Jerzy Rohoziński
Historia ostatnich lat imama Szamila, wielkiego przywódcy kaukaskich górali stawiających opór rosyjskiemu imperializmowi, ma swój „polski” wątek. I nie jest on sympatyczny. Nie wiadomo też do końca na ile „polski”.
„Gunib wzięty, Szamil schwytany…”
Wojna kaukaska ciągnęła się od 1817 r. i kosztowała Rosję wiele krwi i upokorzeń. Ale w końcu, po kilkudziesięciu latach i klęsce w Wojnie krymskiej Imperium Rosyjskiemu udało się ujarzmić Kaukaz. A przynajmniej tak wyglądało. Przełom dokonał się w 1859 r.
Rosyjska ofensywa pod koniec czerwca i w lipcu postępowała błyskawicznie. Kolejne doliny i wsie poddawały się jedna po drugiej, choć jeszcze do niedawna ich nazwy stanowiły złowieszcze memento rosyjskich porażek. Przywódca kaukaskiej rebelii imam Szamil był w odwrocie. Szybki pochód lewego skrzydła Armii Kaukazu zepchnął go do położonego wysoko w górach i trudno dostępnego aułu Gunib. Był tam na razie bezpieczny, ale ze wszystkich stron otoczony czterdziestoma tysiącami żołnierzy wroga. Namiestnik Kaukazu książę Aleksandr Bariatyński wysłał mu ultimatum: albo się podda w ciągu 24 godzin, albo Rosjanie przypuszczą zmasowany szturm. Szamil hardo odpowiedział wtedy: Gunib leży wysoko, Allah jest wyżej, a wy zostaliście na dole. Jednak po serii wzajemnych pogróżek imam niepodziewanie pojawił się 24 sierpnia u księcia, prowadzony na koniu przez dwóch miurydów [murydyzm/miurydyzm – odłam islamu – dop. red.] i eskortowany przez czterdziestu kolejnych. Książę Bariatyński na jego widok wyrzekł słynne słowa, powtarzane potem bez końca na kartach wielu ilustrowanych broszur i książeczek:Nie chciałeś zjawić się u mnie, więc ja sam pofatygowałem się osobiście do ciebie. Teraz nie będzie żadnych warunków. To koniec. Wziąłem cię w bitwie i jedyne, co mogę teraz zrobić, to darować ci życie, i życie twojej rodziny. Cała reszta zależy już od Cara Imperatora.
26 sierpnia Bariatyński wysyła drugi w przeciągu czterech dni telegram do cara. Tym razem z wiekopomną informacją: Gunib wzięty, Szamil schwytany, wkrótce wyruszy w drogę do Petersburga.
Wyruszył. A owo rosyjskie tournée pokonanego Szamila zamieniło się w jeden wielki spektakl pt. „zstąpienie kaukaskiego lidera z surowych gór do świata postępu”. Autorzy „relacji” prasowych rozpisywali na temat „cudownej przemiany”, jaka miała się dokonać w Szamilu po kapitulacji, gdy wysłuchał, jak rosyjski namiestnik Kaukazu ogłaszał miłosierną wolę, by darować mu życie! Dziennikarze i pamfleciści prześcigali się w epatowaniu opisami błyskawicznego szoku kulturowego, jaki przeżywał Szamil tuż po opuszczeniu swej górskiej kryjówki w aule Gunib na widok materialnych i technologicznych „cudów” kultury rosyjskiej. „Nowości Guberni Stawropolskiej”rozpisywały się na temat uśmiechu nieschodzącego z oblicza Szamila, gdy z wypiekami na twarzy oglądał przedstawienie teatralne, a wieczorem podziwiał przygotowany dlań pokaz fajerwerków i muzyki. W Charkowie na Szamila czekał uniwersytet, cyrk, bal u gubernatora, wizyta u miejscowego notabla na ulicy Jekaterynosławskiej. Ponoć Szamil miał wówczas wyznać, że żałuje tych długich lat wojny przeciw Rosji. Przykro mi – miał wtedy stwierdzić – gdybym wcześniej poznał Rosję, szukałbym z nią przyjaźni. W Kursku – jak donosiła lokalna gazeta – miał zafascynowany słuchać o kolei, telegrafie i innych „zdobyczach cywilizacyjnych”. Kulminacja zderzenia z kulturą zachodnią i światem rosyjskim czekała jednak na Szamila w Petersburgu. Gdy przybył na Dworzec Nikołajewski, niezwłocznie obwieścił zgromadzonemu na peronie tłumowi: Gdybym tylko znał wcześniej Rosję i widział to wszystko, co widzę teraz i już zdążyłem zobaczyć, poddałbym się dużo wcześniej. Wśród mieszkańców dość szybko rozchodziły się słuchy o miejscu aktualnego pobytu kaukaskiego przywódcy. Tłum często się zbierał tam, gdzie rzekomo miał się pojawić. Tabuny ludzi wlewały się co wieczór do teatrów w nadziei, że akurat tam spotkają egzotycznego jeńca z daleka. Kaukaskiego „celebrytę” obwożono po najbardziej europejskich miastach Rosji i byle reakcja imama na każdy przejaw owej „europejskości” wprawiała w euforię miejscową opinię publiczną.
