Flat Preloader Icon

Polskie dzieci na zdjęciach irańskiego fotografa z Isfahanu

25/08/2023

Parisa Damandan

Około pół wieku po zakończeniu II wojny światowej w opuszczonym i zakurzonym magazynie studia fotograficznego w Isfahanie odnaleziona została unikatowa kolekcja fotografii. Razem z nią ożyły palące wspomnienia nieszczęść tej wojny.

Poszukiwania historycznych korzeni fotografii w mieście, w którym się urodziłam zaprowadziły mnie do starych atelier fotograficznych i w głąb życiorysów ich właścicieli. Na początku moich badań, po konsultacjach ze starszymi fotografami uświadomiłam sobie, że Sharqh Studio było jednym z najstarszych w mieście. Wciąż działało i było zarządzane przez synów zmarłego Abolgassema Jala, znakomitego isfahańskiego fotografa.

Lahestani-ha (Polacy)

Synowie, Reza i Ali Jala z zadowoleniem zareagowali na moje pytania i udzielili mi cennych informacji o swoim ojcu. Studio Fotograficzne Sharq zawdzięczało swoją sławę częściowo precyzji i specjalistycznej wiedzy Abolgassema Jala dotyczącej fotografii portretowej, częściowo zaś jego wieloletniemu doświadczeniu w fotoreportażu i fotografii dokumentalnej. Rezultatem jego trudów, zmagazynowanym na zakurzonych półkach opuszczonej szopy za studiem, były tysiące zapomnianych, szklanych negatywów, spakowanych w pudła z napisami Kodak, Agfa, Lumière i Gevaert. Każde pudło było uważnie opisane, z zaznaczeniem fotografowanego obiektu i z datą. Ponad 20 pudeł podpisanych było „Lahestani-ha (Polacy), 1942–1944”. Synowie Abolgassema Jali wytłumaczyli mi, że ich ojciec wykonał studyjne fotografie Polaków, którzy szukali schronienia w Isfahanie podczas II wojny światowej.

Pudła zawierały 1218 negatywów różnego rozmiaru: 4×6, 6×6, 12×9 cm przedstawiających portrety indywidualne oraz grupowe wykonane w studio, a także pewną ilość portretów grupowych wykonanych poza studiem, w domach polskich uchodźców. Większość osób, które pojawiały się na zdjęciach to dzieci, kobiety i młodzież. Poza kilkoma starcami i mężczyznami w mundurach, praktycznie nie ma na nich żadnych innych dorosłych mężczyzn. Dzięki licznym kwerendom uzyskałam więcej informacji historycznych dotyczących szlaku wędrówki Polaków do Iranu.

Uratowani z „nieludzkiej ziemi”

II wojna światowa rozpoczęła się 1 września 1939 r. atakiem Niemiec na Polskę. Wcześniej, 23 sierpnia, Hitler i Stalin podpisali porozumienie dotyczące podziału Polski. 17 września armia sowiecka przekroczyła polską granicę w celu zagarnięcia wschodniej części kraju. Siły sowieckie i niemieckie spotkały się w Brześciu, a kraj podzielono. Do 29 września Polska znalazła się całkowicie pod okupacją sił najeźdźców. Wielu obywateli polskich zostało wkrótce wysłanych do niemieckich obozów i sowieckich łagrów.

Chociaż sytuacja uwięzionych w Związku Sowieckim i praca jaką wykonywali różniła się od siebie w zależności od regionu do którego trafili, ich życiem codziennym rządziły podobne reguły. W zamian za ciężką pracę otrzymywali minimalne racje żywnościowe. Surowe warunki, ciężka praca, zabójcze zimno Syberii, palące słońce wschodu i melancholia tajgi, połączone z  niedoborem żywności i opieki medycznej sprawiały, że sytuacja była nie do zniesienia. Każdego dnia wielu Polaków traciło życie, a ich ciała zapełniały cmentarze.

W ostatnich dniach sierpnia 1941 r. polscy więźniowie otrzymali dobre informacje. Premier polskiego rządu na uchodźstwie Władysław Sikorski podpisał porozumienie z rządem sowieckim, zawierające postanowienie o zwolnieniu Polaków z miejsc uwięzienia [i utworzeniu Armii Polskiej w ZSRS – dop. red.].

