Flat Preloader Icon
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
">
">
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
">
">

Krzyże na Syberii Wschodniej – znaki polskiej obecności. Wspomnienie świadka

17/04/2023

Eugeniusz Niebelski

Stary kościół w Irkucku, do dziś nazywany „kościołem polskim”, jest od dawna własnością miasta – to sala koncertowa z organami („organowa sala”), w której odbywają się regularnie koncerty. W latach po pieriestrojce robiono w kościele jakieś remonty, także na samej wieży, ze szczytu której zdjęto krzyż, by założyć nowy. Stary – drewniany, obity blachą (już dobrze zardzewiałą) – by nie „poszedł” na śmietnik, zabrano do nowego kościoła, położonego po drugiej stronie Angary. Pozostawał gdzieś w zakamarkach budynku kurialnego; nie wiedziano, co można by z nim zrobić. Gdy latem 2007 r. byłem w Irkucku na kwerendzie archiwalnej dotyczącej losów zesłańców po powstaniu styczniowym, z rozmów z księdzem Andrzejem Sz. o starym „polskim kościele” dowiedziałem się o krzyżu. Przekonywałem, że nie powinien być tak całkowicie „zapomniany” – bo w tym krzyżu-symbolu, znaku polskiej, katolickiej obecności w Irkucku, zamknięta jest także historia Kościoła na Syberii. A pierwsze misje katolickie w Irkucku i na Syberii rozpoczynali w pierwszych dekadach XIX w. właśnie polscy duchowni: najpierw ojcowie jezuici, po nich bernardyni, a od połowy wieku, przez kilkadziesiąt następnych lat proboszczował tam ks. Krzysztof Szwermicki (Szwernicki), marianin, który na początku lat osiemdziesiątych wybudował (głównie z polskich składek) wspomniany kościół.

Krzyż z irkuckiego kościoła

Gdy raz i drugi pojechałem z ks. Andrzejem do parafii w odległej wiosce Wierszyna, sławnej z tego, że żyją tam potomkowie osiedleńców Polaków, którzy na początku wieku XX przybyli z Królestwa Polskiego dobrowolnie, i że nadal w wiosce mówi się po polsku, narodził się pomysł na irkucki krzyż. W Wierszynie był stary drewniany kościółek, który po pieriestrojce zaczął na nowo pełnić funkcję świątyni w odrodzonej wspólnocie wiernych. Uznaliśmy z ks. Andrzejem, że gdzieś tutaj „zainstalujemy” ten krzyż – niechże nawet się rozpadnie z upływem czasu, ale na oczach ludzi, którzy dowiedzą się o jego istnieniu. Wewnątrz maleńkiego kościółka nie było na to miejsca, a w ogóle była tam już w ołtarzu figurka ukrzyżowanego Pana Jezusa z utrąconymi ramionami, do której w latach bolszewickich prześladowań Kościoła strzelano jak do tarczy (odbita rykoszetem kula wybiła oko strzelającemu, a był to niestety tamtejszy Polak, bolszewik). Figurkę następnie przechowano we wsi i służyła w potajemnych nabożeństwach. Pasyjka wystarczająco mocno świadczyła o dawnych, trudnych czasach, więc krzyż przybiliśmy na zewnętrznej ścianie kościółka, od strony prezbiterium. Podczas kilku moich pobytów w następnych latach w Wierszynie sprawdzałem, czy „nasz” krzyż nadal rozciąga ramiona na surowych balach świątyni. Był! W 2017 r. był w Wierszynie oryginalny podróżnik i autor filmików („Gregor w drodze”) dostępnych w Internecie (YouTube Mix). Nagrał film-reportaż „Wróciłem z Syberii”, który dość przypadkowo obejrzałem ostatnio, z zaskoczeniem „odkrywając” na kościółku wierszyńskim opisywany krzyż z wieży kościoła w Irkucku. Później widziałem inny, nowszy film „Polska wieś na Syberii – Wierszyna”, autorstwa KamperManiaka, gdzie też można zobaczyć ten krzyż. Czy przybity przeze mnie krzyż jest w Wierszynie nadal? Dziś, w dobie wojny na Ukrainie,  trudno o swobodny kontakt nie tylko z Syberią.

