Powiedziała kiedyś: „Nigdy nie powinno się zatracić swojej tożsamości, bo człowiek musi znać swoje korzenie i musi się przyznawać do tego kim jest i starać się, obojętnie gdzie jest, być (…) Polakiem, nie wstydzić się tego… Nie wolno zapomnieć kim się jest, nie wstydzić się tego, przyznawać się, że jest się Polakiem, wtedy bardziej uszanują…”.
To przesłanie wyniosła z pewnością z rodzinnego domu, a wojenne losy Pani Karoliny tylko potwierdzały jego oczywistość.
Urodziła się 26 września 1930 r. w Stanisławowie. Ojciec, Franciszek Mariampolski, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. Jako weteran mógł kupić w okolicy duże gospodarstwo rolne. Karolina miała niespełna dziesięć lat, kiedy w lutym 1940 r., wraz z całą rodziną, została deportowana w głąb Związku Sowieckiego. Trafili do Republiki Komi. Kilka miesięcy później Sowieci oskarżyli ojca o głoszenie antykomunistycznej propagandy i zesłali do łagru.
Jak wiele deportowanych rodzin, Mariampolscy odzyskali wolność po podpisaniu układu Sikorski-Majski (1941). Również Franciszek zdołał wówczas opuścić łagier i dołączyć do bliskich. Wkrótce jednak, wraz z synem, zaciągnął się do armii gen. Andersa. Pani Karolina, przez Persję, dotarła do Ugandy, do polskiej osady Koja. Mieszkała w niej do 1948 r. Stamtąd wyjechała do Wielkiej Brytanii. Wkrótce ukończyła studia i przez wiele lat pracowała jako nauczycielka. Zaangażowała się wówczas także w działalność polskiego harcerstwa. Dzięki temu poznała Białostoczanina Ryszarda Kaczorowskiego, za którego wyszła w 1952 r. Od 19 lipca 1989 do 22 grudnia 1990 r., u boku męża, który pełnił wówczas funkcję Prezydenta RP na Uchodźstwie, wypełniała z wielkim zaangażowaniem obowiązki Pierwszej Damy. Zmarła 21 sierpnia 2021 r. w Londynie. Spoczęła w Panteonie Wielkich Polaków w warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej. Oczywiście u boku męża.