiast o wtargnięciu Niemców do Polski z zachodu we wrześniu 1939 r. Kiedy dziadek Paula i starszy brat poszli walczyć z Niemcami, Rosjanie wtargnęli ze wschodu. Wkrótce ojciec Paula i jego starsza siostra Helena zostali zesłani na Syberię i przebywali tam przez kilka lat. Kiedy ich wypuszczono, zaczęła się ich „wielka podróż” z Syberii przez Iran, Indie, aż w końcu dotarli do Wellington, skąd ojciec trafił do obozu w Pahiatua, na północ od Masterton, razem z grupą około 733 dzieci. Miał wyjątkowe wspomnienia z pobytu w Iranie bo było tam ciepło i dużo jedzenia. Mówił, że to był jeden ze szczęśliwszych okresów w jego życiu. Nigdy nie mówił o tym zbyt wiele. Był bardzo młody, zawsze było mu zimno, nie wiedział co go czeka i głodował. Miał bardzo silną więź ze swoją siostrą, która przybyła z nim do Nowej Zelandii. Tu wyszła za mąż i zamieszkała w Wellington. Tata Paula również osiadł w Wellington na jakiś czas, ale potem przeprowadził się do Nelson, gdzie poznał matkę i zamieszkał z nią. Po jakimś czasie zaczął korespondować z bratem, który przetrwał wojnę i jeszcze jedną siostrą, którą poznał dopiero w 2009 r., podczas wizyty w Polsce. Wówczas spotkał ją po raz pierwszy w życiu, ponieważ matka była w ciąży kiedy ich rozdzielono. Kiedy ojciec wrócił do Nowej Zelandii, i dzieci odebrały go z lotniska, powiedział: „Nowa Zelandia to raj”. Polska w tym czasie jeszcze przechodziła trudne czasy, więc był zadowolony z życia w Nowej Zelandii. Lecz w Nelson nie było zbyt wielu Polaków, z którymi mógłby porozmawiać. Paul wspomina, że jego tata nigdy nie „otworzył się”, ani nie wyjaśnił wielu rzeczy i teraz jest mu przykro, że nigdy się go nie dopytywał o przeszłość. W Nowej Zelandii rodzina nie zdobyła bogactwa, więc ojciec zawsze hodował warzywa, drzewka owocowe, był bardzo zaradny. Nic się nie marnowało. Tym, co przekazał dzieciom, były wartości etyczne: „Ciężko pracuj, pilnuj swoich pieniędzy i bądź dobry dla wszystkich”. Paul wspomina, że mimo traumatycznych przeżyć, ojciec nie był wcale smutnym człowiekiem, lubił poznawać różnych ludzi. Paul zawsze wiedział, że „Tata nie jest z Nowej Zelandii”. Wciąż miał swój polski akcent. Dopiero teraz Paul i jego dwie siostry chcą wiedzieć więcej o historii rodziny. Paul określa przeżycia ojca jako „smutną przygodę”, której poznawanie jest ekscytujące.

Ojciec Paula uważał, że Nowa Zelandia jest cudownym krajem. Chyba nie chciał nigdy wrócić do Polski. Wiedział, że wciąż ma tam matkę i siostrę, ale zdawał sobie sprawę, że Nowa Zelandia jest lepszym miejscem i to dlatego ożenił się i zamieszkał tutaj. Pojechał do Polski raz. Wrócił blady i słaby, nie miał zbyt dobrego zdania o Polsce, bo to była druga połowa lat 90., więc wciąż bardzo trudno się tam żyło. Paul uważa, że nie możemy zapominać o przeszłości i wyciągać z niej wnioski. Ale obecna sytuacja na świecie świadczy o tym, że nie nauczyliśmy się zbyt wiele.

Na pytanie: Kim jesteś? Paul pokazuje z dumą tatuaże na piersi: polskiego orła z jednej strony, ptaka Kiwi z drugiej i dopowiada – A żołądek mam po mamie: włoski.

Skip to content