Jerozolimski cmentarz

W tamtym pierwszym roku zapoznawania się z Irkuckiem i jego „polską” historią powędrowałem także na dawny cmentarz, zwany Jerozolimskim, na którym w przeszłości grzebano wszystkich zmarłych irkutczan, w osobnych kwaterach: prawosławnych, katolików, ewangelików, ale także żydów i buriatów. Ale teraz cmentarza już nie było, choć duży teren, z dawnym murowanym ogrodzeniem, w większości się zachował. Był za to „park kultury i wypoczynku”, z całymi zdziczałymi, zielonymi fragmentami, w gęstwinie których skrywało się często „dziwne” towarzystwo, a w okolicach wejścia głównego rozłożone było wesołe miasteczko, z karuzelami i muzyką. Nadzieja, że na tym miejscu odnajdzie się jakiekolwiek ślady katolickich (lub choćby innych) grobów okazała się płonna. Tylko od jednej, zewnętrznej strony „parku” zestawiono może kilkanaście starych nagrobków – katolickich pośród nich nie było. Owszem, jeden pomnik na „cmentarzu” się ostał, na skraju dawnych katolickich kwater. Nie zniszczono go w czasach bolszewickich tylko dlatego, choć jest już bez krzyża, że to mogiła dekabrysty – Józefa Poggio (Josifa Podżio), katolika, zmarłego w styczniu 1848 r. W następnej dekadzie obserwowałem, jak cmentarz-park jest porządkowany: usunięto wesołe miasteczko, zlikwidowano miejsca z dziką zielenią, a cały teren zasypywano grubą warstwą ziemi. Widać było, że pod nią niczego nie szukano, ale pośród traw pozostawiono nieliczne fragmenciki kamiennych płyt nagrobnych, z których raczej niczego nie można się dowiedzieć. W kilku miejscach przy ogrodzeniu ustawiono duże tablice – schemat dawno zapomnianego cmentarza. Ale nikt już nigdy się nie dowie, gdzie w 1894 r. pochowano proboszcza ks. Szwermickiego. Ostatni raz byłem w tym „parku” w 2017 r. Obserwowałem jak przez otwartą bramę wjeżdżał od czasu do czasu jakiś osobowy samochód, z którego wypuszczano pieska, by zażył trochę swobody.

Sławna syberyjska Tunka

Jeszcze w roku 2017 z ks. Andrzejem podjęliśmy inne działania. Te z kolei związane były z „polskim” cmentarzykiem w wiosce Tunka (na zachód od południowego skraju Bajkału), w której w latach 1866–1875 przebywało na osiedleniu 156 duchownych, zesłanych na Sybir po powstaniu 1863 r., z których kilkunastu tam zmarło i tam zostało pochowanych. Jeszcze w okresie międzywojennym cmentarzyk istniał, choć już naruszony zębem czasu, bo nikt o niego nie dbał: pozostały resztki dawnego drewnianego ogrodzenia, poprzewracane krzyże, przysypane piaskiem mogiły. W 1933 r. Tunkę i cmentarzyk odwiedził polski wojskowy, pisarz i podróżnik, adiutant Marszałka Piłsudskiego – Mieczysław Lepecki, wędrujący wtedy szlakiem zesłania młodego Ziuka, który w Tunce był na zesłaniu w latach 1890–1892. Po Lepeckim cmentarzyka nikt z Polaków chyba już nie nawiedzał; zniknął całkowicie, zapewne przykryły go ruchome piaski. Dopiero na początku XX w. cmentarzyk został „odnowiony” (ks. Andrzej miał w tym swój osobisty udział), a opieką objęła go irkucka wspólnota katolicka i polski konsulat. Cmentarzyk mieści się teraz na skraju czynnego cmentarza prawosławnego, w lesie, w pobliżu Irkutu. Jest ogrodzony płotkiem, a w centrum stoi mocny, niewysoki drewniany krzyż łaciński, ale nie ma żadnej informacji, co to za miejsce. Polscy turyści nawiedzający tamte tereny miewali problemy, jak cmentarzyk odszukać. Ks. Andrzej zrobił więc drewniany drogowskaz z polskim napisem „Cmentarz”; w 2007 przybiliśmy go na widocznym z daleka miejscu, wysoko na sośnie, na skraju lasu. Z nadzieją, że nikt tam po niego nie sięgnie. W następnym roku już go nie było. Za każdym moim pobytem na Syberii odwiedzałem Tunkę i cmentarzyk, i zauważyłem, że polscy turyści jednak go nawiedzają, a znakiem ich pobytu były zawieszane na krzyżu różańce, polskie orzełki i proporczyki. To dawało nadzieję, że nie zostanie zapomniany. Podjęto też z polskiej strony oficjalne próby trwałego upamiętnienia tego miejsca.

Na przełomie XX i XXI w. latami ciągnęła się sprawa wystawienia na „księżowskim cmentarzyku” w Tunce kamiennego krzyża-pomnika z nazwiskami pochowanych tam polskich księży. Byłem tą osobą, która sporządziła (m.in. na bazie dokumentów z irkuckiego archiwum) pełny imienny wykaz pogrzebanych tam duchownych, z datami ich śmierci, który zaplanowano wyryć na pomniku. Kilka lat wstecz było już blisko zrealizowania projektu. Była też wstępna zgoda władz Burjacji i… nagle wszystko przepadło. Czy przyjdzie na to kiedyś dobry czas?