Biorąc pod uwagę fakt, że Sowieci byli w stanie wojny z Niemcami, a Armia Polska otrzymywała minimalne racje żywnościowe, wkrótce Sowieci zgodzili się na przeniesienie Polaków do Iranu. Pod kierownictwem generała Władysława Andersa uchodźcy byli przenoszeni do Iranu w dwóch turach, w kwietniu i sierpniu 1942 r. Do Iranu trafiło łącznie ponad 116 tys. uchodźców, w tym 13 tys. dzieci poniżej czternastego roku życia.

Polacy zostali przetransportowani statkami z portu w Krasnowodzku w Związku Sowieckim do Anzali w Iranie, gdzie zostali poddani kwarantannie. Wielu z nich cierpiało z powodu chorób, takich jak tyfus, malaria i pelagra.

W trakcie swojej drogi do Iranu Polacy spotkali się z ciepłym przyjęciem ze strony Irańczyków. 1740 sierot z sierocińca w Aszchabadzie udało się do Meszhedu, a 675 z nich zostało przetransportowanych z Meszhedu do Zahedanu i później do Indii. Reszta przeniesiona została do Teheranu i Isfahanu. Między 1942 a 1945 r. do Isfahanu trafiło ponad 2,6 tys. dzieci.

Jak w raju…

Pierwsza grupa dzieci, w asyście dwóch zakonnic i kilku innych opiekunów, przyjechała do Isfahanu kilkoma autobusami 10 kwietnia 1942 r. Chłopcy i dziewczynki wyglądali podobnie: wszyscy mieli ogolone głowy, niektórzy ubrani byli w mundury i wojskowe buty. Część  dzieci chorowała na tyfus lub dyfteryt i zostały one natychmiast przeniesione do szpitala. Grupa została zakwaterowana w Domu nr 1, zlokalizowanym w ogrodzie gubernatora, księcia Sarema od-Doleha. Dziewczynki powyżej siódmego roku życia zajęły Dom nr 2, mieszczący się w klasztorze francuskich  sióstr zakonnych. Chłopcy powyżej siódmego roku życia zamieszkali w Domu nr 3 – w kościele szwajcarskiego Zgromadzenia Księży Misjonarzy.  Inna grupa małych dzieci zamieszkała u angielskich misjonarzy protestanckich.

Rozdzielanie rodzeństw było początkowo trudne, ponieważ dzieci obawiały się, że rozłąka będzie stała. Obiecano im jednak, że będą mogły spotykać się co niedziela. Kilka matek, które pracowały w domach, również odwiedzało co tydzień swoje dzieci. Większość mężczyzn albo zginęła w Związku Sowieckim albo trafiła na front. Tylko okazjonalnie zdarzało się, że niektórzy, przejeżdżając przez Isfahan, odwiedzali swoje dzieci.

Po bolesnych przeżyciach w Związku Sowieckim, Isfahan wydawał się polskim dzieciom rajem na ziemi. Dawał im schronienie i bezpieczeństwo. Dobra pogoda, mnóstwo słońca, piękne ogrody, naturalna roślinność i spokojne otoczenie – to było wszystko, czego wówczas potrzebowały aby odzyskać zdrowie. Miały czystą pościel, dobre jedzenie, a podczas choroby otrzymywały odpowiednie leczenie. Powoli zapoznawały się z opiekunami i bezpiecznym środowiskiem miasta. Stawały się dla siebie milsze. Te same dzieci, które po przyjeździe, w obawie przed głodem, podkradały chleb ze stołówki i chowały go pod poduszkami, powoli zarzucały ten zwyczaj, ufając, że następnego dnia otrzymają wystarczającą ilość jedzenia.

Aby mogły zaaklimatyzować się jeszcze lepiej, miejsca w których mieszkały nazywano „domami” a nie „schroniskami”. Prawie w każdym z nich znajdowała się szkoła. Opiekunowie ciężko pracowali, aby wychować je na dobrych i uczciwych obywateli, gotowych do powrotu do swojego kraju i służenia mu.

