12 sierpnia 1941 r. władze Związku Sowieckiego udzieliły „amnestii” setkom tysięcy deportowanych na Sybir Polaków. Wynikała ona z podpisanego niespełna dwa tygodnie wcześniej polsko-sowieckiego porozumienia, zwanego potocznie układem Sikorski-Majski. Do tego „aktu łaski” skłonił Sowietów atak Niemiec, do którego doszło 22 czerwca i szybkie postępy agresorów. Na mocy tej „amnestii” obywatele Rzeczypospolitej – jeńcy wojenni, internowani, więźniowie, łagiernicy, osoby wobec których prowadzono śledztwa, deportowani osadnicy wojskowi, leśnicy oraz członkowie rodzin osób represjonowanych i wysiedlonych podlegali natychmiastowemu uwolnieniu. Jednakże Sowietom zależało na tym, żeby jak najmniej ludzi skierowanych do niewolniczej pracy porzuciło ją. Dlatego starali się, aby informacje o „amnestii” nie dotarły do wszystkich deportowanych, a nawet celowo blokowali lub podwali fałszywe informacje na temat tworzącej się Armii Polskiej w Związku Sowieckim. Uniemożliwiali też uwolnienie obywateli II Rzeczypospolitej, mających inną niż polska narodowość. Słowo „amnestia” nie bez powodu piszemy tu w cudzysłowie. Osoby, które zostały nią objęte, nie popełniły przecież żadnych przestępstw ani w świetle prawa polskiego, ani międzynarodowego. Co więcej – będąc obywatelami państwa polskiego – nie podlegały nawet jurysdykcji ZSRS, a represje, którym je poddano, nie miały żadnej postawy prawnej. A jednak nawet dzięki takiej „amnestii” sowieckie piekło zdołały opuściły dziesiątki tysięcy deportowanych. Jedni trafili do Armii Andersa, inni – będąc cywilami – rozproszyli się z czasem po całym świecie.
Fot. Muzeum Pamięci Sybiru