Flat Preloader Icon
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
"><font style="vertical-align: inherit
"><font style="vertical-align: inherit
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
"><font style="vertical-align: inherit
"><font style="vertical-align: inherit
Logo Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Pokaż więcej wyników

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
"><font style="vertical-align: inherit
"><font style="vertical-align: inherit

W sercu kontynentu. Sowieckie deportacje w 1945 r.

13/02/2025

Dariusz Węgrzyn

Terytorium Polski stanowiło dla Sowietów kluczowy teatr działań wojennych. Krocząc na zachód, zmierzali wprost do Berlina. By zapewnić spokój na zapleczu walczących wojsk, sowieckie organy bezpieczeństwa prowadziły operację zatrzymań, a potem deportacji do Związku Sowieckiego osób, które mogły stanowić zagrożenie dla czerwonoarmistów. Równocześnie w ramach pomocy dla nowych, zależnych od Moskwy władz komunistycznych, deportowano ich przeciwników politycznych do łagrów.

Warto prześledzić, jak wyglądało to zjawisko w ostatnim roku II wojny światowej. Gdy w styczniu 1945 r. ruszała kolejna ofensywa, Armia Czerwona miała zająć zachodnie obszary II Rzeczypospolitej i przekroczyć przedwojenną granicę polsko-niemiecką. Dla Polaków praktycznie nic się nie zmieniło. Trwało montowanie władzy komunistycznej na obszarach tzw. Polski Lubelskiej. Nadal obowiązywało porozumienie podpisane między polskimi komunistami a Sowietami 26 lipca 1944 r., które zakładało, że „w strefie działań wojennych” przestępstwa osób cywilnych podlegają jurysdykcji sowieckiego wodza naczelnego. Oznaczało to, że NKWD i kontrwywiad wojskowy Smiersz mogły aresztować Polaków, a następnie bez wyroku sądowego wywieźć ich do łagrów. Wobec tych aresztowanych nie orzeczono żadnych wyroków, a więc nie miały one też perspektywy końca kary. Miały przebywać w sowieckich obozach tak długo, jak tego sobie życzył Józef Stalin. Żeby to wybrzmiało dosadnie: polscy komuniści zgodzili się, aby obywatele państwa, w którym sprawowali władzę, byli aresztowani, a następnie przetrzymywani bez wyroku sądowego na terenie obcego państwa. Należy zaznaczyć, że aresztowaniu nie podlegały wyłącznie osoby skompromitowane współpracą z okupantem niemieckim, sabotażyści i dywersanci, ale w równym stopniu członkowie polskiej konspiracji niepodległościowej, czyli ludzie, którzy mogli być zagrożeniem dla władzy komunistycznej w Polsce.

Grupy żołnierzy sowieckich w samochodzie i na czołgu
Żołnierze Armii Czerwonej w czasie operacji berlińskiej, 1945 r. Domena publiczna.

Pełnomocnicy Stalina

11 stycznia 1945 r. Ławrientij Beria wydał rozkaz nr 0016 „O środkach mających na celu oczyszczanie tyłów Armii Czerwonej z wrogich elementów”. Normatyw ów określał kategorie osób, które należało aresztować, aby na zapleczu walczących wojsk panował spokój i porządek. W dokumencie wymieniono szpiegów, dywersantów, terrorystów, kadry policji niemieckiej, sądów, trybunałów wojskowych, więzień, obozów koncentracyjnych, NSDAP oraz organizacji nazistowskich, ale i „członków wrogich organizacji, grup bandycko-powstańczych, niezależnie od narodowości i obywatelstwa”, czyli mówiąc zrozumiałym językiem – członków polskiej konspiracji niepodległościowej. Przy każdym froncie Armii Czerwonej powołano pełnomocników NKWD ds. ochrony tyłów. Każdy z nich odpowiadał za wypełnienie rozkazu Berii na swoim odcinku działań wojennych. Dano im dużą samodzielność, bowiem rozkaz, który realizowali, był bardzo ogólny. Tak więc w jednym rejonie aresztowano np. wszystkich funkcjonariuszy NSDAP do najniższego szczebla, a w innym tych ostatnich oszczędzono. O tym, że pełnomocnikom dano wolną rękę, świadczy ostatni punkt normatywu, który pozwalał aresztować „cały pozostały wrogi element”. Tak więc to funkcjonariusz NKWD, na podstawie własnego wyczucia, mógł kogoś pozbawić wolności, bo osoba ta wydała mu się „wroga”. Beria przygotowywał się do przekroczenia przedwojennej granicy polsko-niemieckiej i spodziewał się powszechnego oporu ludności cywilnej, sabotażu, dywersji i aktywnej działalności partyzantki niemieckiej. Nic takiego nie nastąpiło, ale NKWD i Smiersz były gotowe do walki i wyposażone w szerokie pełnomocnictwa. Stalin, który przecież stał za tą zmianą, znał swoich opryczników. Wiedział, że pełnomocnicy będą chcieli się wykazać, a miarą ich „skuteczności” będzie liczba aresztowanych. I się nie pomylił. Szczególnie widoczna była rywalizacja pełnomocnika NKWD przy I Froncie Białoruskim Iwana Sierowa z jego odpowiednikiem przy III Froncie Białoruskim Wiktorem Abakumowem, którzy się nie znosili. Ów konflikt potęgował fakt, że to Sierow, a nie Abakumow, wraz z jednostkami ochranianego przez niego frontu, wszedł do Berlina.