10 października Szamil i jego otoczenie dotarli w końcu do Kaługi, czyli docelowego miejsca zsyłki. Jak donosiła miejscowa gazeta, nieprzebrane tłumy Rosjan zachwycały się jego uśmiechniętym obliczem, futrzanym płaszczem i pięknym białym turbanem, gdy wyjrzał przez hotelowe okno. Ludzi wprawiły niemal w ekstazę doniesienia, że Szamilowi naprawdę podoba się nasze miasto i mówi, że przypomina mu Czeczenię. Szczęśliwy, zadowolony, zadomowiony w Kałudze – taki obraz Szamila wyłaniał się z publikacji prasowych, a każda kolejna go tylko potwierdzała.
„Polak psuje zabawę”
Kto chciał w ten obraz wierzyć – ten wierzył, kto nie – „psuł zabawę”. Takim „psujem” okazał się podpułkownik Paweł Przecławski, który 1 kwietnia 1862 r. przybył do Kaługi, by zostać na najbliższe cztery lata prystawem, czyli osobistym nadzorcą, Szamila i jego rodziny. Przecławski znał dobrze Kaukaz, walczył tam bowiem od 1844 r., a niedługo przed przyjazdem pełnił funkcję naczelnika ujezdu [powiatu – dop. red.] derbenckiego i pomocnika wojskowego naczelnika Dagestanu. Tam objawiło się w nim zacięcie etnograficzne (nauczył się arabskiego) i – jak wielu carskich oficerów – pozostawił po sobie opis obyczajów miejscowej ludności. „Muzułmanin nigdy nie przekazuje swoim współwyznawcom, a nawet chrześcijanom, złych wieści; ale z dobrymi wieściami gotów jest przejechać nawet 50 wiorst, mając pewność, że otrzyma zwyczajowy podarek”. – pisał w „Wojennym sborniku”. – „W co gęściej zaludnionych wioskach jest od 10 do 12 meczetów; w każdym z nich urzęduje mułła lub kadi, u których młodzież szykuje się na duchownych, co jest najbardziej lukratywnym i beztroskim zajęciem. […] Mułłowie nie wypełniają żadnych wiejskich obowiązków, ale wręcz przeciwnie, żyją na koszt społeczności, ciesząc się, jako alimowie (uczeni), wielkim szacunkiem współmieszkańców wsi. Nie wspominając o dochodach, jakie czerpią ze ślubów, obrzezań i pogrzebów. Mułłowie ci, jako sędziowie, dają popis stronniczości i interesowności, nie rozstrzygając żadnej sprawy bez łapówki”.
Cóż, nie on jeden z grona carskich etnografów w mundurach uważał islam za „szkodliwą naleciałość” na „zdrowym ciele” „autentycznych” kaukaskich obyczajów.
Przyjeżdża więc nasz Przecławski i zaczyna dekonstruować naiwny obraz Szamila oczarowanego zdobyczami europejskiej cywilizacji w Rosji, jaki suflowała miejscowa prasa, a który chłonęli jej łatwowierni czytelnicy. Dał temu wyraz w swoim Dzienniku opublikowanym w „Russkiej starinie”. Jak komentowała redakcja: „Pod piórem narratora groźny niegdyś imam Czeczenii i Dagestanu jawi się jako dość kłótliwy i słabowity staruszek, demonstrujący swoim charakterem wszystkie cechy, nie zawsze godne pochwały, ale za to typowe dla górali kaukaskich. W swoim życiu domowym i rodzinnym zesłany do niewoli Szamil daleki jest od postaci, jaką wyobrażaliśmy sobie w jego ojczystych górach Kaukazu, sądząc po jego długoletniej wojnie z Rosją”. Skąd to rozczarowanie? W rzeczywistości podczas pobytu w Kałudze Szamil cały czas starał się utrzymywać kontakty z sufickimi liderami Kaukazu Północnego. Poza tym, „przestrzegając ściśle reguł szariatu” – jak podaje podpułkownik – konsekwentnie naciskał na rosyjskich urzędników, a nawet na samego cara, by uzyskać przed swoją śmiercią zgodę na wyjazd do Mekki.
