Flat Preloader Icon
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
"><font style="vertical-align: inherit
"><font style="vertical-align: inherit
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
"><font style="vertical-align: inherit
"><font style="vertical-align: inherit
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
"><font style="vertical-align: inherit
"><font style="vertical-align: inherit

Polityka historyczna w Rosji jako substytut ideologii państwowej

4/06/2024

Jan Raczyński

(Русскоязычная версия статьи в конце текста)

Dziś polityka historyczna zajmuje w Rosji mniej więcej to samo miejsce, co ideologia w czasach sowieckich. Nie chodzi tylko o narzucanie zatwierdzonych przez państwo interpretacji wydarzeń. Nie chodzi tylko o cenzurę, która została faktycznie wprowadzona – Roskomnadzor może zablokować każdy materiał w Internecie, zawiesić publikację gazety i cofnąć licencję stacji radiowej. Teraz zamierzają wprowadzić licencjonowanie wydawnictw – a wiele wydawnictw już się dobrowolnie asekuruje.

Jak użyźnić pustynię?

Chcę zacząć rozmowę nie od obecnej polityki historycznej władz rosyjskich, ale od pewnej okoliczności, która jest często pomijana. Patrząc na kraje postsowieckie i szerzej na byłe kraje socjalistyczne, nasuwa się pytanie: dlaczego niektórym z nich udało się przejść do demokracji, choć nie bez zastrzeżeń, a innym się nie udało? Dlaczego w jednych krajach społeczeństwa nauczyły się zmieniać władzę, a w innych żyją pod rządami nieusuwalnych uzurpatorów? Dlaczego w Rosji, w której w latach pieriestrojki pojawiło się znacznie więcej niż gdzie indziej popularnych działaczy demokratycznych, nie mogło pojawić się prawdziwe życie polityczne? Moim zdaniem, głównym powodem jest to, że w Rosji władza sowiecka trwała pełne 70 lat. Kraje tzw. demokracji ludowej, kraje bałtyckie, mają względne szczęście – u nich ta władza trwała nieprzerwanie przez zaledwie 40 lat po zakończeniu II wojny światowej. Dlaczego jest to ważne? Bo na początku przemian w tych krajach wciąż żyli i byli aktywni ludzie, którzy pamiętali inną strukturę społeczeństwa i władzy. Ludzie, którzy na początku władzy sowieckiej mieli 20 lat, a u jej końca – 60. Wiedzieli wszystko nie z książek i opowieści innych ludzi, ale było to ich żywe, codzienne doświadczenie. W Rosji ludzie, którzy pamiętali okres przedsowiecki, mieli w najlepszym razie grubo ponad 80 lat. I nie było ich aż tak wielu. W wyniku wojny domowej i emigracji, masowych represji, kolektywizacji i deportacji, totalnej cenzury i narzucania norm nie tylko zachowania, ale nawet myśli, struktura społeczeństwa została zniszczona. Normalna struktura społeczeństwa jest jak gleba, w której cząsteczki są ze sobą związane, dlatego gleba może oprzeć się wiatrowi. Po 70 latach rządów sowieckich struktura społeczeństwa była jak piasek. Społeczne doświadczenie interakcji, doświadczenie samoorganizacji społeczeństwa zostało praktycznie utracone. Samodzierżawie nie było bynajmniej ideałem, a przed II wojną światową w Europie w pełni demokratycznych państw było niewiele. Ale nawet w państwach niedemokratycznych były obszary, których władza nie starała się w pełni kontrolować. Różnego rodzaju towarzystwa dobroczynne, koła naukowe, koła poetów i artystów, a nawet partie polityczne i związki zawodowe powstawały nie na mocy decyzji władz i nie zawsze za ich przyzwoleniem. Glebie wyjałowionej przez 40 lat, można szybko przywrócić jej żyzność. Zamiana piasku w glebę jest znacznie trudniejszym zadaniem.

