Flat Preloader Icon
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
">
">
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
">
">

Polscy uchodźcy wojenni w Santa Rosa

10/05/2023

Witold Chmielewski

Opuszczenie wraz z Armią gen. Andersa Związku Sowieckiego przez blisko czterdziestotysięczną rzeszę polskiej ludności cywilnej, deportowanej tam w latach 1940–1941, rodziło potrzebę osiedlenia tych ludzi na okres trwania działań wojennych. Wśród ewakuowanych z „nieludzkiej ziemi” było ponad 18 tys. dzieci i młodzieży. Niemal półtora tysiąca uchodźców trafiło aż do Meksyku.

Z Sybiru do Meksyku

Wielu polskich uchodźców skierowano do Indii, Afryki Środkowo-Wschodniej i Południowej (Uganda, Tanganika, Rodezja Południowa, Rodezja Północna, Unia Południowej Afryki). Jesienią 1944 r. 834 osoby przybyły do Nowej Zelandii. Wcześniej, bo w drugiej połowie października 1942 r., pojawiła się brytyjska propozycja tymczasowego osiedlenia Polaków w Meksyku. Rozważano możliwość skierowania tam około 23 tys. uchodźców. Podejmowane  w tej kwestii rozmowy między przedstawicielami władz brytyjskich, polskich i meksykańskich, przy udziale władz USA, uwieńczone zostały w grudniu 1942 r. podpisaniem przez premiera gen. Władysława Sikorskiego umowy z władzami Meksyku. Państwo to zgodziło się przyjąć nawet 28 tys. osób. Szybko okazało się jednak, że z powodu trudności  komunikacyjnych może zostać przetransportowanych tylko 5–10 tys. osób. Władze Stanów Zjednoczonych zadeklarowały, że są gotowe udzielić rządowi RP „jak najszerszej pomocy finansowej w zakresie pokrycia kosztów przewozów i utrzymania uchodźców w Meksyku oraz współdziałać w dziedzinie samej opieki na terenie Meksyku”. Słowa dotrzymały. Z budżetu prezydenta USA przeznaczono na ten cel 3 miliony dolarów. Wytypowano dogodne klimatycznie miejsce, w którym zamierzano tymczasowo osiedlić przybyszów z Polski. Wybór padł na hacjendę Santa Rosa, położoną 5 kilometrów od miasta Leõn w stanie Guanajuato. Teren przeznaczony na polskie osiedle obejmował powierzchnię 14 ha, na której znajdowało się kilka budynków. Po dokonaniu niezbędnych prac remontowych i adaptacyjnych, obiekt przygotowano do przyjęcia przyszłych mieszkańców.

21 kwietnia 1943 r. w obozie przejściowym dla polskich uchodźców o nazwie Country Club, znajdującym się kilkanaście kilometrów od Karaczi w Indiach (obecnie Pakistan), przystąpiono do rekrutacji uchodźców na wyjazd do Meksyku. 13 maja chętni do udania się w daleką podróż zostali przewiezieni sanitarkami Czerwonego Krzyża na statek „Old City of London”. Popłynęli nim do Bombaju, a tam przesiedli się na wielki statek o nazwie USS „Hermitage”, przeznaczony do transportu żołnierzy. Kierownikiem polskiej grupy mianowano Henryka Stebelskiego, dotychczasowego konsula RP w Bombaju. Dla przebywających na statku dzieci i młodzieży zorganizowano naukę w zakresie szkoły powszechnej. Zadania tego podjęła się grupa polskich nauczycieli pod kierownictwem Zofii Orłowskiej. Po drodze statek przybijał do portów w Australii i na Nowej Zelandii, gdzie wysiedli żołnierze z tych państw. Polakom, zwłaszcza dzieciom, wręczono tam liczne podarunki, w tym odzież i słodycze.

Na amerykańskiej ziemi

25 czerwca uchodźcy przypłynęli do Los Angeles, gdzie zostali niezwykle ciepło powitani przez Polonię amerykańską. Następnie udali się pociągiem do Meksyku. Do Leõn pociąg z uchodźcami przyjechał 1 lipca. Na dworcu Meksykanie przyjęli umęczonych przybyszów z dalekiego kraju ze łzami w oczach. Do gości z Polski w serdecznych słowach przemówił prezydent miasta. Grała orkiestra wojskowa. Pierwszym transportem dotarło do Santa Rosa 706 uchodźców, w tym 540 dorosłych i 166 dzieci.

