Podobno posłanie człowieka na śmierć zajmowało mu mniej więcej 3 minuty… Każdy dzień pracy zaczynał od stworzenia nowej listy „wrogów ludu” do wyeliminowania. Pozbawił w ten sposób życia tysiące ludzi.
4 lutego 1940 r. (prawdopodobnie!), rozstrzelano Nikołaja Jeżowa, jednego z najokrutniejszych realizatorów stalinowskiego terroru. Swoją silną pozycję w szeregach wiernych i oddanych Stalinowi osiągał stopniowo, ale był posłuszny i co najważniejsze – okrutny. Kiedy we wrześniu 1936 r. został mianowany ludowym komisarzem (ministrem) spraw wewnętrznych (NKWD), najpierw krwawo rozprawił się z ludźmi swojego poprzednika Gienricha Jagody, a następnie – w latach 1936–1938 – został jednym z głównych wykonawców polityki masowego terroru w ZSRS. To właśnie on wydał słynne rozkazy nr 00447 i 00448 rozpoczynające masowe zabijanie przez NKWD tzw. elementów niepożądanych, czyli antysowieckich oraz tzw. operację antypolską. Skutkiem tych rozkazów była śmierć setek tysięcy ludzi, w tym co najmniej 111 tys. Polaków.
Kiedy Stalin uznał, że terror można już ograniczyć, a przy okazji zdystansować się od zbrodni, które przecież sam zlecał, postanowił rozprawić się z Jeżowem. „Krwawy karzeł” – jak go nazywano – po wymyślnych torturach został rozstrzelany, jednak przed śmiercią miał powiedzieć: „Przekażcie Stalinowi, że umrę z jego imieniem na ustach”.
Fot. Fragment wystawy stałej Muzeum Pamięci Sybiru