Flat Preloader Icon

Nie wszyscy wrócili do domu…

24/07/2023

Nadieżda Kubik

28 września 1939 r. Związek Sowiecki i Niemcy podpisały Traktat o granicach i przyjaźni, zgodnie z którym terytorium Polski zostało podzielone między oba te państwa. Mieszkańców regionów przyłączonych do ZSRS, które weszły w jego skład jako zachodnie obwody sowieckiej Białorusi, Ukrainy i częściowo Litwy, sowiecki reżim określił jako „element społecznie-niebezpieczny” i w kilku falach wysiedlił ich w głąb imperium. Dla tych ludzi oznaczało to trwającą wiele lat tragedię. Od początku 1940 r. do końca czerwca 1941 r., w czterech deportacjach wywieziono na Syberię i do Kazachstanu ponad 300 tys. osób. Ziemia pawłodarska na kilka lat stała się domem dla ponad 11 000 polskich obywateli.

Narodowość niegodna zaufania

Halina Gurska (Górska?), wywieziona 13 kwietnia 1940 r. z miasteczka Szczuczyn w obwodzie białostockim, wspominała, że pociąg dotarł do stacji Pawłodar 29 kwietnia. Tysiące Polaków zostało wysadzonych wprost nad brzegiem rzeki Irtysz. Spędzili trzy dni na gołej ziemi, w przenikliwym wietrze i dopiero 3 maja zostali rozesłani do różnych rejonów. Ośmioletnia Halina z rodzicami i siedmiorgiem rodzeństwa została przywieziona do sowchozu Akkulskij w rejonie kujbyszewskim, gdzie w trudnych warunkach przetrwali sześć długich lat. Przez ten czas rodzina zmniejszyła się o połowę.

Rodzice Haliny Panasenko (z d. Wysoczyńskiej) zostali wysłani na osiedlenie z obwodu chmielnickiego (Ukraina) do osady Andrejewka w rejonie szortandyńskim obwodu akmolińskiego. Halina wspominała, że rodzinę osiedlono w ziemiankach wyrytych w ziemi, i tylko dzięki pomocy Kazachów nie umarli z głodu.

Jako przedstawiciele jednej z „narodowości niegodnych zaufania”, Polacy byli w miejscach swojego osiedlenia wpisani do rejestrów NKWD i zobowiązani do  przestrzegania specjalnego reżimu, za naruszenie którego groziła im natychmiastowa grzywna lub areszt. Karolina Gawenda (Gawęda?), która uciekła z miejsca osiedlenia w rejonie maksymo-gorkowskim w obwodzie pawłodarskim, została schwytana w Ufie, przewieziona z powrotem do miejsca osiedlenia, a następnie skazana na 3 lata łagrów.

Przecież nie od dobrego życia próbowali uciekać Polacy. Po zamożnej Polsce, życie w Kazachstanie w warunkach wojennych okazało się trudnym sprawdzianem, tym bardziej, że większość z zesłanych należała do inteligencji. Wśród nich było wielu członków rodzin lekarzy, nauczycieli, policjantów, urzędników państwowych. Znalazłszy się w surowym klimacie, w trudnych warunkach ekonomicznych, nieprzyzwyczajeni do ciężkiej pracy fizycznej, pozbawieni elementarnych życiowych udogodnień, z tęsknotą wspominali ojczyznę.

W nowym miejscu Polacy stanęli przed problemem znalezienia mieszkań i zatrudnienia. J. K. Kokotinska (Kokocińska?) i N. W. Matecka pisały do NKWD: „Kiedy nas przesiedlano, powiedziano, że w ZSRS wystarczy pracy dla wszystkich. Jeśli z góry założono, że mamy umrzeć z głodu, to po co było nas wywozić tysiące kilometrów, skoro można było zagłodzić nas na miejscu? Nie prosimy o jałmużnę, ale o to, aby dać nam możliwość uczciwego zarobienia pieniędzy na utrzymanie rodziny. Nie można tu nawet kupić chleba. Kołchoźnicy twierdzą, że w związku z nieurodzajem w tym roku, sami nie będą mieli dość chleba. Nie lepiej sytuacja wygląda w przypadku mieszkań. Kołchoźnicy mają duże rodziny, a mieszkania są małe i zimą nie będzie gdzie mieszkać. Usilnie prosimy o zatrudnienie nas”. Ida Arian, córka specpieresieleńca, w oświadczeniu skierowanym wprost do Stalina pisała: „Nie mamy mieszkania, mieszkaliśmy w stajni, a teraz nas z niej wyrzucają. Nasza mama jest w złym stanie zdrowia i nikt nam tu nie pomaga”.

