Po zawarciu 30 lipca 1941 r. przez Polskę i Związek Sowiecki tzw. układu Sikorski-Majski, rozpoczęto tworzenie Armii Polskiej na Wschodzie, w skład której weszli deportowani i łagiernicy. Dowódcą Armii mianowano gen. Władysława Andersa.
Początki tworzenia polskiego wojska ukazuje fragment filmu pt. Niezwyciężeni (The Invecibles), zrealizowanego w 1944 r. przez Zespół Filmowy Ministerstwa Obrony (Ministry of Defence Film Unit). Realizatorem filmu był Zbigniew Jaszcz, korespondent wojenny, operatorem – Stanisław Lipiński. Narrator: Józef Opieński. Film pochodzi z zasobów Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.
Oto jak pisze o tworzeniu Armii Polskiej na Wschodzie Marcin Zwolski w książce Krajobraz z Sybirem w tle. W stronę Polski 1941–1959: „Zgodnie z ustaleniami podjętymi ze stroną sowiecką, ośrodki organizacyjne utworzono w obwodach saratowskim i czkałowskim, na terenach rozciągniętych od Wołgi po Ural – w Buzułuku, Tockoje, Czkałowie i Tatiszczewie. Miały one pomieścić 30 tys. żołnierzy, taką bowiem liczebność wojska ustalono podczas rozmów w Moskwie. Już 23 sierpnia w obozach jenieckich NKWD rozpoczęły prace komisje rekrutacyjne, których głównym zadaniem była weryfikacja kandydatów do polskiej armii. W ciągu trzech tygodni skierowały one do ośrodków organizacyjnych około 25 tys. rekrutów”. Z kolei pierwsze swoje chwile w polskiej armii tak wspominał deportowany Edward Pieńkos w książce: „Wygraliśmy życie”. Z Kresów do Armii Andersa: „Od stacji do stacji, stale rozpytując o drogę, dojechałem do Buzułuku! Na moje szczęście sowieccy kolejarze widzieli już polskich łachmaniarzy zmierzających do wojska, byli dla nas łaskawi, tolerowali nas na zderzakach, na stopniach, na platformach wagonów. Nieprawdopodobnie zmęczony, głodny, przemarznięty, wyszedłem na peron stacji kolejowej z nadzieją, że oto tu jest kres mojej wędrówki, po podróży, którą zniosłem z zupełnie niezrozumiałym samozaparciem. Chyba tylko półtoraroczne doświadczenie i minimalizacja potrzeb pozwoliły mi na wytrwanie i dotarcie do celu. Był późny wieczór, jeszcze grudniowy, kiedy wraz z kilkoma podobnymi do mnie obdartusami zaczęliśmy rozpytywać o polskie wojsko, my – niemal żołnierze. Skierowano nas do nieopodal stojącego baraczku z jakimś polskim napisem przy wejściu. Nie witała nas warta, nie było orkiestry, była niemal noc, zimna, nieprzyjemna i barak, który miał być zakończeniem naszych zmagań. Jakże myliliśmy się! W ciepłym, mrocznym, barakowym pomieszczeniu, za stołem, oczekiwali (czy na nas?) wojskowi, polscy wojskowi, w starych mundurach z paskami, gwiazdkami, orzełkami, a przed nimi my, gromadka zawszonych i słaniających się ze zmęczenia i głodu kandydatów na żołnierzy. Było nas dziewięciu, bardziej duchów niż ludzi. Los zadrwił z nas raz jeszcze i to w najmniej spodziewanej chwili. Byliśmy pewni, że to już koniec kłopotów kiedy usłyszeliśmy, że oddziały wojskowe są przemieszczane z Rosji do Uzbekistanu, tam będą formowane i tam mamy się udać, do Taszkientu, gdzie dowiemy się dokładniejszych danych. Nie mieliśmy sił, ani na śmiech, ani na płacz. To była rozpacz, zwykła rozpacz, tego żaden z nas nie przewidział”.
Film pochodzi z zasobów Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.