Po części właśnie dlatego sytuacja polityczna Rosji i Ukrainy jest tak różna. Znaczna część Ukrainy też przez 70 lat znajdowała się pod panowaniem sowieckim – ale jest też część, w której ta potęga pojawiła się dopiero w 1939 r., po pakcie Stalina z Hitlerem. A w ciągu 40 lat powojennych nie udało się wymazać pamięci o dawnym życiu i dawnych wartościach na Zachodniej Ukrainie. Myślę, że dzięki temu życie polityczne Ukrainy stało się możliwe i realne. Innym przykładem jest Mołdawia, gdzie dwie części kraju przeżyły wspólnie 40 z 70 lat historii przed pierestrojką. I spójrzcie, jak różna jest tam polityczna teraźniejszość. Powodem, dla którego mówię o tym tak długo jest to, że te 70 lat historii Rosji, ta utrata struktury społecznej, ta atrofia społecznej muskulatury, muszą być brane pod uwagę przy ocenie wyników badań socjologicznych czy analizie możliwych konsekwencji tych czy innych reform.

Stara mapa
Sowiecka mapa Mołdawii z 1930 r. Besarabia oznaczona jako obszar okupowany przez Rumunię. Domena publiczna.

Ideologia jako narzędzie legitymizacji władzy

Co więc widzieliśmy na przestrzeni tych 70 lat, a co widzimy dzisiaj? Dla władz sowieckich niezmiennym i absolutnym priorytetem była ideologia, która miała zapewnić konsolidację społeczeństwa. Po części udało się to rozwiązać za pomocą propagandy – komunistyczna utopia ma pewną atrakcyjność, wciąż ją widzimy. Upraszczając można stwierdzić, że marksizm to ekonomiczne wypaczenie chrześcijaństwa. Głosi ideały, które są pod wieloma względami zbieżne: zaprzestanie przemocy, wyzysku, budowa jakiegoś raju na ziemi. A nawet oferowany jest prosty przepis, jak to osiągnąć. To wszystko stanowi silną pokusę.

Ideologia miała stwarzać poczucie bycia wybranym do udziału w wielkiej sprawie, w specjalnej misji, stanowiła element narodowej wyłączności. Ale w grę wchodziła nie tylko propaganda – wszak ideologia bolszewicka została zaszczepiona siłą. Zakaz krytyki tej ideologii był natychmiastowy: zamknięcie gazet opozycyjnych, delegalizacja partii politycznych, nacjonalizacja drukarni, przywrócenie cenzury zniesionej po rewolucji lutowej. Teoria walki klas i filozofia marksistowsko-leninowska nie podlegały dyskusji. W czasach  Stalina każda krytyczna wypowiedź na temat ideologii lub władz mogła zostać uznana za antysowiecką agitację i zakończyć się więzieniem, a nawet egzekucją. Nawet 70 lat po jego śmierci nikomu w Rosji nie trzeba wyjaśniać, czym jest artykuł 58. Po śmierci Stalina przyjęto nowy kodeks karny, ale zawierał on podobny artykuł 70, który za „Antysowiecką agitację i propagandę” przewidywał karę pozbawienia wolności do siedmiu lat. Wkrótce do tego artykułu dodano kolejny, który przewidywał karę za świadome rozpowszechnianie fałszywych informacji dyskredytujących sowieckie państwo i system społeczny. Oba te artykuły były wykorzystywane przeciwko dysydentom różnych przekonań, a o fałszywości „informacji” decydowała opinia władz partyjnych. Ideologia państwowa nie mogła być przedmiotem krytyki, ani nawet wątpliwości. Polityka historyczna przez te wszystkie lata odgrywała rolę drugorzędną, pomocniczą. Historia była początkowo po prostu przedmiotem ideologii. Burzenie starych pomników i stawianie nowych w pierwszych latach władzy radzieckiej było związane wyłącznie z ideologią. Nowe pomniki nie mówiły o historii, tylko o ideologii. Zainteresowanie władz historią miało raczej charakter represyjny. Uważano, że Marks stworzył materialistyczny pogląd na historię i władze walczyły z tymi, którzy postrzegali ją inaczej. To o nich mówił w 1928 r. Michaił Nikołajewicz Pokrowski, który został mianowany naczelnym radzieckim historykiem: „Historia napisana przez tych panów to nic innego jak polityka rzucona w przeszłość”. I chociaż powiedział to z przyganą, sformułowanie to weszło do użytku jako niepodważalna cecha nauk historycznych. W 1929 r. Pokrowski oznajmił: „Należy przejść do ofensywy na wszystkich frontach naukowych. Okres pokojowego współistnienia z burżuazyjną nauką dobiegł końca”. Bezpośrednim rezultatem ofensywy była tzw. „sprawa akademicka”, w której aresztowano ponad 100 naukowców, w tym wielu znanych historyków, m.in. akademików Płatonowa i Tarle. Historia nadal znajdowała się pod ścisłą kontrolą ideologiczną, ale wkrótce postawy ideologiczne zaczęły się zmieniać. Gdy początkowy, porewolucyjny entuzjazm opierający się na sloganach i obietnicach wyczerpał się, władze zaczęły szukać innych sposobów na utrzymanie lojalności społeczeństwa. Od połowy lat 30. propaganda zaczęła zwracać się ku postaciom bohaterów przedrewolucyjnej przeszłości, którzy wcześniej byli przedmiotem krytyki i kpin. Na przykład w pierwszym wydaniu Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej z 1926 r. książę Aleksander Newski – zgodnie z podejściem klasowym – został scharakteryzowany jako protegowany kupieckiej stolicy Nowogrodu, który sobie wytargował z Ordą prawo do panowania (jarłyk) w zamian za pomoc w pobieraniu daniny od swoich poddanych. A ostatnia, dość jadowita fraza w tej encyklopedii brzmi: „Cerkiew rosyjska, która dobrze dogadywała się z chanem, doceniła »pokojową« politykę Aleksandra Newskiego wobec Tatarów i ogłosiła go świętym”. Ale 12 lat po pojawieniu się tego artykułu w encyklopedii to władza sowiecka „kanonizowała” Aleksandra Newskiego – w 1938 roku ukazał się film, w którym książę pojawia się jako nieskazitelny bohater, obrońca i zbawca ojczyzny, a o Ordzie nie ma już żadnej wzmianki.