Polska w Isfahanie

Szkoły zaczęły działać już kilka dni po tym, jak pierwsze grupy dzieci przybyły do Isfahanu. Z początku nie miały wystarczającej ilości książek i zeszytów, więc dzieci pisały na kamieniach lub na każdej powierzchni, która się do tego nadawała. Wkrótce zrobiono drewniane ławki, w których mogły uczyć się i spożywać posiłki. Wraz z postępującą poprawą warunków, wszystkie szkoły zaopatrzone zostały w podręczniki. Były one drukowane w Palestynie. Nauka języka polskiego była szczególnie podkreślana. W niektórych szkołach uczono również angielskiego, łaciny, nawet perskiego. Geografia Polski i Iranu, historia, religia, biologia, botanika, matematyka, umiejętności techniczne takie jak rysowanie, szycie i rzemiosło, między innymi tradycyjne irańskie rękodzieło – wytłaczanie w miedzi i srebrze oraz tkanie dywanów, te wszystkie przedmioty oferowano uczniom na wyższym poziomie. Czternaście dziewcząt z Domu nr 17 ćwiczyło tkanie dywanów pod okiem lokalnych rzemieślników. Dodatkowo, dzieci miały wystarczająco wolnego czasu, aby brać udział w zbiórkach harcerskich, zajęciach sportowych, grupowym śpiewie hymnów czy rysowaniu. Uchodźcom zapewniono kilka klubów na spotkania i zgromadzenia, organizowanie wydarzeń społecznych i kulturalnych. Angielski i Polski Klub, a także Stowarzyszenie Nauczycieli w Dżolfie zapewniało uchodźcom dostęp do radia, biblioteki, gazet takich jak: „Parade”, „White Eagle – Orzeł Biały”, „Polacy w Iranie” i „My”.  W tych lokalach odbywały się również spotkania, wystawy, filmy i słuchanie muzyki. Można pokusić się o stwierdzenie że „Polska w Isfahanie” była tak naprawdę niezależnym krajem wewnątrz Iranu.

Polskie dzieci rzadko opuszczały swoje miejsce pobytu, jednak czasem, razem z opiekunami, odwiedzały historyczne miejsca w mieście. Isfahan, ze swoją majestatyczną architekturą, ogrodami, pałacami, meczetami, szkołami i pięknymi placami wydawał się dzieciom fascynujący i czarujący. Odwiedzały takie miejsca, jak: Plac Imama, Wielki Meczet, Menar Jonban, góry Ateszgah i Sofeh oraz rzeka Zayandeh. Na chodnikach, wzdłuż ulic tych historycznych miejsc, dzieci mogły zobaczyć mieszkańców, rzemieślników i artystów wykonujących swoje dzieła. Choć większość dzieci żyła za wysokimi murami, odseparowana od świata zewnętrznego, w polskim środowisku, to w tych domach powoli zaczynały odnajdywać sens życia i bezpieczeństwo, zawiązywać przyjaźnie.

Isfahan – miejsce, które dało nadzieję

Polskie dzieci przebywały w Isfahanie tylko kilka lat. W końcu nadszedł dzień odjazdu. Opuszczały miasto w dużych grupach w roku 1943 i 1944, wyjeżdżając przez Zatokę Perską do Indii, Palestyny, Libanu, Meksyku, Nowej Zelandii i różnych miejsc w Afryce.

Po zakończeniu II wojny światowej Iran opuścili wszyscy polscy uchodźcy. Wraz z kolejnymi wyjazdami polskich dzieci, w lutym 1945 r. zamknięto wiele szkół. Ostatnia grupa dzieci opuściła Isfahan 12 października 1945 r. Ten wyjazd odcisnął również piętno na ich rówieśnikach z Isfahanu.

