Gdyby w 1945 r. był już obchodzony Dzień Dziecka, to szczególny powód do świętowania miałaby grupka dzieci, które właśnie 1 czerwca 1945 r. przyjechały do Białegostoku z Karakulina – wsi leżącej pod Uralem.
Byli to młodzi mieszkańcy miasta, który opuścili swoje domy cztery lata wcześniej, wyjeżdżając na letni wypoczynek. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że ten „wypoczynek” potrwa tyle czasu…
Białostocka młodzież wyjechała na obóz pionierski do Druskienik na początku czerwca 1941 r. Grupa liczyła ponad 200 dzieci, mniej więcej połowę stanowili młodzi Żydzi. Pozostali uczestnicy wyjazdu to byli Białorusini, Rosjanie, niewielka grupka (ponad 20 osób) Polaków, ale też kilkoro młodych Niemców.
Nie minęły trzy tygodnie, jak nad ich głowami pojawiły się niemieckie samoloty. Po śniadaniu dzieciom kazano spakować się, ale miały zabrać przede wszystkim produkty żywnościowe. Wsiadły do pociągu, który ruszył w kierunku Grodna.
Kiedy okazało się, że miasto stoi w płomieniach, cały skład zawrócił. W sumie po 12 dniach podróżowania od stacji do stacji dotarł do miejscowości Sarapuł w położonej przed Uralem republice udmurckiej.
Tam dzieci spędziły pierwsze miesiące, po czym jesienią przeniesiono je do Karakulina, gdzie na potrzeby małych białostoczan przerobiono budynek starej szkoły. W Karakulinie dzieci spędziły kilka kolejnych lat, bez przerwy tęskniąc za domem i nie wiedząc, kiedy – i czy w ogóle – zobaczą jeszcze swoich najbliższych.