Historia na służbie systemu

Zmiana kursu rozpoczęła się w 1936 r., kiedy wystawiono sztukę Demiana Biednego „Bohaterowie”. W sztuce tej autor wyśmiał chrzest Rosji, rzekomo przeprowadzony przez księcia Włodzimierza „podczas pijackiej uczty”. Biuro Polityczne Komitetu Centralnego partii przyjęło rezolucję zakazującą wystawiania sztuki, ponieważ „bezkrytycznie oczernia ona bohaterów rosyjskiego poematu epickiego”, którzy są „nosicielami heroicznych cech narodu rosyjskiego”, a także „daje antyhistoryczny i prześmiewczy obraz chrztu Rosji, który w rzeczywistości był pozytywnym etapem w historii narodu rosyjskiego”. To był zupełnie nieoczekiwany zwrot. Charakterystyczna jest reakcja jednego z sowieckich kompozytorów: „Zamierzam pisać operę o Pugaczowie. Po tej decyzji komitetu partii nie wiem, co robić. Chciałbym porozmawiać z kimś z czołowych towarzyszy. Teraz do tematu historycznego należy podchodzić z najwyższą ostrożnością”. Eksploatacja „bohaterskich cech narodu rosyjskiego” trwała nadal, a po wojnie przerodziła się w wyraźną propagandę narodowej wyjątkowości. W 1948 r. rozpoczęła się kampania skierowana przeciwko kosmopolityzmowi, która była nie tylko nacjonalistyczna, ale i otwarcie antysemicka. W 1950 r. ukazała się w ogromnym nakładzie książka pt. „Opowieści o prymacie rosyjskim”, w której główne wynalazki i osiągnięcia naukowe przypisywano wyłącznie Rosjanom. To właśnie w reakcji na tę książkę pojawiła się później żartobliwa fraza o tym, że „Rosja jest ojczyzną słoni”.