Zabierzcie moje dzieci…

Ale najstraszliwszym doświadczeniem był głód, gdyż większość deportowanych stanowiły osoby o słabym zdrowiu, które nie otrzymywały pełnych racji żywnościowych: ludzie w podeszłym wieku i dzieci. Oprócz przydziałów, wynoszących 500 gramów chleba dziennie dla robotników, 400 gramów dla pracowników biurowych i 300 gramów dla niepracujących i dzieci, nie było żadnego innego jedzenia i nie można było go zdobyć. Ludzie puchli z głodu, były przypadki śmierci z wycieńczenia. Np. w rejonie bajanaulskim, gdzie większość polskich obywateli nie miała pracy, więc nie otrzymywała chleba, żeby zdobyć wodę, trzeba było topić śnieg lub czerpać ją z kałuż. W osadach Aleksiejewka, Bogdanowka, Jemeljanowka w obwodzie tsurupińskim, a także w innych miejscowościach odnotowano przypadki żebractwa, błagania o kawałek chleba. Doprowadzona do skrajnej rozpaczy deportowana Polka Barbara P., pojawiła się w irtyskim rejonowym oddziale NKWD z sześciorgiem małych dzieci i powiedziała: „Zabierzcie moje dzieci, one głodują i nie jestem w stanie ich nakarmić. Jeśli ich nie weźmiecie, będę musiała się utopić”. Następnie wyszła, zabierając ze sobą tylko niemowlę, które miała przy piersi. Pozostałe dzieci trafiły do ​​sierocińca.

Ale nawet ci, którzy otrzymywali racje żywnościowe, odczuwali ogromne braki zaopatrzenia w żywność, ubrania, buty, bieliznę, ręczniki. Eugenia Arcimowicz napisała do sowieckiej Komisji Pomocy: „Proszę o decyzję w sprawie udzielenia mi pomocy w postaci żywności i odzieży. Mam dwójkę dzieci, jedno uczy się w pierwszej klasie, drugie pracuje przy elewatorze jako ładowacz. Zimno już się zaczęło, a my jesteśmy goli i bosi. Moja pensja jest niewielka, nie mogę nic kupić na targu, ani płaszcza, ani butów, bo nie wystarcza mi pieniędzy na jedzenie. Córka ma wielką chęć do nauki, mimo chłodu chodzi do szkoły w sukieneczce. Proszę o zaopatrzenie moich dzieci w buty i w palta, a także o pomoc w ubraniu również mnie”.

Niedożywienie powodowało szkorbut, kurzą ślepotę, gruźlicę płuc, kości i stawów (zwłaszcza u dzieci) oraz choroby epidemiczne. W gospodarstwie nr 2 sowchozu „Jermakowski” w rejonie kaganowiczowskim odnotowano przypadki gruźlicy, świerzbu i tyfusu plamistego. Stanisława Kazimirska, nie doczekawszy się pomocy lekarskiej, zmarła w ósmym dniu choroby.

10 lat za słowa

Wspólne nieszczęście jednoczyło Polaków, zmuszało ich do trzymania się razem. W osobistych rozmowach i korespondencji wyrażali niezadowolenie z warunków bytowych i materialnych, zakazów swobodnego przemieszczania się, niezgody na zarządzenia administracyjne państwa sowieckiego, porównywali warunki życia w ZSRS z życiem w Polsce. Jedno nieostrożne słowo bywało powodem aresztowania, gdyż krytykę rządu sowieckiego ze strony byłych cudzoziemców uznawano za działalność antyradziecką, kontrrewolucyjną lub profaszystowską agitację.

Deportowana P. S. Przyborowska w listach do rodaków mieszkających w okolicznych wsiach pisała, aby nie tracili ducha i nadziei na powrót do ojczyzny, do Polski, bo wszyscy Polacy zostaną wkrótce wysłani do miejsc swego urodzenia (czyli na tereny okupowane przez Niemców). W listach zwrotnych Polacy radośnie dziękowali za tę możliwość, jednocześnie wyrażając niezadowolenie z sytuacji materialnej, w jakiej się znaleźli, i nadzieję na powrót do ojczyzny już wiosną 1941 r. Listy te, przejęte przez NKWD, stały się powodem oskarżenia Przyborowskiej o szkalowanie władzy i antysowiecką agitację. Skazano ją za to na 10 lat więzienia.

