W nocy z 6 na 7 lipca (24/25 czerwca starego stylu) 1866 r., 5 tysięcy kilometrów na wschód od Ojczyzny, grupa powstańców styczniowych zesłanych nad Bajkał do prac katorżniczych wznieciła bunt, rozbroiła straże i próbowała wywalczyć sobie drogę ucieczki do Mongolii. Przeciwko niespełna sześciuset powstańcom Rosjanie zmobilizowali kilka tysięcy żołnierzy. Nad rzeką Miszychą doszło do starcia, w którym Polacy zostali pokonani i rozpoczęli ucieczkę. Ale tylko jednej, niewielkiej grupie udało się dotrzeć do granicy mongolskiej. Schwytani przez Rosjan czterej przywódcy powstania: Gustaw Szaramowicz, Narcyz Celiński, Władysław Kotkowski i Jakub Raynert zostali powieszeni. Pozostałym uczestnikom powstania zaostrzono kary. Paradoksem tego zdarzenia było to, że oddziałami tłumiącymi powstanie dowodził Polak w służbie carskiej, gen. Bolesław Kukiel, szef sztabu Wschodniosyberyjskiego Okręgu Wojskowego, który wśród polskich zesłańców i katorżników cieszył się dobrą opinią. Wielu z nich, na wieść o wybuchu powstania zareagowało zdumieniem. Były powstaniec styczniowy Apolinary Świętorzecki był tą informacją wręcz wstrząśnięty: Uderzony tem byłem jak gromem […]. Garstka nieszczęśliwych porwała się z motyką na słońce! I znów nowe ofiary! Nowa krew! Zamałoż jej w kraju wylano!
Fot.: Krzyż upamiętniający powstańców nad Miszychą. Zbiory E. Niebelskiego.