Wraz ze śmiercią Stalina kampania się skończyła, ale naród rosyjski pozostał „starszym bratem” aż do końca władzy sowieckiej, a sukcesy militarne carskiej Rosji były już nie tylko przejawem imperializmu, ale także zwycięstwami oręża rosyjskiego. Ponieważ jednak ideologia była nadal najważniejsza, carską Rosję nadal nazywano więzieniem narodów.

Na początku pierestrojki ideologia już w dużej mierze straciła swoją atrakcyjność i siłę przekonywania – rozbieżność między teorią a rzeczywistością była zbyt oczywista. Stare hasło „Niech żyje naród radziecki – budowniczy komunizmu” dowcipnie wydłużano: „Niech żyje naród radziecki – wieczny budowniczy komunizmu”. W 1991 r. rozpadł się Związek Sowiecki. Partia komunistyczna straciła władzę, wskutek czego ideologia utraciła również swoje represyjne narzędzia. Przed władzami nowych państw pojawił się nieznany dotychczas problem – jak zapewnić stabilność w swoich krajach. Oczywiście, jest tylko jeden realny sposób na zapewnienie stabilności – konkurencja polityczna, zmiana władzy, możliwość skorygowania kursu politycznego poprzez wybory. Ale nie we wszystkich krajach władze i ludność były na to gotowe. W przypadku Rosji, niestety, doszło do zbiegu dwóch okoliczności. O pierwszej – zatomizowanym społeczeństwie – wspomniałem na początku. Druga – to specyficzne rozumienie problemów społecznych przez nowe władze rosyjskie, a raczej brak tego zrozumienia.

Zarówno Borys Jelcyn, z racji swojej biografii, jak i tzw. rząd reform, który wszystkie problemy sprowadzał do kwestii gospodarczych, traktował społeczeństwo jako przedmiot zarządzania. Jest to tradycyjna i główna wada polityki rosyjskiej, wszystkich władz rosyjskich, może z wyjątkiem Rządu Tymczasowego w 1917 r. i rządów Gorbaczowa. Rozpoczęto reformy zgodne z modelami opracowanymi dla innych typów społeczeństw. Nawet w krajach Europy Wschodniej, które nie przeżyły ani Wielkiego Terroru, ani kolektywizacji, gdzie pod koniec reżimu komunistycznego, nawet jeśli resztki własności prywatnej nie zostały zachowane, to przynajmniej pamięć o niej była wciąż żywa, nawet tam reformy napotykały trudności i opór. Rosja nie miała takich okoliczności łagodzących i, w przeciwieństwie do krajów Europy Wschodniej, nie miała doświadczenia w rozwiązywaniu sprzeczności na drodze negocjacji. Idee demokracji i rządów prawa nie stały się nową ideologią. A wydarzenia października 1993 r. [kryzys konstytucyjny w Rosji – dop. red.] pokazały, że to nie prawo znów triumfowało, ale rewolucyjna doraźność, opinia władzy wykonawczej. Poszukiwania kompromisu zostały zdecydowanie porzucone, cały nacisk położono na siłę. W dużej mierze przesądzało to już o dalszym biegu wydarzeń. Całkiem możliwe, że pierwsze tragiczne i zbrodnicze decyzje zapadały wówczas impulsywnie – w poczuciu potrzeby pokazania stanowczości i siły władzy wykonawczej. Mam na myśli początek wojny w Czeczenii – którą jednak oficjalnie też nazywano nie wojną, a przywróceniem porządku konstytucyjnego. Jelcyn i jego otoczenie prawdopodobnie obawiali się, że zgoda na negocjacje z Dżocharem Dudajewem zostanie uznana za oznakę słabości i wybrali drogę siły. Ale kolejne decyzje, mające na celu wzmocnienie nie demokracji, ale władzy wykonawczej, były podejmowane świadomie i konsekwentnie. Mniej więcej w tym samym czasie proces odtajniania dokumentów archiwalnych zaczął zwalniać, zaczęło zwalniać przenoszenie akt archiwalnych i śledczych z resortowych archiwów bezpieczeństwa państwowego do archiwów państwowych. Po rozwiązaniu parlamentu i wybuchu wojny w Czeczenii, stopniowe przechodzenie Jelcyna i jego otoczenia od demokratycznej retoryki do koncepcji silnego władcy wydaje się całkiem zrozumiałe. W tym duchu odbyły się wybory w 1996 r. Zaczął się flirt z wojskiem. Jaskrawym przykładem jest deklaracja [Anatolija] Czubajsa z 1999 r.: „W Czeczenii nie jest rozwiązywana kwestia Czeczenii, lecz sprawa nieporównywalnie ważniejsza: dziś w Czeczenii odradza się armia rosyjska”. Rozpoczęło się wspieranie wszelkich separatystów w różnych regionach byłego ZSRS: od darów Łużkowa dla Krymu [chodziło tu o wspieranie przez niego rosyjskojęzycznych mieszkańców ukraińskiego półwyspu – dop. red.] po dystrybucję rosyjskich paszportów mieszkańcom Abchazji i powszechne rozmieszczanie rosyjskich sił pokojowych. Wszystko to wzmacniało proimperialne nastroje ludności.