„Oczyszczanie” Pomorza Gdańskiego

Zajęte po rozpoczęciu ofensywy styczniowej tereny przedwojennej Polski, na których przeprowadzono „oczyszczanie tyłów” na większą skalę, to Pomorze Gdańskie oraz woj. śląskie, czyli obszary w 1939 r. wcielone do III Rzeszy. Wbrew postanowieniom IV Konwencji Haskiej, tamtejsza ludność na szeroką skalę była zmuszana przez okupanta do wpisywania się na Niemiecką Listę Narodowościową (Deutsche Volksliste – DVL). Sowieci doskonale znali specyfikę lokalną tych terenów. By ustalić skalę aresztowań na Pomorzu Gdańskim, musimy się posiłkować danymi sowieckimi, a te nie brały pod uwagę przedwojennego podziału administracyjnego, czyli woj. pomorskiego. Dla Sowietów ważne było zaplecze poszczególnych frontów. Pomorze Gdańskie na północy zajmowały głównie wojska II Frontu Białoruskiego i tam aresztowano do marca 1945 r. w sumie ponad 18 tys. Polaków, choć prof. Mirosław Golon, badający to zagadnienie, podaje nieznacznie niższą liczbę: 15,5–16 tys. Do tego dochodziło ok. 45 tys. aresztowanych, których Sowieci uznali za Niemców (w tym mieszkańców Prus Wschodnich, Powiśla, Sztumu czy Elbląga, którzy uciekali na Zachód i w drodze dopadły ich sowieckie zagony pancerne). Wraz z nimi w ręce Sowietów wpadło też kilkanaście tysięcy niemieckich mieszkańców Gdańska. O region na południu „zahaczył” I Front Ukraiński i tam pozbawiono wolności kolejnych 18 tys. osób.

Podział na operujące fronty Armii Czerwonej miał też wpływ na dalsze losy aresztowanych. Ci z zaplecza II Frontu Białoruskiego (północne i centralne rejony Pomorza Gdańskiego), w drodze do sowieckiej Rosji, przeszli przez więzienia w Ciechanowie, Działdowie i Grudziądzu. Z Ciechanowa, od lutego do marca 1945 r., w 13 pociągach towarowych, tzw. eszelonach, pojechało na Wschód 20 tys. aresztowanych, z czego jedną trzecią stanowili Polacy (pozostali to Niemcy i jeńcy wojenni). Miejscem docelowym przewożonych stały się obozy: Stalinogorsk, Tuła, Szatura, Charków, Karpińsk, Czelabińsk i Prokopiewsk. W Działdowie drogę na Wschód rozpoczęło ponad 15 tys. aresztowanych, którzy trafili do łagrów w Karpińsku, Kemerowie, Czelabińsku, Korkino oraz na obszarze Baszkirii. Najpóźniej, już z Grudziądza, wywieziono kolejnych 7,5 tys. pozbawionych wolności na obszarze Pomorza Gdańskiego. Ludzie ci pojechali w rejon Moskwy, Uralu i na Syberię. Niewielka liczba aresztowanych z Pomorza Gdańskiego, z południa regionu, trafiła „pod opiekę” formacji tyłowych Armii Czerwonej i tych akurat skierowano do Poznania.