Józef Szmusz, Naum Jenatanson i wywodzący się z rodziny fabrykantów Mojsiej Szczupak zostali skazani na 8, 10 i 7 lat więzienia za „szkalowanie życia robotników w ZSRS” i przeciwstawianie mu życia w dawnej Polsce.

Nie chcieli być Sowietami

Dokument paszportowy wypełniony odręcznie

Paszport Marii Kondratowicz wydany przez Delegaturę Ambasady RP w Pawłodarze. Źródło: Państwowe Archiwum Obwodu Pawłodarskiego

Po podpisaniu 30 lipca 1941 r. układu między ZSRS a rządem polskim, na mocy dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRS z 12 sierpnia 1941 r., obywatele polscy, zostali objęci amnestią i zwolnieni z miejsc przetrzymywania. W ramach sowiecko-polskiego porozumienia z 14 sierpnia rząd gen. Władysława Sikorskiego otrzymał możliwość tworzenia przedstawicielstw ambasady RP w tych republikach i regionach ZSRS, w których występowała znaczna koncentracja obywateli polskich. Powstałe delegatury otrzymały prawo do organizowania życia kulturalnego swoich podopiecznych, otwierania polskich szkół, domów dziecka, przytułków dla inwalidów, przyjmowania i rozdzielania wśród rodaków pomocy materialnej i finansowej otrzymywanej od Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Tzw. mężowie zaufania zbierali w terenie informacje o sytuacji w pobliskich miejscowościach, sporządzali listy osób potrzebujących pomocy, pozostawionych bez opieki dzieci, osób niepełnosprawnych oraz niezdolnych do pracy itp. Przy pomocy władz lokalnych przedstawicielstwo organizowało punkty dożywiania dzieci, domy dziecka, domy starców, internaty, zakłady remontowe, krawieckie i obuwnicze, w których jako rzemieślnicy pracowali polscy obywatele.

Pod koniec 1942 r., w wyniku różnic politycznych skutkujących zerwaniem porozumienia między ZSRS a rządem premiera Sikorskiego [głównym powodem było ujawnienie przez Niemców grobów tysięcy polskich oficerów zamordowanych w 1940 r. przez Sowietów w Katyniu – dop. red.], sytuacja Polaków w ZSRS ponownie gwałtownie się pogorszyła. Zostali zobowiązani do przyjęcia obywatelstwa sowieckiego. W trakcie przymusowej paszportyzacji aresztowano tych Polaków, którzy odmówili przyjęcia sowieckich dokumentów i starali się zatrzymać polskie, wiążąc z nimi nadzieje na powrót do wyzwolonego kraju.

Kazimiera Kasperska, przesłuchiwana w marcu 1943 r. w pawłodarskim NKWD, wyjaśniła: „Odmowę przyjęcia paszportu motywuję tym, że w czasie wojny nie chcę odbierać paszportu. Gdy wojna się skończy, otrzymam paszport i pojadę do ojczyzny, do Rzeczypospolitej”. I dopiero po tym, jak zagrożono jej karą 2 lata więzienia, która pozbawiała ją nadziei na powrót do ojczyzny (skazani tracili prawo do repatriacji), zgodziła się na przyjęcie paszportu sowieckiego i została zwolniona z aresztu.

Na przełomie 1942 i 1943 r. aresztowano na terenie regionu, pod typowym zarzutem szpiegostwa, członków polskiej Delegatury w Pawłodarze i jej pełnomocników. Na wieloletnie kary pozbawienia wolności zostali skazani: Bazyli Kuc, Franciszek Kaszyński, F. Leszczyk, L. Chorowski, L. Januszkiewicz, G. Kalina, M. Szymańska, B. Jacyno, A. Girej, E. Aulich, W. Kolasewicz, S. Szulc, E. Czaplińska i wielu innych.