Uzbrojeni ludzie przy stojącym śmigłowcu
Czeczeńscy bojownicy w pobliżu zestrzelonego sowieckiego śmigłowca Mi-8 w okolicach stolicy Czeczenii Groznego. 1994 r. Fot. Mikhail Evstafiev. Domena publiczna.

Wraz z nadejściem Putina do idei silnego przywódcy, który zaprowadza porządek, zostaje dodana idea silnego państwa. I ta idea natychmiast powoduje wzrost popularności Stalina. Najprawdopodobniej dzieje się to wbrew woli Putina, który najwyraźniej szczerze potępia stalinowski terror. Ale stereotypy wykute za życia Stalina, a potem Breżniewa, wiążą potęgę państwa ze Stalinem – a jego nazwisko pojawia się, niezależnie od woli władzy, zawsze gdy mówi się o wielkim mocarstwie. Kult zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, wspierany przez władze, wzmacnia tę tendencję. Przyjęta w 2015 r. koncepcja polityki państwa w zakresie utrwalania pamięci o ofiarach represji politycznych niewiele w tym zakresie zmieniła. Z poważnego programu działań opracowanego w 2011 r., głównie przez Stowarzyszenie Memoriał, pozostała nie więcej niż jedna trzecia, przeważnie w formie niewiążących deklaracji. Polityka historyczna państwa poszła zupełnie inną drogą. Jeszcze podczas krótkiej prezydentury Dmitrija Miedwiediewa podjęto próbę «przywrócenia porządku» w historii – w 2009 r. wydano dekret o powołaniu prezydenckiej komisji do przeciwdziałania próbom fałszowania historii ze szkodą dla interesów Rosji. Komisja ta nie istniała długo, w 2012 r. została zlikwidowana i nie jest pamiętana z niczego, poza anegdotyczną nazwą, która sugeruje, że nie ma potrzeby walczyć z fałszerstwami na korzyść interesów Rosji. Ale sam fakt, że komisja została powołana, sygnalizował zaniepokojenie władz kwestiami historycznymi i ich gotowość do ich rozwiązywania metodami administracyjnymi. Wkrótce po rozwiązaniu komisji, w czerwcu tego samego roku, powstało Rosyjskie Towarzystwo Historyczne, na czele którego stanął Siergiej Naryszkin, który był wcześniej przewodniczącym wspomnianej komisji, a obecnie kieruje także Służbą Wywiadu Zagranicznego. Pół roku później dekretem Putina powstało Rosyjskie Wojskowe Towarzystwo Historyczne, którego przewodniczącym został wybrany Władimir Miedinski, także członek tej samej komisji. Przypomnijmy, że w 2011 r. Miedinski obronił rozprawę pt. „Problemy obiektywności w relacjonowaniu historii Rosji w drugiej połowie XV–XVII w.”. Twierdził w niej, że prawie wszyscy zagraniczni podróżnicy w swoich opisach oczerniali Rosję. Z tą rozprawą wiąże się głośny skandal – Rada Ekspertów ds. Historii Wyższej Komisji Atestacyjnej przytłaczającą większością głosów zaleciła pozbawienie Medinskiego stopnia naukowego, ale zalecenie to zostało zignorowane.

