Marta Herling
W archiwum Gustawa Herlinga zachował się list do Ostapa Ortwina, który został przez niego napisany z łagru w Jercewie w obwodzie archangielskim. Nie posiada daty, ale powstał zimą 1940 r.
Łaskawy Panie, obiecywałem sobie po przyjeździe do Grodna napisać do Pana. Nie tylko dlatego, żeby Panu serdecznie podziękować za to wszystko, co Pan dla mnie zrobił we Lwowie; ale i po to, żeby z Panem na odległość porozmawiać o poezji. Wiem, jak bardzo miłośnicy poezji cenią sobie te rozmowy. Nic też dziwnego, że pokusa była niemała. Niestety, los zrządził inaczej. W pierwszych dniach kwietnia zostałem aresztowany. Z więzienia pisać nie mogłem. Dopiero teraz, kiedy dźwigam brzemię wyroku i siedzę w obozie, mogę od czasu do czasu, po ciężkiej pracy – pisząc do znajomych – stwarzać sobie złudzenie obcowania z niektórymi ludźmi. Jest to jeden z obozowych nałogów i ja również szybko mu uległem. I proszę się nie dziwić, że jeszcze teraz, w niecodziennych trochę warunkach, odczuwam chęć odejścia od wielu otaczających i niepokojących mnie zagadnień i ludzi, rozmawiając i rozmyślając o poezji. Nie wiem, czy nie będzie to śmieszne, robię to nieśmiało i niepewnie – proponuję Panu wymianę zdań na temat rozmaitych zagadnień zawartych w Pana artykule o liryce i wartościach lirycznych. Gdyby tylko Pan mógł przysłać mi odbitkę tego artykułu! Byłaby to ogromna radość. Jest to ostatecznie jedyny sposób zachowania czy uchronienia w sobie tego wszystkiego, co tu, w obozie, atakowane codziennie, broni się coraz rozpaczliwiej. Proszę mi pomóc w tym niełatwym przedsięwzięciu.
Pozdrawiam Pana serdecznie i wyrażam mój ogromny szacunek,
Gustaw Herling Grudziński.
Kopię listu przesłała mojemu ojcu Janina Hera. Uczona odnalazła ją w Bibliotece im. Ossolińskich we Lwowie w zasobie „Ostapa Ortwina”, zbierając materiały do swojej książki Losy artystów polskich w czasach niewoli 1939–1945 (Kraków: Arcana 2019). Pod datą 23 grudnia 1966 r. w Dzienniku pisanym nocą (t. 3 1993–2000, Kraków: Wydawnictwo Literackie 2012, s. 668–670) Gustaw Herling przywołuje i komentuje treść listu „z ogromnym wzruszeniem”:
List nie posiada daty, napisałem go zapewne w obozie jercewskim na początku zimy 1940, zaraz po przyjeździe do łagru, gdy przez jakiś czas żyłem obsesją nawiązania kontaktu ze światem zewnętrznym, wyciągnięcia do kogoś ręki przez druty […]. Napisałem i wysłałem dwa listy do Lwowa, do Kleinera i Ortwina. Kleiner odpowiedział serdecznym uściśnięciem wyciągniętej do niego ręki. Milczał Ortwin, choć wtedy jeszcze żył. Niemcy zastrzelili go po wkroczeniu do Lwowa, latem 1941.*
List jest wyjątkowym przykładem korespondencji, którą więzień sowieckiego GUŁagu był w stanie napisać aby „pozwolić sobie na iluzję kontaktu” poza „innym światem”, w którym był uwięziony. Świadczy o ekstremalnym wysiłku „zachowania w sobie wszystkiego, co w obozie jest każdego dnia zagrożone i coraz bardziej rozpaczliwej obronie tego” poprzez medytację, która była nierozerwalnie powiązana z poezją i literaturą. Ta niedostrzegalna więź pozostawała żywa w umyśle i została wyrażona w wysłanym do Ortwina liście. Przenosi nas także, w biografii Gustawa Herlinga, do lat przed II wojną światową, do momentu rozpoczęcia jego studiów polonistycznych, do podwójnej napaści na Polskę – nazistowskiej i sowieckiej, do doświadczeń w konspiracji, do jego krótkiego pobytu we Lwowie i Grodnie przed aresztowaniem przez NKWD.
Podczas studiów, pod koniec lat 30. XX w., w swoich debiutanckich artykułach i esejach, prezentował się jako „ostry” krytyk literacki. Ponadto jako redaktor współpracował z najważniejszymi pismami, które wytyczały ścieżki życia kulturalnego okresu dwudziestolecia międzywojennego. Zetknął się również z czołowymi postaciami ówczesnej inteligencji, pośród których był i Czesław Miłosz, i Witold Gombrowicz. Wszystko to działo się, gdy „wojna wisiała w powietrzu”, a przeczucie kataklizmu, który nawiedzi Europę, było obecne w umysłach młodych studentów Uniwersytetu Warszawskiego.
Herling wspomina ten okres podczas swojego przemówienia z okazji uroczystości nadania tytułu doktora honoris causa na Uniwersytecie im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w dniu 21 maja 1997 r. następująco:
Gdy wybuchła wojna, miałem dwadzieścia lat i dwa lata studiów polonistycznych na Uniwersytecie Warszawskim […]. Wszystko zdawało się wskazywać na to, że pójdę w ślady mojego mistrza Ludwika Frydego, najciekawszego obok Kazimierza Wyki krytyka literackiego z pokolenia trzydziestolatków, i że – być może – dam się skusić uniwersyteckiej polonistyce, czyli tzw. karierze naukowej. Wojna rozstrzygnęła za mnie, jak rozstrzygnęła za wszystkich układających za młodu plany życiowe na przyszłość. W moim szczególnym wypadku rozstrzygnęło NKWD, kładąc brutalnie kres moim pierwszym krokom konspiracyjno-wojskowym. Na dwa lata – tyle, ile trwały moje studia polonistyczne w Warszawie – miejsce stolika do pisania zawalonego książkami zajęły kraty więzienne w Grodnie, Witebsku i Leningradzie oraz druty kolczaste obozu nad Morzem Białym. (G. Herling Grudziński, Być i pisać, w: Dzieła zebrane, pod red. W. Boleckiego, tom 3: Recenzje szkice rozprawy literackie 1957–1998, Kraków: Wydawnictwo Literackie 2013, s. 565).
Pod koniec października 1939 r. Herling został wyznaczony przez PLAN – Polską Ludową Akcję Niepodległościową (jedną z pierwszych wojskowych organizacji antynazistowskiego ruchu oporu, którą zresztą współtworzył) do przemierzenia wschodnich terenów II Rzeczypospolitej, aby dalej, przez Litwę lub Rumunię, dostać się na Zachód. Przekroczył linię demarkacyjną i dotarł do Białegostoku. Był świadkiem sowietyzacji ziem polskich okupowanych przez wojska sowieckie. Dał temu wyraz podczas konferencji w Birmie w 1952 r. wygłaszając odczyt My Personal Experiences in Poland and Russia 1939–1942 [Moje osobiste doświadczenia w Polsce i Rosji w latach 1939–1942]**, którego maszynopis znajduje się w jego archiwum. Rekonstrukcja dramatycznych wydarzeń tamtych lat przeplata się z drogą, która doprowadziła go od zaangażowanego w walkę o niepodległość obywatela Polski do więźnia GUŁagu. Herling opisuje sowietyzację ziem polskich zaanektowanych przez Związek Sowiecki jako „eksperyment”, którego był świadkiem przed aresztowaniem i deportacją. Swoje wyznanie kończy następującymi słowami: „pomiędzy wrześniem 1939 r. a czerwcem 1941 r. Rosjanie aresztowali i deportowali w najodleglejsze rejony swojego kraju około półtora miliona*** Polaków, Żydów, Ukraińców i Białorusinów, którzy przed wybuchem wojny mieszkali na wschodnich terenach Rzeczypospolitej”.
Ten moment przejścia z kraju dzieciństwa i młodości, kraju swoich studiów polonistycznych i początków kariery jako krytyka literackiego do „innego świata” GUŁagu był inspiracją do powstania niezwykle sugestywnego opowiadania Godzina cieni (1963, w: Dzieła zebrane, pod red. W. Boleckiego, t. 10: Eseje, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2016, s. 7–13). W nim, zmierzch, który nagle schodzi z gór, jest preludium do pielgrzymki, która zaprowadzi go w mrok uniwersum łagru na krańcach imperium. Jest także pożegnaniem „ostatniej zimy w moim kraju”. Mieszkańcy wschodnich ziem Rzeczypospolitej, wcielonych do Związku Sowieckiego, są uciśnieni i wyglądają jak uciekające cienie, jednak bez drogi wyjścia. Oto kilka fragmentów, które świadczą o dniach spędzonych w Białymstoku:
W Białymstoku życie koncentrowało się na głównej ulicy, gdzie sowiecka strona Pasa Pogranicznego ustanowiła swoją centralę pocztową i swój węzeł tranzytowy. W potoku ludzkim płynącym nią tam i z powrotem szukano krewnych, przyjaciół, przygodnych listonoszów. Z kartek przyniesionych z daleka i wręczanych w pośpiechu i ukradkiem czerpano wiadomości o bliskich pisane stylem, którego zwięzłości i ekspresji nie doścignie żadne pióro w służbie samej wyobraźni.
I dalej:
Był początek grudnia, prószył pierwszy śnieg. W powietrzu nasyconym jeszcze wilgocią jesieni jego mokre płatki tajały szybko i spływały brudnymi zaciekami z czerwonych transparentów przewieszonych w poprzek ulicy i sławiących nadejście Nowej Władzy; z gigantycznych portretów Władcy, z gipsowej makiety pomnika Niepokonanej Armii. Głośniki wyrzucały bez przerwy wciąż te same słowa….
Z Białegostoku trafia do Lwowa i Grodna. Władza sowiecka posuwa się naprzód, nie pozostawiając możliwości ucieczki mojemu ojcu, który w Grodnie wpada w pułapkę donosiciela o sugestywnym nazwisku Mickiewicz. Aresztowany przez NKWD w marcu 1940 r. został przewieziony najpierw do więzienia w Grodnie, potem w Witebsku, a następnie w Leningradzie, skąd trafił do łagru w Jercewie nad Morzem Białym – miejsca swojego „uwięzienia i męczeństwa”, które opisał w Innym świecie. Zapiskach sowieckich. W tej słynnej książce chęć dania świadectwa, aby „wolny świat wiedział”, wynikała z siły przetrwania więźnia – Herlinga. To właśnie przesłanie udało mu się, przeżywszy ten czas, wnieść w stulecie zdominowane przez totalitarne ideologie. Więzienia sowieckie i łagier naznaczyły go jako człowieka i jako pisarza, były „pryzmatem”, przez który obserwował świat, w którym żył i czego świadectwo dawał w swojej twórczości – czytamy w jego przemówieniu Być i pisać, które wygłosił na UMCS:
Moje przeżycia z lat 1940–1942 stały się pryzmatem, przez który pisarz ogląda aktualną lub zatajoną potencjalnie rzeczywistość. […] Zastanawiam się, czy na pryczach więziennych i obozowych lub podczas tzw. pracy poprawczej w sowieckim gułagu zdarzały mi się ulotne przebłyski myśli o moich pisarskich aspiracjach. Nie jest to wykluczone, skoro w najcięższych nawet chwilach fizycznej, morderczej udręki starałem się usilnie – pamiętam dobrze – utrzymać w stanie ciągłego napięcia mój zmysł obserwacyjny, skierowany zarówno w stronę otoczenia, jak w głąb samego siebie. Co byłoby dowodem, że podświadomie postępowałem jak pisarz „gromadzący materiały” do przyszłego opisu, jeżeli los pozwoli mi ocaleć. A zatem drzemał we mnie w bardzo rudymentarnej postaci instynkt pisarski, lecz daleki już od moich przedwojennych zainteresowań. (Być i pisać, dz. cyt., s. 566–567)
List zachowany w jego archiwum jest świadectwem – siedemdziesiąt lat od opublikowania Innego Świata – tych „przelotnych przebłysków myśli o […] pisarskich aspiracjach” i wysiłku „nawet w najcięższych chwilach, w których było się wystawionym na śmiertelne cierpienie fizyczne”, aby „zawsze podtrzymywać” nić powołania do literatury, która odpowiadała jego wierze w moc reprezentacji, tożsamości i świadectwa.
Przyszły pisarz, zwolniony z łagru w marcu 1942 r. na mocy tzw. amnestii dla więźniów polskich na podstawie tzw. układu Sikorski-Majski, zanotował, krótko i zwięźle, swoje notatki w zeszycie zakupionym w drodze do Wojska Polskiego tworzącego się na terenie Związku Sowieckiego. Z perspektywy czasu, strony wyblakłych adnotacji to „zarodek” Innego Świata. Zachowany notatnik, pomimo długiej żołnierskiej odysei i kolejnych lat wygnania, przechowywany jest w jego archiwum. Zebrany i przepisany, został opublikowany współcześnie w krytycznym wydaniu Innego Świata pod redakcją Włodzimierza Boleckiego, stanowiącego część Dzieł zebranych, wydany przez Wydawnictwo Literackie w 2020 r.
W podartym ubraniu byłego więźnia mój ojciec przemierzył Związek Sowiecki aż do Kazachstanu. Następnie Iran, Irak, Palestynę i Egipt, by odbyć szkolenie wojskowe w armii polskiej utworzonej przez gen. Władysława Andersa pod dowództwem brytyjskim. W Kazachstanie, 9 marca 1942 r. dołączył do 10. Dywizji. W szkicu Dialog o Dowódcy w 1970 r., wraz z Józefem Czapskim, wspomina przebudzenie w namiocie wojskowym, w którym go umieszczono i towarzyszące temu sentymentalne wzruszenie podczas słuchania polskiej pieśni chóralnej:
U kresu sił, w łachmanach obozowych, wygłodniały, pokryty wrzodami. Skierowano mnie do namiotu, w którym było paru postawionych już jako tako na nogi żołnierzy, też więźniów czy zesłańców, pozwolono mi nazajutrz przeleżeć na sienniku pobudkę. […] Kiedy usłyszałem chóralny śpiew po polsku, dziękowałem Bogu, że jestem w namiocie sam. Może wszyscy ci półżywi tułacze z łagrów i zesłania płakali pierwszego dnia po przebudzeniu w wojsku? Byliśmy armią więźniów dowodzoną przez więźnia i odbudowywaną za oporną zgodą nadzorców więziennych (G. Herling-Grudziński, J. Czapski, Dialog o Dowódcy, w: Dzieła zebrane, t. 3, dz. cyt., s. 394).
Znaczące jest jego świadectwo, które wygłosił podczas przemówienia z okazji wręczenia tytułu doktora honoris causa na UMCS:
Byliśmy armią więźniów i nędzarzy, którzy leczyli się fizycznie i psychicznie pod słońcem Iranu, Iraku, Palestyny, Egiptu, z myślą o udziale w nadchodzących bitwach. Najczęstszą wówczas postawą wśród żołnierzy, uwolnionych z więzień i łagrów na mocy tzw. amnestii sowieckiej, było milczenie. Należy w nim widzieć ozdrowieńcze przeżuwanie własnych przeżyć. Moje milczenie oznaczało pracę w myślach nad przyszłą książką. (Być i pisać, dz. cyt., s. 565–566)
Układają się w całość, niczym mozaika, fragmenty pisarstwa epistolarnego i literackiego, które Gustaw Herling zdołał ocalić w sobie podczas pobytu w więzieniu i późniejszej pielgrzymki „żołnierza wolności”: z GUŁagu do obozów wojskowych na Bliskim Wschodzie i dalej do lądowania w Taranto, pobytu w angielskim szpitalu w Noceri z powodu zakażenia tyfusem plamistym, przez krótki okres rekonwalescencji spędzony w Sorrento, gdzie poznał Benedetta Crocego i jego rodzinę, aż po udział w bitwie pod Monte Cassino, za co został odznaczony orderem wojennym „Virtuti Militari”.
Wybór emigracji najpierw do Rzymu, zaraz po wojnie, a następnie do Londynu, gdzie przeniósł się w 1947 r. zaowocował działalnością publicystyczną oraz eseistyczną, a także debiutem pisarskim w postaci Innego Świata.
