Wojna jeszcze trwała, a Armia Czerwona oczekiwała na przedpolach walczącej Warszawy. Mimo to, nowe, komunistyczne władze Polski przystąpiły do wprowadzania kluczowych reform dla kształtu przyszłej Rzeczpospolitej. Jednym z nieodłącznych haseł komunizmu była wspólnota i kolektywizacja. W Związku Sowieckim już od lat istniały spółdzielcze kołchozy oraz państwowe sowchozy, które były jednym z symboli sowieckiego państwa. Polacy, którzy stopniowo trafiali pod władzę Kremla, obawiali się, że taki los może spotkać również ich gospodarstwa. Szczególny lęk przed takim obrotem spraw odczuwali ci, którzy już w latach 1939-1941 żyli pod sowiecką okupacją. Jednak polscy komuniści postanowili zadziałać w nieco inny sposób…
Komunistyczne Divide et impera
Nowe władze zdawały sobie sprawę, że próba przeprowadzenia szybkiej kolektywizacji rolnictwa i tworzenie spółdzielczych gospodarstw rolnych spotka się z oporem dużej części społeczeństwa – zarówno chłopstwa jak i ziemiaństwa. Dlatego postanowili odwlec to działanie w czasie do momentu, gdy ich władza zdobędzie choć częściowe poparcie, a przede wszystkim będzie silniejsza. Największy procent polskiego społeczeństwa stanowili chłopi, a więc to głównie o ich przychylność należało się starać, szczególnie w kontekście dalszych planów reform na wsi. Jak można zdobyć poparcie ludzi, którzy całe swoje życie wiążą z uprawą ziemi? Dać im tę ziemię! Tak przynajmniej uważali komuniści. 6 września 1944 roku Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego wydał dekret o przeprowadzeniu reformy rolnej, a konkretnie przejęciu i podziale dotychczasowych gospodarstw rolnych.
Reformie podlegały gospodarstwa rolne:
- stanowiące własność Skarbu Państwa
- będące własnością obywateli III Rzeszy oraz obywateli polskich narodowości niemieckiej
- będące własnością osób skazanych prawomocnie za zdradę stanu, za pomoc udzieloną okupantom ze szkodą dla Państwa lub miejscowej ludności, względnie za inne podobne przestępstwa
- skonfiskowane z innych prawnych przyczyn
- stanowiące własność lub współwłasność osób fizycznych lub prawnych, jeżeli ich obszar łączny przekraczał 100 ha powierzchni ogólnej, bądź 50 ha użytków rolnych, a na terenie województw poznańskiego, pomorskiego i śląskiego, jeżeli ich rozmiar łączny przekraczał 100 ha powierzchni ogólnej, niezależnie od wielkości użytków rolnych tej powierzchni
Natomiast odnośnie losów nieruchomości ziemskich będących w posiadaniu Kościoła Katolickiego oraz gmin wyznaniowych miał zadecydować Sejm Ustawodawczy.
Skonfiskowane obszary miały trafić w ręce państwa bez wypłacenia odszkodowań ich dotychczasowym właścicielom. Następnie, miano przekazać je bezrolnym i małorolnym chłopom. W ten sposób komunistyczne władze Polski rozpoczęły walkę z „kapitalistycznym obszarnictwem”. Stosunek chłopów do tych zmian był różny – z jednej strony cieszyli się i korzystali z ziemi rozdawanej przez państwo, ale z drugiej wiedzieli, że ta ziemia od pokoleń należała do danej rodziny. Chłopi, nieprzyzwyczajeni do sięgania po cudzą własność, często woleli, by jednak układ sił na wsiach pozostał nienaruszony.
Co dalej?
W komunistycznych realiach taki stan rzeczy nie mógł trwać jednak długo. Na ten moment bowiem Polska była pełna indywidualnych, choć drobnych, właścicieli ziemskich. Tymczasem system zakładał wspólnotę niemal na każdym kroku życia codziennego, również w rolnictwie. Dlatego też w roku 1949 rząd rozpoczął przymusową kolektywizację. Kolejne i kolejne gospodarstwa chłopskie włączano w skład Państwowych Gospodarstw Rolnych (PGR-ów). Ci, którzy otrzymali ziemię w połowie lat 40., teraz praktycznie ją tracili. Do roku 1956 powstało ich łącznie 10 000. I choć była to maksymalna liczba jaką udało się osiągnąć rządzącym, to uznawano ją za niewystarczającą. Można powiedzieć, że kolektywizacja w Polsce zakończyła się niepowodzeniem. Jednak jedną z konsekwencji działań komunistycznych władz było niemal całkowite zniknięcie z przestrzeni, charakterystycznych dla okresu międzywojennego dworów.