Święta Historia – podstawa świadomości narodowej

W 2013 r., krótko po rozpoczęciu trzeciej kadencji prezydenckiej, Putin oświadczył: „Nadszedł czas, aby przestać dostrzegać tylko to, co złe w historii, przestać karcić się bardziej niż [czyni to – dop. red.] ktokolwiek ze źle nam życzących. Krytyka jest potrzebna, ale bez poczucia godności własnej, bez miłości do Ojczyzny ta krytyka jest upokarzająca i bezproduktywna. Powinniśmy być dumni z naszej historii. A mamy się czym pochwalić. Cała nasza historia, bez wyjątku, musi stać się częścią rosyjskiej tożsamości”. Trudno zakwestionować całą historię bez wyjątków. Ale prawdziwe znaczenie tkwi w pierwszym, całkowicie fałszywym zdaniu tego fragmentu: „Czas przestać dostrzegać w historii tylko zło”. Po tych słowach Putina rozpoczęła się „walka z oszczerstwami” i stopniowe wyrzucanie ze szkół zbyt wolnościowych podręczników. Zwolennicy sowieckiej wersji historii natychmiast stali się bardziej aktywni, ale nie tylko oni. W tym czasie wyraźnie ujawnił się już rdzeń polityki Putina – idea świętości państwa. Państwo rosyjskie we wszystkich swoich wcieleniach jest najwyższą wartością, która nie może być kwestionowana. Dlatego państwo rosyjskie nie może być zbrodnicze, a jego przywódca nie może być przestępcą. Trend ten został szybko podchwycony przez wielu historyków z giętkimi kręgosłupami, a na wyniki [ich działań – dop. red.] nie trzeba było długo czekać. Na pierwszy plan wysunęła się polityka historyczna. Obecnie Wydział Nauk Politycznych Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego prowadzi studia magisterskie: Polityka historyczna. Wśród dyscyplin specjalnych w tym programie znajduje się Teoria i Praktyka Wojen Informacyjnych w Dziedzinie Polityki Historycznej. W ubiegłym roku ukazał się podręcznik „Polityka historyczna”, którego pierwszy rozdział nosi tytuł „Święta Historia – podstawa świadomości narodowej”. Święta historia nie jest tradycją biblijną. Autorzy podają, że „w przeciwieństwie do historii pozytywistycznej, która opiera się na naukowo ustalonych faktach, historia święta związana jest z narodowym systemem wartości. A jeśli dla pozytywistycznej historii głównym wymogiem jest rzetelność i potwierdzenie przez źródła, to w historii świętej nie są one wcale ważne. Najważniejsze dla niej jest stworzenie matrycy wartości przeszłości, w której fikcja jest tak samo dopuszczalna, jak historycznie wiarygodny fakt”. Oto kilka przykładów, jak powstaje taka „święta historia”. Iwan Groźny, który w 1862 r. nie znalazł miejsca na pomniku tysiąclecia Rosji w Nowogrodzie, nieoczekiwanie poprawił swoją reputację. Najpierw prorządowi historycy zaczęli udowadniać, że nie był bardziej okrutny niż inni ówcześni europejscy władcy, a następnie w 2016 r., po raz pierwszy w historii Rosji, postawiono mu w mieście Orzeł pomnik. Są i wątki bliższe niż Iwan Groźny. Coraz głośniej słychać m.in. głosy domagające się oficjalnej rewizji oceny paktu Ribbentrop-Mołotow. Zarówno Stalin, który zawarł pakt z Hitlerem, jak i kolejni przywódcy sowieccy rozumieli haniebność tego faktu i uzasadniali go potrzebą opóźnienia wojny. Istnieniu tajnego protokołu nie tylko kategorycznie zaprzeczаno – ta kwestia nie była w kraju nawet wspomniana. Obecnie nikt już nie wstydzi się protokołu o podziale obcych terytoriów, a ten sam Miedinski nazwał pięć lat temu pakt dyplomatycznym triumfem ZSRS.