W tym czasie zorganizowano też drugą grupę uchodźców pod kierownictwem inżyniera Władysława Rattingera. Liczyła ona 726 osób, w tym 408 dzieci (dwie trzecie pasażerów stanowiły kobiety i dziewczęta). W podróż wyruszono z Bombaju 16 września 1943 r., również okrętem USS „Hermitage”. Zawijając po drodze do Melbourne w Australii i przepływając w pobliżu Wyspy Bora Bora, uchodźcy dotarli 24 października 1943 r.  do Los Angeles. Uroczyste i pełne meksykańskiego temperamentu powitanie drugiej grupy odbyło się 2 listopada, również na dworcu w Leõn. Grała orkiestra, strzelały fajerwerki. Przerażone dzieci myślały, że na nowo rozpoczęła się wojenna strzelanina.

W skład drugiej grupy przybyszów wchodziła duża część (285) wychowanków Zakładu Wychowawczego im. gen. Władysława Sikorskiego – polskiego sierocińca utworzonego w Indiach.

Łącznie przyjechały do Santa Rosa 1432 osoby. Większość stanowiły kobiety i dziewczęta. Większość ich mężów, braci czy ojców wstąpiła do wojska. Tylko około czwarta część mieszkańców osiedla tworzyła pełne rodziny. Wśród przybyszów najwięcej było rolników, poza tym kilkudziesięciu urzędników, policjantów i leśników. Najmniejszą grupę stanowiła inteligencja. Było to 3 lekarzy, 3 farmaceutów, 3 inżynierów budowlanych, 2 inżynierów rolnych, 10 właścicieli ziemskich, kilkunastu nauczycieli i innych osób z wykształceniem gimnazjalnym.

W lipcu 1945 r. mieszkańcy osiedla mieli do dyspozycji 397 pomieszczeń indywidualnych. W osadzie był też kościół (pod wezwaniem św. Róży), budynek administracji, teatr, obiekty edukacyjne, szpital, warsztaty, piekarnia, pralnia oraz trzy łaźnie. Poziom życia uchodźców  w Meksyku był wyższy niż w Afryce, Indiach czy Iranie. Jednak zmieniająca się sytuacja polityczna i militarna w Europie i na świecie, a także kwestie finansowe powodowały, że zaniechano sprowadzania tam kolejnych grup uchodźców.

Osiedlem Santa Rosa zarządzał początkowo Eric Phibrook Kelly z USA, a następnie Bohdan Szmejko, delegat polskiego Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej w Londynie. W ramach administracji osiedla funkcjonowały: Dział Społeczny, Wydział Techniczny, Dział Gospodarczy, Dział Rolniczy, Referat Pracy Kulturalnej i Referat Propagandy. Szkolnictwem  kierował Feliks Sobota – delegat Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.

Działalność osiedla, zwłaszcza finansowo, mocno wspierała Rada Polonii Amerykańskiej pod kierownictwem mecenasa Franciszka Xawerego Świetlika. Rada reprezentowała emigrację polską w USA i amerykańskie organizacje charytatywne, zwłaszcza katolickie (głównie National Catholic Welfare Conference – Krajowa Katolicka Konferencja Dobroczynności). Duże zaangażowanie wykazywał Związek Narodowy Polski, Związek Polek w Ameryce, Polski Czerwony Krzyż i szereg innych organizacji oraz instytucji, a także indywidualni darczyńcy. Pomocy udzielał polski korpus dyplomatyczny w USA i Meksyku.