Pod opieką ZPP

Wiosną 1943 r., gdy dążenia kierownictwa ZSRS zmierzające do ustanowienia prosowieckiego reżimu w powojennej Polsce stały się ostatecznie jasne, grupa polskich komunistów na czele z Wandą Wasilewską utworzyła w porozumieniu z rządem ZSRS Związek Patriotów Polskich, który przejął opiekę nad obywatelami Polski na terytorium Związku Sowieckiego.

Mimo codziennych problemów życiowych, presji reżimu i ograniczenia praw, Polacy zachowywali swoją kulturę i wiele uwagi poświęcali wychowaniu dzieci i młodzieży. Zostały otwarte polskie szkoły, przedszkola, powstały grupy nauczania języka polskiego, literatury, historii, geografii, tworzono gazetki ścienne, działały koła młodzieżowe. W rejonie bajanaulskim zorganizowano 3 szkoły dla polskiej młodzieży, w których nauka czytania, pisania, arytmetyki prowadzona była w języku polskim. Szkoła dla młodzieży polskiej została otwarta również w posiołku Tawołżan. Odnotowano bezinteresowną pracę nauczycielki Wajkpkiewicz [?] w otwartej w Szczerbaktach polskiej szkole, we wsi Griaznowka w powiecie Kaganowskim nauczycielka Trochlecka poświęcała szkole każdą wolną chwilę po pracy.

Oprócz szkół, dla młodzieży organizowano różne koła, m.in. w Pawłodarze zorganizowano koło „Świetlica”, w którym czytano polskie gazety, literaturę, śpiewano i tańczono. W rejonie kujbyszewskim podobnym kółkiem kierowała Janina Barańska, która organizowała też wieczorami w klubie amatorskie występy dla młodzieży polskiej, np. z okazji odjazdu do Wojska Polskiego. Koło młodzieżowe w osadzie Majsk wydawało gazetkę ścienną, która konkurowała z gazetką wydawaną przez kółko starszych, „w wyniku czego wydawano coraz lepsze numery”.

Dużym wsparciem moralnym dla rodaków były audycje w języku polskim, emitowane w latach 1945–1946 na antenie regionalnego radia, nadającego wiadomości międzynarodowe i lokalne. Często brzmiały w nich utwory muzyki klasycznej, zwłaszcza Fryderyka Chopina. Uczestniczyli w nich także sami obywatele polscy, np. w programie z 30 listopada 1945 r. fragmenty opery Stanisława Moniuszki „Halka” wykonały pianistka Blumenfeld i skrzypaczka Kopeczek.

Rodacy na Zachód!

Grupa dzieci i dorosłych przy wagonach kolejowych

Powrót dzieci do Polski. 1946 r. Źródło: Państwowe Archiwum Obwodu Pawłodarskiego

W sierpniu 1945 r. rozpoczęto przygotowania do repatriacji obywateli polskich. „Historyczna sprawiedliwość zwyciężyła. Niemiecki najeźdźca, śmiertelny wróg narodu polskiego i całego świata słowiańskiego, upadł i został zmiażdżony przez zjednoczone siły narodów. Ziemie plądrowane przez wieki przez krzyżowców, Bismarcka, Hitlera wracają wreszcie do macierzystej Ojczyzny. Te opuszczone ziemie czekają na swoich prawdziwych właścicieli. Rodacy na Zachód!” – tak rozpoczęła się audycja radiowa, przynosząca pawłodarskim Polakom radosne wieści o wyzwoleniu ziem polskich spod okupacji niemieckiej.

W celu zorganizowania reewakuacji, powołano przy Regionalnym Komitecie Wykonawczym w Pawłodarze specjalną komisję, która działała od 4 grudnia 1945 r. do 15 lipca 1946 r. W tym czasie w obwodzie pawłodarskim mieszkało 6311 obywateli polskich. Komisja rozpatrzyła 3769 wniosków. Prawo do wyjazdu należało udokumentować, ponieważ ZSRS mogły opuścić tylko osoby narodowości polskiej i żydowskiej, które posiadały obywatelstwo polskie przed 17 września 1939 r. Komisji należało przedłożyć dowody: paszport sowiecki z zaznaczeniem obywatelstwa polskiego, polski paszport, polską legitymację wojskową, akt urodzenia, dyplom, legitymację związku zawodowego lub lekarską, zaświadczenie o amnestii itp. Łącznie rozpatrzono pozytywnie 3697 wniosków o wyjazd do Polski.