Stara mapa z odręcznymi dopiskami
Mapa ostatecznego podziału Polski pomiędzy III Rzeszę a ZSRR z 28 września 1939 r. z wytyczoną granicą. Podpisy za zgodność: Stalin, Ribbentrop. Domena publiczna.

Wśród artykułów zamieszczonych na oficjalnej stronie Wojskowego Towarzystwa Historycznego znajdują się teksty poświęcone Katyniowi. Praktycznie wszystkie odnawiają stare sowieckie kłamstwa. Przypomnijmy, że całkiem niedawno agencja informacyjna TASS poinformowała, że „FSB odtajniła archiwum dotyczące egzekucji Polaków przez hitlerowców i sfałszowania »sprawy katyńskiej«”. W pewnym sensie są to rzeczywiście dokumenty o fałszowaniu „sprawy katyńskiej” – tylko że przez sowieckie służby specjalne. Niestety, ta sprawa nie została dotąd zakończona w sensie prawnym. Nie ma orzeczenia sądu, które ustaliłoby dobrze znane fakty i wskazało sprawców. Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa, Mikojana, Kalinina, Kaganowicza należy nazwać zbrodniarzami wojennymi – nie może być innej kwalifikacji dla winnych rozstrzeliwania jeńców wojennych. Oczywiście takiej decyzji nie należy dziś oczekiwać od rosyjskiego sądu. Ale jest polski sąd, który ma prawo rozpatrywać zbrodnie przeciwko polskim obywatelom.

W powyższych przykładach nie ma nic zaskakującego. W artykule pt. „Polityka historyczna współczesnej Rosji” na tejże stronie internetowej Wojskowego Towarzystwa Historycznego czytamy: „Istnieje jasne zrozumienie wytycznych historycznych, są one opracowywane i wdrażane przez ministra i historyka Miedinskiego. Wychodzi on z jasno sformułowanej koncepcji, która polega na podążaniu za interesami narodowymi w kreowaniu obrazu przeszłości. Takie podejście odpowiada zadaniu kształtowania patriotyzmu jako idei narodowej i jednoczenia narodów Rosji na podstawie wielkiej przeszłości”. W tej koncepcji nie ma miejsca na zbrodnie państwa, zwłaszcza zbrodnie przeciwko innym państwom. Nie ma też miejsca na pomniki upamiętniające takie zbrodnie. Dziś w różnych regionach Rosji zburzono już dziesiątki pomników represjonowanych Polaków, Litwinów, Estończyków, Ukraińców, Łotyszy. Wiele z tych pomników zostało wzniesionych w miejscach pochówku i na cmentarzach. Na okupowanych terytoriach Ukrainy burzone są pomniki ofiar Hołodomoru…

Połączenie megalomanii z manią prześladowczą

We współczesnej interpretacji historycznej Rosja nie jest już więzieniem narodów i praktycznie nikogo nie podbiła ani nie anektowała siłą. Logiczną konsekwencją tego trendu było stwierdzenie Dmitrija Pieskowa, że Rosja nigdy nikogo nie zaatakowała w całej swojej historii. To oświadczenie, które nie jest do końca zgodne z faktami historycznymi, padło 20 lutego 2022 r., na kilka dni przed rozpoczęciem działań wojennych przeciwko Ukrainie.

W ubiegłym roku ukazał się nowy podręcznik do historii szkolnej pod redakcją tego samego Medinskiego. Przytoczę tylko jedną pochwalną recenzję: „Nowy podręcznik do historii powinien zostać uznany za ważny kamień milowy w walce o suwerenną edukację humanitarną i naukę. Najważniejsze jest to, że kolektywny Zachód został zdefiniowany jako historyczny wróg Rosji, a wyznawanie prozachodnich idei – jako ideowe pomaganie Zachodowi. I zostało to zdefiniowane na poziomie podręcznika szkolnego!”