Ważną rolę w życiu osiedla spełniała służba zdrowia, bowiem mimo upływu czasu, dawały o sobie znać skutki tułaczego losu: wycieńczenie organizmów w następstwie głodu i uciążliwych warunków życia w łagrach i kołchozach. W osiedlu było około 200 inwalidów, poszkodowanych wskutek działań wojennych. Wymagali oni troskliwej opieki medycznej, a często i wsparcia psychicznego. Wśród uchodźców szerzyła się malaria. W tej sytuacji dokładano wszelkich starań, aby mieszkańcom osiedla zapewnić dobrą opiekę lekarską.   Utworzono Dział Zdrowia, uruchomiono szpital z dwoma oddziałami dla kobiet i mężczyzn  (24 łóżka), dwoma oddziałami dziecięcymi (12 łóżek). W oddzielnym budynku przeznaczonym dla chorych zakaźnie utworzono dwa oddziały (po 10 łóżek). Pacjentami opiekowało się 3 lekarzy i 17 pielęgniarek. Część pomieszczeń szpitalnych została specjalnie dobudowana. Polscy lekarze leczyli również ludność okoliczną, która korzystała z opieki lekarskiej bezpłatnie. Z kolei mieszkańcy osiedla, gdy zaszła taka potrzeba, byli przyjmowani w szpitalu w Leõn. Zaopatrzenie osiedla w lekarstwa i urządzenia sanitarne finansowała Rada Polonii Amerykańskiej. Utrzymywała też 25 łóżek szpitalnych.

Pod koniec 1943 r. Poselstwo RP sformowało z grona mieszkanek osiedla Santa Rosa grupę ochotniczek do Pomocniczej Służby Wojskowej Kobiet.

Ocalić polskość

Istotną rolę w życiu osiedla spełniały osoby duchowne. W różnych okresach jego istnienia posługę sprawowali tam: ksiądz, dwaj ojcowie marianie, franciszkanin, siedem sióstr felicjanek i ksiądz greckokatolicki. Bardzo pożyteczną rolę w życiu osiedla, zwłaszcza w dziedzinie wychowania i opieki nad dziećmi, położyły siostry felicjanki, które pracowały we wszystkich placówkach oświatowo-wychowawczych osiedla. Rezultaty ich pracy widoczne były także na polu działalności kulturalnej (biblioteka, chór).

Z uwagi na dużą liczbę dzieci i młodzieży wśród mieszkańców osiedla, bardzo ważną kwestię stanowiły sprawy wychowawcze i dydaktyczne. Uruchomione zostało przedszkole dla około 50 dzieci pod kierownictwem Florentyny Kulibaby. Powstała też duża szkoła powszechna. Jej kierowniczką została Zofia Orłowska, a po niej Zygmunt Ejchorszt i felicjanka, siostra Maria Joanna D’Arc-Szczawiński. Zajęcia realizowano według ustawy „jędrzejewiczowskiej” z 11 marca 1932 r. W październiku 1943 r. naukę rozpoczęło 166 uczniów. Już kilka miesięcy później szkoła osiągnęła rekordową liczbę 528 uczniów. Najwięcej dzieci – 122 – uczyło się w klasie pierwszej. 101 uczniów było pełnymi sierotami, a 258 – półsierotami. Wiosną 1944 r., spośród ogółu 527 uczniów szkoły powszechnej w Santa Rosa, najwięcej pochodziło z terenu województwa wołyńskiego – 125, lwowskiego – 80, tarnopolskiego – 75, poleskiego – 61. Najmniej zaś z poznańskiego – 1, kieleckiego – 2, krakowskiego i śląskiego – po 3.

W osiedlu istniało też Gimnazjum Ogólnokształcące pod dyrekcją marianina, ks. Józefa Jarzębowskiego. 28 września 1944 r. uczęszczało do niego 59 uczniów, a w grudniu 1945 r. –  50. Prężnie rozwijało się również szkolnictwo zawodowe. Kształciło ono uczniów w zakresie techniki dentystycznej, srebrnictwa artystycznego, krawiectwa i handlu. Podstawowym zadaniem tych szkół było nie tylko kształcenie dzieci i młodzieży, ale przede wszystkim utrzymanie ich tożsamości narodowej.

W Santa Rosa rozwinął prężną działalność Związek Harcerstwa Polskiego, początkowo pod kierownictwem ks. Zygmunta Jagielnickiego, a następnie pod opieką ks. Jarzębowskiego. Harcerze systematycznie odbywali zbiórki, uczestniczyli w życiu osiedlowym, m.in. występowali podczas okolicznościowych wieczornic, uroczystości państwowych i religijnych. Wielkim wydarzeniem była wymiana w stolicy Meksyku sztandarów pomiędzy harcerzami polskimi a tamtejszymi skautami. Następował dalszy wzrost liczby zuchów i harcerzy. Łącznie organizacja ta zrzeszała 250 osób. Powstały kolejne dwie drużyny żeńskie: im. Królowej Jadwigi i im. św. Teresy. W 1944 r. istniały trzy dziewczęce gromady zuchowe i jedna chłopięca.