W oczekiwaniu na powrót do ojczyzny, pawłodarski Zarząd Obwodowy Związku Patriotów Polskich zintensyfikował prace nad organizacją polonijnych kółek młodzieżowych, lektoratów języka polskiego, gdyż głównym zadaniem ZPP stało się kulturowe i językowe przystosowanie deportowanych do powrotu do ojczyzny, głównie dzieci, które przeżyły w Związku Sowieckim 6 lat.

Pomocy żywnościowej udzielał repatriantom polski Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Akcja powrotu obywateli polskich do ojczyzny miała dla władz sowieckich duże znaczenie polityczne, dlatego musiała być przeprowadzona sprawnie. W ramach jednorazowej pomocy przekazano z funduszy regionalnego komitetu wykonawczego 436 rodzinom [łącznie] 48 000 rubli, 1181 m tkanin bawełnianych, 225 par butów. Wychowankom domów dziecka wydano po 2 komplety nowych ubrań i butów.

Sami Polacy utworzyli fundusz repatriacyjny i zorganizowali zbiórkę pieniędzy i żywności. Najlepszy okazał się rejon maksymo-gorkowski, w którym od 550 osób zebrano 12 580 rubli,  a także 2125 kilogramów ziemniaków, 23 kilogramy pszenicy „i wiele innych produktów”.

Pomimo trudności, jakie pojawiły się w związku z przygotowaniami do wyjazdu do ojczyzny (mimo burz śnieżnych i mrozu, trzeba było dostać się z miejsca osiedlenia na dworzec w samochodami, transportem konnym, a następnie promami; na dworcach nie było wystarczającej liczby miejsc noclegowych i czasami trzeba było spędzić noc na ulicy, pod gołym niebem itp.), serca Polaków były pełne radości. 19 lutego 1946 r. pierwszym eszelonem wyjechało do domu 1670 osób.

Dla nich kierownictwo Związku Patriotów Polskich zorganizowało koncert pożegnalny, w którego uroczystej części do publiczności zwróciła się pełnomocnik ds. repatriacji Irena Szatunowa: „Musimy pamiętać, że przeczekaliśmy burzę w cudzym domu. Pamięć o naszych gościnnych gospodarzach na zawsze pozostanie w naszych sercach!”, po czym kazachski teatr przedstawił sztukę „Podróż poślubna”. Na dworcu na pierwszych imigrantów czekały wagony z napisami „Jedziemy na Zachód!”, „Niech żyje przyjaźń polsko-sowiecka!”, ozdobione biało-czerwonymi flagami.

Palące pragnienie powrotu

Na pożegnanie pierwszego pociągu przybyli nie tylko przedstawiciele władz sowieckich, Zarząd ZPP i mieszkańcy Pawłodaru, ale także ludzie, z którymi Polacy pracowali ramię w ramię przez te wszystkie lata. „Ostatnie godziny upłynęły w atmosferze szczerej przyjaźni. Nagle wagony drgnęły. Ostatnie pocałunki, ostatnie słowa pożegnania, a pociąg pędził coraz szybciej w dal, zabierając ze sobą 1673 powracających z naszego rejonu do ojczyzny”.

Wysyłanie kolejnych transportów musiało zostać przełożone na cieplejszy czas. W maju 1946 r. do domów odjechały następne trzy pociągi z repatriantami, w czerwcu wyjechało 97 wychowanków domów dziecka, a w lipcu – 47 ostatnich osób, które z ważnych powodów nie mogły wyjechać wcześniej. Łączna liczba Polaków, którzy z Pawłodaru wrócili do ojczyzny, wyniosła nieco ponad sześć tysięcy.

W czasie II wojny światowej Polacy przeszli ciężkie próby: wypędzenia, ograniczenia praw obywatelskich, głód i nędzę. I tylko palące pragnienie powrotu do ojczyzny pomogło przetrwać, przetrwać i nie załamać się w tych trudnych latach.

Nadieżda Kubik – zastępca dyrektora Państwowego Archiwum Obwodu Pawłodarskiego (Kazachstan, Pawłodar)

Tłumaczenie: Elżbieta Popławska

Śródtytuły w tekście pochodzą od redakcji.

Skany dokumentów i fotografie należące do polskich deportowanych pochodzące z zasobu Państwowego Archiwum Obwodu Pawłodarskiego w Pawłodarze:

Skip to content