Dziś polityka historyczna zajmuje mniej więcej to samo miejsce, co ideologia w czasach sowieckich. Nie chodzi tylko o narzucanie zatwierdzonych przez państwo interpretacji wydarzeń. Nie chodzi tylko o cenzurę, która została faktycznie wprowadzona – Roskomnadzor może zablokować każdy materiał w Internecie, zawiesić publikację gazety i cofnąć licencję stacji radiowej. Teraz zamierzają wprowadzić licencjonowanie wydawnictw – a wiele wydawnictw już się dobrowolnie asekuruje. Na przykład kilka z nich odmówiło wydania książki o operacji polskiej NKWD.Błędne interpretacje historii mogą być już karane. W Kodeksie Karnym pojawił się artykuł 354.1 – Rehabilitacja nazizmu.Przewiduje on odpowiedzialność za zaprzeczanie faktom ustalonym wyrokiem Trybunału Norymberskiego, a także za świadome rozpowszechnianie fałszywych informacji o działaniach ZSRS w czasie II wojny światowej. Twierdzenie, że Stalin był współwinny razem z Hitlerem wybuchowi II wojny światowej okazuje się zaprzeczeniem faktów ustalonych przez Trybunał – a są już przykłady kar za takie twierdzenie. Jednocześnie niedawne oświadczenie Putina o tym, że to Polska zmusiła Hitlera do ataku, nie jest zaprzeczeniem faktów. Negatywna wypowiedź na temat działalności SMIERSZ jest interpretowana jako świadome rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Nie ma powodu, aby oczekiwać zmian na lepsze. Tydzień temu Putin zatwierdził „Podstawy polityki państwowej Federacji Rosyjskiej w dziedzinie edukacji historycznej”. Czytamy w nim m.in.: „W kontekście rosnących napięć międzynarodowych i kryzysu tożsamości narodowej, który opiera się na niszczeniu pamięci historycznej, rehabilitacji i wskrzeszaniu neokolonializmu, neoimperializmu i neonazizmu, rosyjskie społeczeństwo i państwo stoją w obliczu szeregu zjawisk, które niosą ze sobą ryzyka i zagrożenia, m.in.:

  1. nieprzyjazne działania obcych państw mające na celu zanegowanie lub umniejszenie historycznego wkładu Rosji w rozwój cywilizacji światowej;
  2. próby zniekształcania pamięci historycznej i zniekształcania prawdy historycznej, negatywne oceny wydarzeń i okresów historii narodowej, szerzenie fałszywych wyobrażeń o Rosji;
  3. wykorzystanie przez państwa Zachodu fałszowania historii jako broni w wojnie informacyjnej mającej na celu zniszczenie integralności rosyjskiego społeczeństwa i państwa”.

Sformułowania te są połączeniem megalomanii z manią prześladowczą. Nie do pomyślenia jest, aby na przykład w Wielkiej Brytanii ktokolwiek był zaniepokojony działaniami obcych państw mającymi na celu zanegowanie jej roli w cywilizacji światowej. Ale pojawienie się tego tekstu pokazuje, jak poważnie obecny rząd zamierza polegać na polityce historycznej.

Jan Raczyński jest przewodniczącym Międzynarodowego „Memoriału” – rosyjskiego stowarzyszenia na rzecz obrony praw człowieka i badającego zbrodnie stalinowskie, które zostało zdelegalizowane przez państwo rosyjskie. Jego dziadek Zygmunt Raczyński był polskim zesłańcem na Sybir (w 1905 r. został zesłany na Syberię do ciężkich robót, a następnie na zesłanie do Barguzina). W 2023 r. Jan Raczyński odebrał Pokojową Nagrodę Nobla, którą „Memoriał” otrzymał wraz z białoruskim opozycjonistą Alesiem Bialackim i Ukraińskim Centrum Wolności Obywatelskich.

Niniejszy artykuł jest zapisem wykładu Jana Raczyńskiego, wygłoszonego na Uniwersytecie w Białymstoku w dniu 15 maja 2024 r.

Opublikowano za zgodą Autora.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Elżbieta Popławska. Współpraca: Tomasz Danilecki

Rosyjskojęzyczna wersja artykułu:

Przejdź do treści