Polacy osiedlili się w nowych krajach. Dorastali, zawierali małżeństwa, mieli swoje dzieci. Ale czas i dystans nie grały roli dla ich głębokiej, duchowej więzi. Koniec końców zestarzeli się i przeszli na emeryturę, większość już zmarła. Jednak ci, którzy jeszcze żyją, pozostają ze sobą w kontakcie. Koleje losu zmieniły ich życie na zawsze, pozwalając na ucieczkę z piekła tajgi, stepów Kazachstanu, pustyni Turkmenistanu i z Syberii. Pozwoliły na zatrzymanie się w zielonej i kwitnącej oazie w sercu pustyni – w raju, zwanym Isfahanem. Odnaleźli szansę na odpoczynek i choć częściowe zapomnienie swoich gorzkich doświadczeń. W spokoju miasta odzyskali utraconą siłę i odnaleźli nadzieję w życiu i obietnicę lepszej przyszłości.

Unikalne fotografie polskich dzieci z Isfahanu, wykonane przez Abolqasema Jala nie tylko zapewniają wgląd w historię tego rozdziału II wojny światowej. Mają one również szczególną wartość estetyczną. Pomimo tego, że na zewnątrz utrzymywała się gorzka, wojenna i migracyjna rzeczywistość, fotografie te sprawiają wrażenie, jakby uchwycona w nich istota życia zepchnęła na bok przemoc, brzydotę i zarejestrowała na szkle negatywu inną rzeczywistość. Na kilka chwil wojna zniknęła gdzieś za pyłem i mgłą. Ucichły karabiny, a wpatrując się w nie, można w tle usłyszeć poloneza, którego w surowej ciszy fotografii zaczyna tańczyć młoda dziewczyna.

O fotografie

Abolqasem Jala. Portret

Portret Abolqasema Jala. Zbiory Parisy Damandan

Abolgasem Jala urodził się w Isfahanie w 1915 r. Razem z dwoma braćmi, Ebrahimem i Hassanem uczył się fotografii od najstarszego brata Mohammada-Khana, który podczas I wojny światowej mieszkał w Rosji i przywiózł stamtąd do Iranu najnowocześniejsze wyposażenie gabinetu dentystycznego oraz chemikalia, które pozwoliło mu na otwarcie małego studia fotograficznego. Oczarowani nowym medium młodsi bracia także zajęli się fotografią. Uczyli się technik robienia zdjęć i przenoszenia ich na papier. Mohammad-Khan otworzył Studio Markazi i prowadził je dopóki w 1932 r. nie został przyjęty do szkoły dentystycznej na Uniwersytecie w Teheranie. Wtedy przekazał studio braciom. Niedługo potem Abolgasem postanowił otworzyć własne atelier. Jego Studio Shargh miało świetną lokalizację – znajdowało się przy Alei Charbagh w ścisłym centrum Esfahanu i wkrótce ludzie z całej prowincji przychodzili tam, żeby zrobić sobie zdjęcia. Abolgasem chciał być na bieżąco z polityką i dlatego fotografował publiczne wydarzenia w mieście. Jego zdjęcia były publikowane w różnych miejscach, na przykład na łamach gazety „Post of Tehran”. Przyjmował też zlecenia od różnych instytucji, między innymi od Biura Publikacji i Reklamy miasta Isfahan. Wykonał m.in. cenne zdjęcia zakładów przędzalniczych i manifestacji ich pracowników. Zmarł w roku 1979.

Parisa Damandan jest irańską fotograficzką, historyczką fotografii i kuratorką. Autorka albumu: The Children of Esfahan. Polish Refugees in Iran. Portrait Photographs of Abolqasem Jala 1942–1945, Nazar 2010.

Tłumaczenie z języka angielskiego: Agnieszka Glińska.

Tytuł artykułu i śródtytuły pochodzą od redakcji

Literatura:

Isfahan, City of Polish Children, Eds. Irena Stankiewicz, Danuta Kamieniecka, Jadwiga Howells, [Hove, Sussex], 1989;

Association of Former Pupils of Polish Schools, Isfahan and Lebanon, Veritas

Foundation Publication Centre: London 2001;

Krystyna Skwarko, The Invited, Millwood Press: New Zealand 1974;

Nasrin Alavi, We Are Iran, Portobello Books: London, 2005;

National Library and Archives of the Islamic Republic of Iran, Microfilms 1-49 / 17/213

Nahid Newspaper, 29/1/1321 (18 April 1942).

Skip to content