Pamięci usolskich katorżników

Jest jeszcze w dalszych okolicach Irkucka inne miejsce naznaczone polską obecnością – i w przeszłości i dziś – także krzyżami. To Usole nad Angarą, które dobrze poznałem. Miejsce polskich zesłań w XIX i XX w. Po 1863 r. było tam kilkuset zesłańców-katorżników, pośród których wiele ważnych postaci władz najwyższych powstania w Królestwie i na Litwie, a m.in. były carski oficer, potem członek podziemia litewskiego Józef Kalinowski, jeszcze później karmelita bosy o. Rafał, a dziś święty Kościoła katolickiego i patron Kościoła na Syberii. Tamta zesłańcza wspólnota miała w Usolu swoją kaplicę i także osobny cmentarzyk, bo niektórzy niestety tam pomarli. Cmentarzyka dziś nie ma, ale pozostał budynek kaplicy – teraz już jako prywatny dom mieszkalny. I kaplica i cmentarzyk zostały utrwalone na rysunkach dwóch zesłańców usolskich – Stanisława Katerli i Maksymiliana Oborskiego. Na kaplicy (rys. Katerli z lat 1866–1868) były dwa niewielkie krzyżyki: na szczycie dachu i na ganeczku prowadzącym do wnętrza. Na cmentarzyku z kolei (rysunek Oborskiego z 1867 r.) dominował centralny, duży krzyż u pierwszej mogiły, stojący w sąsiedztwie brzóz.

Do Usola przybyli współcześnie, śladem Józefa/Rafała Kalinowskiego, karmelici bosi – są więc bracia ze swoim nowym kościółkiem i klauzurowe siostry ze swoim klasztorem na skraju miasta. I siostry (we wspólnocie są nie tylko Polki) i bracia karmelici służą wszystkim tamtejszym katolikom. Oby jak najdłużej.

Tam gdzie Polacy walczyli…

I jeszcze jedno miejsce – wyjątkowo ważne w polsko-syberyjskich dziejach – Miszycha nad wschodnim brzegiem Bajkału, tragiczne miejsce polskiego powstania zbrojnego, przegranego latem 1866 r. (w listopadzie t.r. rozstrzelano w Irkucku czterech przywódców „buntu”). Jest tam polski krzyż i mogiła 8–9  poległych w tych walkach powstańców. Dawniej stał tam, wzniesiony jeszcze w XIX w., drewniany krzyż, na którym napisano po rosyjsku, że pogrzebano tu polskich buntowników poległych w walkach z wojskiem pod Miszychą 28 czerwca 1866 r. Jeszcze w wieku XX miejsce to odnowiła rosyjska młodzież – komsomolcy. Po pieriestrojce nowy krzyż i pamiątkowy napis (po polsku i rosyjsku) postawiło polskie przedstawicielstwo w Irkucku. Nadal stoi – odbywały się przy nim rocznicowe spotkania syberyjskich Polonusów (z Irkucka i Ułan-Ude), przedstawicieli Konsulatu RP w Irkucku, księży polskich, a niekiedy także przygodnych turystów z Polski. Odprawiano msze święte, wspomnienia o powstaniu, potem towarzyskie biesiady. Byłem tam kilkakrotnie – indywidualnie i także na wspomnianych rocznicach, a w 2016 r. nawet porządkowałem z innymi okolice krzyża, zgarniając pokoszone trawy i siano. Przybył wtedy do Miszychy z konsulem Markiem Zielińskim gość „egzotyczny”, profesor uniwersytetu w Tokio, pan Koji Morita, polonista (!), zajmujący się naukowo polskimi gwarami na Białorusi (tym razem miał badać gwarę polską w Wierszynie).

We Wschodniej Syberii miejsc polskiej przymusowej obecności w XIX w. jest, szczególnie za Bajkałem, wiele. Ale tam już nic po Polakach nie pozostało.

Prof. dr hab. Eugeniusz Niebelski

O tych i innych historiach polskiej obecności na Syberii Wschodniej można przeczytać więcej w następujących książkach:

Polacy w Irkucku w XIX i XX wieku, red. nauk. E. Niebelski, Lublin 2020;

Rok 1863 w kilku odsłonach, red. E. Niebelski, Lublin 2017;

Józef Kalinowski św. Rafał. W kręgu ludzi i kultu, red. E. Niebelski, Lublin 2018;

Niebelski E., „Lepsza nam kula niźli takie życie!” Polskie powstanie nad Bajkałem w 1866 roku, Lublin 2018.

Skip to content