Co ważne, aresztowani z Pomorza nie trafili do osławionych łagrów GUŁagu, lecz do obozów jego „brata bliźniaka”, czyli Głównego Zarządu ds. Jeńców Wojennych i Internowanych NKWD, który powstał po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r. w celu przejęcia polskich jeńców wojennych, a pod koniec II wojny światowej trafili pod jego skrzydła aresztowani cywile z Europy Środkowej i Wschodniej. Kończąc opis tego zagadnienia trzeba zaznaczyć, że w świetle badań prof. Mirosława Golona, spośród owych ok. 15 tys. Polaków, udało się powiązać z działalnością w polskich organizacjach konspiracyjnych tylko 200 osób. Jak widać, pomysł Stalina, aby wprowadzić rywalizację w działaniach pełnomocników NKWD przy poszczególnych frontach, dał swój efekt. Liczyła się liczba pozbawionych wolności, co widoczne było w statystykach, a nie kwestia tego, czy owi ludzie mogli być niebezpieczni dla zaplecza wojsk sowieckich.

Wywózki z Górnego Śląska

Zniszczona okładka broszury
Spis deportowanych górników eksponowany na wystawie stałej Muzeum Pamięci Sybiru

Równolegle podobne działania podjęto na obszarach przedwojennego woj. śląskiego. Wśród aresztowanych tam osób nie było znacznych „kolaborantów”, przedstawicieli niemieckiej nazistowskiej administracji czy organizacji hitlerowskich. Praktycznie nie było wśród nich także żołnierzy polskiej konspiracji niepodległościowej. Odpowiedź na pytanie: dlaczego? jest dość prosta. Osoby, które w jakiejś formie były związane z aparatem nazistowskim, w pierwszej kolejności pakowały walizki i uciekały na Zachód. Z kolei polska konspiracja w momencie wkraczania Sowietów była tu bardzo słaba, dotknięta aresztowaniami Gestapo, miała charakter kadrowy, z głęboko i skutecznie zakonspirowanymi strukturami. W 1945 r. żaden oficer czy podoficer sztabu Śląskiego Okręgu Armii Krajowej nie został aresztowany przez Sowietów. Kolejną ciekawostką jest fakt, że zatrzymując osoby cywilne na przedwojennym polskim Górnym Śląsku, starano się zachować pewne pozory legalności. Sowietom towarzyszył z reguły polski milicjant, a zdarzało się nawet, że zatrzymanie zlecano samym funkcjonariuszom MO. Oczywiście ci ostatni nie mieli pojęcia, dlaczego zabierali cywilów z domów. Mieli ich zatrzymać, a potem odstawić do placówki NKWD. Aresztowani byli gromadzeni w różnych piwnicach, aresztach NKWD, a potem stopniowo przenoszeni do więzienia w Bytomiu, gdzie ładowano ich do szerokotorowych wagonów kolejowych i wysyłano do Związku Sowieckiego. Wyjątkiem był jeden transport odesłany najpierw do więzienia Montelupich w Krakowie, a stamtąd do Krasnowodzka w obecnym Turkmenistanie. Z południa regionu zatrzymanych kierowano do Sanoka, gdzie był główny punkt wysyłki zarówno jeńców, jak i cywilów z zaplecza IV Frontu Ukraińskiego. Generalnie Górnoślązacy trafili do obozów: Aktiubińsk, Ałagir, Artiomowskij, Kandałaksza, Kemerowo, Kopiejsk, Prokopiewsk, Spassk oraz Żezkazgan. Były to miejsca rozrzucone od dalekiej północy nad Morzem Białym po Turkmenistan na południu. Na wschodzie trafili na Ural i zachodnią część Syberii oraz do Kazachstanu.

Trudno oszacować ilu Górnoślązaków, przedwojennych obywateli polskich, zostało aresztowanych i deportowanych do Związku Sowieckiego. Wynika to z faktu, że akcja nie zatrzymała się na przedwojennej granicy polsko-niemieckiej, a w statystykach nikt tych grup nie rozdzielał. Dzięki sporządzeniu biogramów 46,2 tys. aresztowanych, zmobilizowanych i wywiezionych Górnoślązaków wiemy, że w sumie w regionie aresztowano od 9,6 do 12 tys. osób, z czego 80% stanowili mieszkańcy przedwojennego woj. śląskiego. Resztę tej liczby, czyli odpowiednio 36 tys.–38,4 tys. osób, stanowili zmobilizowani. Byli to mężczyźni w wieku produkcyjnym, przed wojną obywatele III Rzeszy, głównie z rejonu górnośląskich miast: Bytom – Gliwice – Zabrze, którzy zgłaszali się na wezwanie sowieckich władz po 12 lutego 1945 r. i zostali zmobilizowani, ale nie do służby wojskowej, tylko do pracy w batalionach roboczych zgrupowanych w rejonie ukraińskiego Donbasu, na Białorusi i w Gruzji. Należy pamiętać, że fakt, że ktoś posiadał przed wojną obywatelstwo niemieckie i mieszkał w niemieckiej części Górnego Śląska, nie oznaczał automatycznie, że był Niemcem. W tym regionie pogranicza mieszkali bowiem obok siebie Polacy, Niemcy, ale też i duża grupa autochtonów, „tutejszych”, bez wykrystalizowanej postawy narodowej.

