Adam Czesław Dobroński
Do redakcji „Świata Sybiru” trafiła ostatnio z Instytutu Polskiego i Muzeum Sikorskiego w Londynie niecodzienna kolekcja 10 fotografii ukazujących polskie osiedla w Afryce w latach II wojny światowej i ich mieszkańców. O komentarz do niej poprosiliśmy znakomitego historyka prof. Adama Czesława Dobrońskiego. To co nam napisał, prezentujemy poniżej.
Jeszcze niedawno mieszkańcy osiedli polskich okresu II wojny światowej spotykali się, zdawali relację z lat trwogi spędzonych na Syberii, w Kazachstanie, na terenach północnej Rosji sowieckiej. Zostali „za pierwszego Sowieta” wywiezieni z domów rodzinnych na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej, najmłodsi urodzili na tak zwanej nieludzkiej ziemi. (Określenie to często gości na kartach wspomnień i opracowań naukowych. Pamiętam jednak protesty wypowiadane w końcu ubiegłego wieku w Irkucku: – Dlaczego ziemi nieludzkiej, tu przecież żyli od dziesięcioleci nasi dziadkowie i ojcowie, teraz my żyjemy. Władza była nieludzka, ziemia jest piękna, choć groźna.) Zaciekawiony ich losami korzystałem podczas licznych wizyt w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie (IPiMS) z zawartości specjalnej kolekcji o sygnaturze B. 174 oraz z zespołów Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rządu II RP. Często opowiadała mi o swoim dzieciństwie daleko poza wschodnią granicą kraju prezydentowa Karolina Kaczorowska. Rozmowy te na tyle mnie zainspirowały, że z pomocą Artura Woźniakowskiego poleciałem do Ugandy, by obejrzeć wioskę Koja (Koya, Kodża) i cmentarz pozostały po polskim osiedlu. Rówieśnicy Karoliny i Artura, po wydostaniu się z ZSRS, trafili również do innych osiedli w Afryce, Indiach, Nowej Zelandii i Meksyku, a także do innych krajów wolnego świata.
19 polskich osiedli
Ogółem urządzono 19 osiedli polskich w Afryce, zamieszkało w nich ponad 20 tys. obywateli polskich. Przybywali transportami morskimi z Persji do portów w Mombasie, Tandze i Dar es Salam, Mozambiku, a stamtąd byli przewożeni w głąb Czarnego Lądu. Najwięcej osiedli zorganizowano w Tanganice, Ugandzie, obu Rodezjach i Związku Południowej Afryki. Istniały także obozy przejściowe w Makindu w Kenii, Fort Jameson i Livingston w Rodezji Północnej i Gatooma w Rodezji Południowej oraz wydzielone domy i małe osady.
Na pozór, patrząc na załączone fotografie, osiedla polskie wydają się podobne do siebie. W rzeczywistości różniły się znacznie usytuowaniem, wielkością i funkcjami. Niemal połowę ich mieszkańców (47 proc.) stanowiły kobiety, a niewiele mniejszy (41,5 proc.) był udział dzieci i młodzieży. