Tomasz Kizny
Kołyma z okna samolotu Moskwa – Magadan to pasma górskie ciągnące się po horyzont. Pierwszym badaczem, który w 1891 r. dotarł w te rejony, był polski geolog Jan Czerski, zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym. Pod koniec lat 20. XX w. w górach nazwanych jego imieniem znaleziono złoto. Tak się zaczęła tragedia Kołymy – największego zespołu łagrowo-przemysłowego Gułagu, który funkcjonował na obszarze 3 mln km kwadratowych, czyli ponad 10 proc. powierzchni ZSRR (wg danych z 1951 r.). Oddalona o tysiące kilometrów od obszarów zamieszkanych, z temperaturami spadającymi poniżej – 50°C, Kołyma była najstraszniejszym miejscem Gułagu. W latach 1931–1953 przez obozy Kołymy przeszło ponad 800 000 ludzi, z czego co najmniej 120 tysięcy zmarło (A.I. Kokurin, J.N. Morukow, red., Stalinskije strojki GUŁAGA 1930–1953, seria Rossija XX w. Dokumienty, Moskwa 2005, str. 537).
W centrum Magadanu natrafiam na cokół z popiersiem czekisty Eduarda Bierzina, założyciela kompleksu łagrów Kołymy. Nie jest reliktem z czasów stalinowskich, wzniesiono go w 1988 r. Hotel też mieści się przy ulicy jego imienia, a z okna widać na wzgórzu Żałobną Maskę – pomnik ofiarom łagrów Kołymy. W tym samym miejscu i czasie wzniesiono pomnik zbrodniarza i pomnik jego ofiar – dosadny przykład postsowieckiej schizofrenii moralnej. Za to na próżno by szukać ulicy im. Warłama Szałamowa, autora „Opowiadań kołymskich”, jednego z najważniejszych literackich świadectw Gułagu.
Ruszam jego śladem 500 km na północ, do doliny Dżełgała, gdzie w karnym łagrze pisarz był bliski śmierci, co opisał w opowiadaniu „Zielony prokurator”. Z pomocą brygadzisty nadal działającej tu złotonośnej odkrywki, z trudem znajduję szczątki starego łagru – wypłowiałe belki dawno zawalonych baraków. Jest jesień, na niebie ciągną klucze odlatujących gęsi, dokoła panuje cisza.
W pobliskim osiedlu Jagodnoje odwiedzam Władysława Chrystuka, żołnierza Kedywu AK, aresztowanego przez NKWD w 1944 r. w Lidzie. W czasie repatriacji Polaków w 1956 r. nie dostał zgody na wyjazd, został na Kołymie na zawsze, pracował jako cieśla, mieszka przy ulicy… Eduarda Bierzina nr 22.
Kopalnie rud cyny i uranu w masywie górskim Butugyczag w rejonie Ust’-Omczug to jedno z nielicznych miejsc, gdzie zachowały się pozostałości łagrów Kołymy. Zagłębie górnicze składało się z 6 obozów głównych i licznych podobozów, 20 sztolni i zakładu wzbogacania rudy uranu, gdzie nieświadomi zagrożenia więźniowie byli narażeni na promieniowanie. Robię kilka zdjęć i szybko oddalam się z tego miejsca. Po długim forsownym podejściu, docieram do ruin łagru Sopka wysoko w górach. „W tym obozie śmiertelność była najwyższa. Gdyby znajomy nie pomógł w przeniesieniu mnie do pracy do obozu w dolnym Butugyczagu, nie przeżyłbym” – wspominał Walery Ładiejszczikow, więzień Butugyczagu w latach 1945–1954 („Magadanskaja Prawda”, 5–6 XII 1991).
Dom komendanta łagru Malejewa stał na nad obozem. Zostały z niego ruiny i dziecięca huśtawka na krawędzi tarasu nad łagrem. Jest słonecznie, rozległy górski pejzaż zapiera dech. Wyobrażam sobie dziecko na huśtawce i tych na dole, wycieńczonych, umierających samotnie w tym rozległym, obojętnym górskim pejzażu. Schodzę w dolinę, przypominają się słowa łagrowej piosenki:
Nazwana cudną planetą,
O bądź przeklęta Kołymo,
Tutaj musisz oszaleć,
Drogi powrotu już nie ma.
Tomasz Kizny jest fotografikiem i dziennikarzem, autorem (we współpracy z Dominique Roynette) albumu fotograficznego pt. Gulag, Warszawa 2015