Dumą osiedla była biblioteka, która w 1946 r. liczyła około 14 tys. woluminów pochodzących w dużej mierze z darów Polonii amerykańskiej i była jednym z największych księgozbiorów polskich w Ameryce Łacińskiej.

Skąd jesteś? – Nie pamiętam…

Tzw. sierociniec, noszący imię gen. Władysława Sikorskiego był placówką opiekuńczo-wychowawczą. Kierował nim najpierw Zygmunt Ejchorszt, a następnie felicjanka, siostra Maria Joanna D’Arc-Szczawiński. W zakładzie było 88 sierot, których rodzice zmarli w Związku Sowieckim z wycieńczenia, mrozu i chorób. Kolejnych 11 wychowanków miało rodziców w Polsce, 72 – w wojsku, a rodzice 94 lub 97 wychowanków nadal przebywali w Związku Sowieckim. Na ogólną liczbę 268 wychowanków, przebywających w sierocińcu w końcu kwietnia 1944 r., najwięcej było dzieci pochodzących z województwa wołyńskiego (58) i lwowskiego (39), a najmniej z warszawskiego (6). 34 dzieci nie pamiętało, gdzie mieszkały przed wojną.

W drugiej połowie 1945 r., w zmienionej po wojnie sytuacji politycznej w Polsce i na świecie, pojawiła się kwestia zakończenia działalności osiedla. Zdecydowana większość jego mieszkańców nie chciała wracać do zniewolonej ojczyzny, tym bardziej, że ich rodzinne strony znalazły się przeważnie na obszarach zagarniętych przez Związek Sowiecki. W tej sytuacji władze osiedla, Polonia amerykańska, w tym parlamentarzyści polskiego pochodzenia oraz polscy dyplomaci w USA i Meksyku związani z rządem RP na uchodźstwie, podjęli starania o wysłanie chociaż części uchodźców do Stanów Zjednoczonych. Do 3 października 1946 r., na koszt Rady Polonii Amerykańskiej, wyjechało tam 264 wychowanków sierocińca pod opieką czterech sióstr felicjanek i kilku innych opiekunów. W trosce o zachowanie tożsamości narodowej, dzieci umieszczono w  opiekuńczych ośrodkach polonijnych prowadzonych przez zakony bądź w takich, w których pracowali polscy wychowawcy. Poza wychowankami sierocińca, do USA udały się równocześnie 284 inne osoby, a kolejne szykowały się do wyjazdu.

Z Santa Rosa w świat

Uchodźcy z Santa Rosa osiedlili się także m.in. w Kanadzie, Wielkiej Brytanii i w Ameryce Południowej. Kilkadziesiąt osób wróciło do Polski. Na przedmieściu  Meksyku Tlalpan Zofia Orłowska utworzyła w 1947 r. Schronisko dla Dzieci Polskich, prowadzone przez polskich nauczycieli. Przewinęło się przez nie kilkudziesięcioro wychowanków. Schronisko zakończyło swoją działalność w październiku 1952 r. Zofia Orłowska wyjechała do USA, a następnie do Wielkiej Brytanii. (W latach 1959–1986 była nauczycielką języka polskiego w Fawley Court pod Londynem. Wśród jej znamienitych wychowanków jest dr hab. Andrzej Suchcitz z Instytutu Polskiego im gen. Sikorskiego w Londynie. Zmarła w wieku 90 lat w Fawley Court 16 maja 1995 r. i tam jest pochowana).

Do USA wyjechało co najmniej 750 wychowanków Santa Rosa. Jeszcze do niedawna w okolicach Chicago organizowano zjazdy mieszkańców osiedla.

Dr hab. Witold Chmielewski jest wykładowcą Akademii Ignatianum w Krakowie

Fotografie i skany ze zbiorów Autora. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Skip to content