Wyjechać z Kaługi, której klimat wyjątkowo nie służył kaukaskim jeńcom, chcieli też inni członkowie jego rodziny. Zięciowie Abdurahman i Abdurahim nachodzili np. Przecławskiego i w tajemnicy prosili, by załatwił im służbę w rosyjskiej kawalerii na terenie Dagestanu. Szamil o tym wszystkim wiedział i się wściekał, że oficer miesza się w jego rodzinne sprawy. Ale zgody nie nadchodziły. Szamil wyciągnął więc wniosek (czy też ktoś mu tak podpowiedział), że to Przecławski torpeduje jego starania o organizację podróży do Mekki. Wiosną 1863 r. poinformował w związku z tym miejscowego gubernatora o swoim „skrajnym niezadowoleniu” z pracy podpułkownika. Okrasił to donosami, jakoby mający polskie korzenie prystaw opowiadał mu o wybuchu powstania styczniowego. Ulubiony syn Szamila Kazi-Mahomet zwrócił się do władz z prośbą od ojca, by zamienić „Polaka” na oficera „o czysto rosyjskim pochodzeniu”. Dłużej go nie zniosę – ponownie pisał Szamil o Przecławskim do kałuskiego gubernatora Władimira Spasskiego w sierpniu 1865 r. Za odwołaniem prystawa był też od początku naczelnik sztabu Armii Kaukazu generał Aleksandr Karcow, który od razu poparł postulat zamiany go na „rosyjskiego oficera wiary prawosławnej”.
Imam tkwił jednak w błędzie, sądząc, że oficer średniego szczebla jest w stanie zaszkodzić jego prośbie zawartej w petycji do cara. To sam namiestnik, wielki książę Michaił Nikołajewicz i inni wysocy urzędnicy wyrażali wobec niej swój sprzeciw, obawiając się, że gdyby wiadomość o podróży Szamila dotarła na Kaukaz, tamtejsi górale ponownie chwyciliby za broń.
Finał? W 1866 r. Ministerstwo Wojny zwolniło Przecławskiego z funkcji prystawa. Powód? Przecławski spędzał dużo więcej czasu z Abdurahimem i młodymi członkami rodziny Szamila niż z nim samym i Kazi-Mahometem. A nadzór stanowił tylko jedno z powierzonych mu zadań. Należało do nich także zbliżenie się do samego Szamila, zdobycie jego zaufania, przyjaźni i wdzięczności. Tego bez wątpienia nie udało mu się osiągnąć.
Przecławskiego ostatecznie oczyszczono z „zarzutów”, ale co się biedak musiał przy tym natłumaczyć! Powtarzać po stokroć, że opuścił wraz z rodziną ziemie Królestwa Polskiego 25 lat temu i „nie ma nic wspólnego z rodakami”. W oficjalnych życiorysach podawał, że jego rodzina wywodzi się z dworianstwa guberni twerskiej. W 1873 r. opuścił służbę w randze podpułkownika. Kaukaz go jednak dalej ciągnął i w 1877 r. zaciągnął się tam ponownie podczas wojny rosyjsko-tureckiej, dosłużywszy się stopnia pomocnika gubernatora wojskowego obwodu erzerumskiego. Co o tym wszystkim myśleć? Po pierwsze po powstaniu styczniowym polskość w Imperium Rosyjskim staje się – jak widać – mocno podejrzana, a jakiekolwiek związki z powstaniem stają się mocnym „hakiem”. O tym wszystkim musiał doskonale wiedzieć Szamil. A po drugie – sytuacja, gdy podbite narody nawzajem na siebie donoszą jest bardzo wygodna dla carskich elit. Dać każdemu przywódcy zbuntowanego ludu osobistego „Polaka”, by mógł nań wylewać swoje żale i frustracje – rozwiązanie wprost idealne.
Dr Jerzy Rohoziński, historyk, antropolog kultury, adiunkt w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami (Instytut Pileckiego), interesuje się historią społeczno-religijną Rosji carskiej i ZSRS. Autor książek: „Święci, biczownicy i czerwoni chanowie. Przemiany religijności muzułmańskiej w radzieckim i poradzieckim Azerbejdżanie”; „Bawełna, samowary i Sartowie. Muzułmańskie okrainy carskiej Rosji 1795–1916”; „Gruzja. Początki państw”; „Narodziny globalnego dżihadu”; „Najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie. Gruzja pod panowaniem rosyjskim 1801–1917”; „Pionierzy w stepie? Kazachstańscy Polacy jako element sowieckiego projektu modernizacyjnego”. Odznaczony Złotą Odznaką Zasługi Związku Sybiraków.
Źródło ilustracji: „Russkij chudożestwiennyj listok” 1859–1860
Bibliografia:
Paweł Platon Przecławski, Nrawy i obyczai w Dagestanie, „Wojennyj sbornik” 4, 1860 (П.-П. Г. Пржецлавский, Нравы и обычаи в Дагестане, „Военный сборник” № 4. 1860), s. 271–318.
Moshe Gammer, Muslim Resistance to the Tsar. Shamil and the Conquest of Chechnia and Daghestan (London: Frank Cass, 1992)
Uwe Halbach, Islam in the North Caucasus, „Archives de sciences sociales des religions”, 115 (2001), s. 93–110. Austin Jersild, Orientalizm po rosyjsku. Górale Kaukazu Północnego i pogranicze gruzińskie, 1845–1917, tłum. Jerzy Rohoziński, PIW Warszawa 2022.