W drodze na Berlin

Od stycznia do kwietnia 1945 r. do sowieckiej Rosji wysłano w sumie blisko 95 tys. aresztowanych w ramach „oczyszczania tyłów”. Byli to nie tylko zatrzymani na Pomorzu Gdańskim czy Górnym Śląsku, ale też i w Wielkopolsce, na Pomorzu Zachodnim i Dolnym Śląsku. Gdy w kwietniu ruszyła operacja berlińska, wydawać się mogło, że skala wywózek na Wschód nabierze większego tempa, zwłaszcza w miarę zbliżania się Armii Czerwonej do Berlina. Nastąpiło jednak zjawisko odwrotne. 18 kwietnia Stalin zmodyfikował rozkaz „o oczyszczaniu tyłów Armii Czerwonej”. Ograniczono kategorie osób podlegających zatrzymaniu, np. wyłączono z nich szeregowych i najniższych szczeblem działaczy NSDAP. Co najważniejsze, wstrzymano wysyłanie pozbawionych wolności na Wschód. Wstrzymano także masowy pobór mężczyzn w wieku produkcyjnym i odsyłanie ich do batalionów roboczych, czyli wspomnianą już mobilizację. Liczba deportowanych z tej kategorii wynosiła w sumie około 77 tys. osób. Równolegle Beria polecił z grupy już aresztowanych wypuścić osoby starsze, inwalidów, kobiety, co do których nie było „twardych dowodów winy”.

Co stało za decyzjami włodarzy sowieckich? Do obozów jenieckich, wobec klęski III Rzeszy, dostawały się wówczas setki tysięcy jeńców, którzy mieli trafić do łagrów i tam pracować na potrzeby gospodarki sowieckiej. Po co więc było dodatkowo zabierać osoby cywilne? Można też przypuszczać, że złagodzenie terroru po przekroczeniu linii Odry i Nysy Łużyckiej wynikało z faktu, że spełnił on już swoje zadanie. Wszak na wieść o okrucieństwach Sowietów i zsyłkach do obozów z tego obszaru uciekały miliony mieszkających tam Niemców, co, brutalnie rzecz ujmując, automatycznie „czyściło teren” pod zmianę granicy polsko-niemieckiej.

Rysunek jadącego pociągu
Sowieckie deportacje w 1945 r., rys. Stanisław Guz, II poł. XX w., zbiory Muzeum Pamięci Sybiru

Wstrzymanie zsyłki na Wschód nie oznaczało oczywiście, że NKWD czy Smiersz zakończyły swe zadanie. Nadal trwały aresztowania, ale pozbawieni wolności trafiali już do obozów sowieckich na miejscu, w sowieckiej strefie okupacyjnej Niemiec. Owych obozów specjalnych było w sumie 10 (Mühlberg, Buchenwald, Berlin-Hohenschönhausen, Bautzen, Ketschendorf k. Fürstenwalde, Jamlitz k. Lieberose, Sachsenhausen, Torgau, Fünfeichen). Niektóre z owych nazw mogą brzmieć znajomo, bowiem Sowieci wykorzystywali infrastrukturę niemieckich obozów koncentracyjnych. Liczba osadzonych w nich osób sięgnęła 189 tys., z których zmarło ok. 40–43 tys., czyli 23%. Warto dodać, że osadzeni w owych specłagrach nie pracowali, a latami, nawet do 1950 r., siedzieli bezczynnie zaś odsetek zmarłych był bardzo podobny do tego, jaki dotyczył tych wywiezionych do Związku Sowieckiego. Pokazuje to, że niezależnie od okoliczności zewnętrznych i lokalizacji, śmiertelność w sowieckich łagrach wszędzie była tak samo wysoka – pochłonęły one ok. 25% spośród tam skierowanych.

Dr Dariusz Węgrzyn, Śląskie Centrum Wolności i Solidarności

Niniejsza publikacja jest zapowiedzią najnowszego numeru czasopisma Muzeum Pamięci Sybiru „Zesłaniec”, którego tematem przewodnim jest postępowanie Armii Czerwonej na okupowanych od 1944 r. terytoriach państw Europy Środkowo-Wschodniej. Najnowszy numer „Zesłańca” już niebawem.

Przejdź do treści