W swoim ostatnim eseju, a zarazem przemówieniu inauguracyjnym wygłoszonym 12 maja 2000 r. z okazji nadania tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, Herling powraca na drogę, którą obrał w swoim „dwoistym życiu pisarskim”:
Pominąwszy pierwociny literackie z lat moich studiów polonistycznych w Warszawie, skreśliwszy drobiazgi rozproszone w prasie 2. Korpusu, pisane pod namiotami obozów wojskowych na pustyni w Iraku lub na froncie w trakcie kampanii włoskiej, jako pisarz na serio narodziłem się w łagrze sowieckim, a zacząłem się realizować po wojnie. Wkrótce po wojnie zaszły dwa najważniejsze dla mnie otwarcia w głębi literatury. Założyłem „Kulturę” w Rzymie wraz z Jerzym Giedroyciem. Po czym zabrałem się do szybkiej pracy w Anglii nad „Innym Światem”, obmyślałem długo – ba, pisanym w myślach – od wyjścia z Rosji do demobilizacji. O „Innym Świecie” powiem jedno: udało mi się połączyć w nim akt oskarżenia totalitarnej przemocy z literaturą. (Moje „podwójne” życie pisarza, w: Dzieła zebrane, pod red. W. Boleckiego, tom 15: Varia, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2021, s. 127)
Droga zesłańca, świadka i pisarza odciska się niczym pieczęć w „Innym Świecie” wydanym w Londynie w 1951 r. z przedmową Bertranda Russela****. W języku polskim „Inny Świat” ukazał się w 1953 r., a od 1965 r. w serii Instytutu Literackiego, docierał do czytelników w Polsce dzięki emigracji polskiej oraz wydaniu w tzw. drugim obiegu.
Po 1989 r. i po upadku komunizmu, ponownie ujrzał światło dzienne w oficjalnych wydawnictwach, w bardzo wysokich nakładach i licznych przedrukach. Stał się także obowiązkową lekturą szkolną. Międzynarodowy obieg dzieła jest bardzo szeroki: od Europy przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Amerykę Łacińską, aż po Japonię. Nowe odczytanie daje nam krytyczne wydanie Wydawnictwa Literackiego wzbogacone o teksty, niepublikowane dokumenty i fotografie z archiwum, ukazujące świat, w którym mój ojciec stworzył swój Inny Świat, umieszczając go tym samym wśród klasyków literatury powszechnej.
Dr Marta Herling, historyk, opiekunka archiwum Gustawa Herlinga-Grudzińskiego w Fundacji Biblioteka Benedetto Croce w Neapolu. Uczestniczyła w przygotowaniu wydania krytycznego dzieł zebranych swojego ojca.
Tłumaczenie z j. włoskiego: Sylwia Szarejko
* Juliusz Kleiner (1886–1957) – historyk i teoretyk literatury. W latach 1920–1941 kierował Katedrą Historii Literatury Polskiej na Uniwersytecie Lwowskim. Ostap Ortwin (1876–1941) – krytyk literacki i teatralny. W okresie międzywojennym jeden z najaktywniejszych animatorów życia kulturalnego we Lwowie. Wraz z wybuchem wojny został aresztowany przez Niemców i zmarł w nieznanych okolicznościach. Gustaw Herling spotkał się z nim oraz z Juliuszem Kleinerem we Lwowie, na przełomie 1939–1940. Miał ich wsparcie w momencie przyjęcia do Związku Literatów Polskich i uzyskaniu pozwolenia na pobyt. Potwierdza to w opowiadaniu Godzina cieni opublikowanym w 1963 r. (Godzina cieni, w: Dzieła zebrane, pod red. W. Boleckiego, t. 10 Eseje, Kraków: Wydawnictwo Literackie 2016, s. 10). List J. Kleinera z dnia 25 I 1941 r. przechowywany jest w Archiwum Gustawa Herlinga: AGHG 323. „Listy do G. Herlinga-Grudzińskiego wiezionego w łagrze w Jercewie” (zob.: Katalog Archiwum G. Herlinga-Grudzińskiego w Fundacji „Biblioteca Benedetto Croce”, oprac. J. Borysiak, Warszawa: Biblioteka Narodowa, 2019, s. 228).
** Był to jeden z „Wykładów o Rosji i komunizmie”, jakie Herling wygłosił podczas swojej podróży do Burmy (13 maja–4 czerwca 1952 r.) na zaproszenie Kongresu Wolności Kultury w Paryżu i gazety „Bama Khit”. Zob.: Podróż do Burmy. Dziennik (1952–1953), w: Dzieła zebrane, pod red. W. Boleckiego, t. 15 Varia, Kraków: Wydawnictwo Literackie 2021, s. 7–59.
*** W rzeczywistości w czasie czterech wielkich deportacji z lat 1940–1941 Sowieci deportowali około 330 tys. obywateli polskich (dop. red.).
**** A World Apart: a Memoir of the Gulag, tłum. na j. angielski A. Ciołkosz, London: Heinemann 1951; pierwsze wyd. polskie: Inny Świat. Zapiski sowieckie, London: Gryf Publications, 1953.