Skontaktowała się z naszym Muzeum Pani Klaudia Sitek, która poszukuje informacji o swoim krewnym Franciszku Bruchnickim, który zmarł w łagrze w Magadanie w 1945 r.
Spod Tarnopola do Besarabii
Franciszek Bruchnicki, syn Michała i Joanny z domu Tereczyńskiej, urodził się 20 stycznia 1911 r. w Glinianach (powiat przemyślański, województwo tarnopolskie). Według informacji przekazanych przez babcię Pani Klaudii, a zarazem siostrę Franciszka Bruchnickiego, był on woźnym w urzędzie pocztowym, najpewniej w miasteczku Skałat niedaleko Tarnopola. W 1941 r. (1940 r.?) został wywieziony przez Sowietów do rejonu arsyskiego w obłasti izmailskiej (Besarabia). W 1943 r. został wcielony do Armii Czerwonej w miasteczku Majkop w Kraju Krasnodarskim. Natomiast 21 grudnia 1943 r. w Sielcach nad Oką został wcielony do 3 Dywizji Piechoty 1 Armii WP i walczył jako strzelec 9 p.p. tejże formacji. Jednak z wojny nigdy nie wrócił.
Zmarł w łagrze na „paraliż serca”
W połowie lat 60. XX w. rodzina zaczęła poszukiwania Franciszka, jednak pierwsze informacje zaczęły pojawiać się dopiero w latach 90. Ku zaskoczeniu rodziny, w 1994 r. okazało się, że zmarł on 11 grudnia 1945 r. w jednym z łagrów tzw. Sewwostłagu w obwodzie magadańskim. Informacja ta była pewna, ponieważ pochodziła z Rosyjskiego Czerwonego Krzyża. W 2011 r. poszukiwania Franciszka Bruchnickiego wznowił Polski Czerwony Krzyż.
Dwa lata później Pani Klaudia otrzymała kolejną, ostatnią już informację z PCK. Wynikało z niej, że jej krewny został aresztowany przez Sowietów, stanął przed Trybunałem Wojennym 65 Armii i 6 marca 1945 r. został skazany z art. 58–9 Kodeksu Karnego ZSRS (czyli za dywersję) na 15 lat niewolniczej pracy w łagrze. 23 lipca 1945 r. był już w Magadanie. Według tego samego pisma PCK, zmarł 11 grudnia 1945 r. z powodu „paraliżu serca”. Pochowany został na cmentarzu specjalnego punktu obozowego „Tirechtiach” koło Ust-Ner, podlegającego pod Indygirski Zarząd Przemysłu Górniczego (Индигирское горнопромышленное управление ИГПУ).
Z dostępnych informacji wynika, że Indygirski Zarząd Przemysłu Górniczego (IGPU) został zorganizowany we wrześniu 1944 r. w celu zagospodarowania złóż złota w dorzeczu rzeki Indygirki. Według danych z listopada 1944 r. w skład Zarządu Indigirskiego wchodziło 7 kopalń: Pobieda, Indigirskij, Panfiłowskij, Tirechtiach (dawniej im. Zacharenki), Olczan, Marszalskij i im. Pokryszkina. Na jednej z litewskich stron internetowych dotyczących Gułagu znaleźliśmy następującą informację: „Teren obozu (Tirechtiach) znajdował się 35 km na północ od Ust-Nery, około 10 km na wschód od rzeki Indygirki, obok małego dopływu. Więźniowie pracowali przy wydobyciu złotego piasku”. https://www.kolyma.lt/knygos/Pupelis-Lietuviai-Kolymos-koncentracijos-stovyklose-(neistaisyta).pdf
Walczył w Powstaniu Warszawskim?
Pani Klaudia nadal szuka informacji o swoim krewnym. Według dokumentów, które uzyskała z Wojskowego Biura Historycznego (potwierdzonych przez sowieckie dokumenty wojskowe dostępne w internecie), Franciszek Bruchnicki zaginął 20 (19?) września 1944 r. podczas szturmu „berlingowców” na przyczółek czerniakowski. Nie wiadomo czy dostał się do niemieckiej niewoli, czy też przyłączył się do walczących powstańców?
Pani Klaudia napisała do nas: „Zgodnie z danymi historycznymi, w dniach od 16–23 września 3 DP, w tym 9 p.p., brały udział w walkach na przyczółku czerniakowskim. W nocy z 15 na 16 września na przyczółek na Solcu przeprawiły się pierwsze oddziały 3 DP. W walkach brali udział żołnierze z 9 pp. Zgodnie z kartą ewidencyjną nr 2401 Akt 3 DP, Franciszek zaginął bez wieści 20 września 1944 r., czyli właśnie w okresie załamywania się walk na Górnym Czerniakowie (Solcu). (Możliwe, że dostał się wtedy do niewoli niemieckiej. Podobno właśnie w tym czasie dowódca 9 pp, mjr Łatyszonek także dostał się do niewoli. Podejrzewam jednak również, że mógł dołączyć do szeregów żołnierzy AK. Z akt wynika, że zaginął 20 września, a już 21 września żołnierze AK dowodzeni przez kpt. Ryszarda Białousa „Jerzego” wraz z żołnierzami 1 Armii Wojska Polskiego bronili wspólnie niewielkiego odcinka nabrzeża Wisły na Przyczółku czerniakowskim. Zastanawiam się nad taką możliwością ze względu na uzasadnienie Jego wyroku – dywersja)”.
Tajemnicze dwie litery
I jeszcze jedna zagadka: na jedynej fotografii Franciszka Bruchnickiego jaką dysponujemy, nosi on na sobie tajemniczy mundur. Mimo prób, nie udało się nam ustalić, co oznaczają litery „KK” widoczne na czapce. Pani Klaudia pisze: „Nie jestem pewna, co to za mundur. Z karty ewidencyjnej, którą otrzymałam z Wojskowego Biura Historycznego wiem, że pracował On jako woźny. Pamiętam, że moja Babcia, Stanisława, siostra Franciszka, wspominała, że pracował on w urzędzie pocztowym. Mówiła też, że został zabrany przez Sowietów, ponieważ zabierali oni z domów wszystkich Polaków noszących mundury. Ponieważ zdjęcie było zrobione tuż przed wojną, przypuszczam, że mógł to być faktycznie mundur poczty ponieważ zgodnie z Ustawą z dnia 17 lutego 1922 r. o państwowej służbie cywilnej pracownicy etatowi urzędów na terenie RP byli funkcjonariuszami państwowymi, a dopiero w 1948 r., po zmianach w tejże ustawie, stali się urzędnikami. Zastanawia mnie jednak jedna z liter na Jego rogatywce, która wydaje się być w typie cyrylicy. Być może był to jakiś urząd ukraiński?”.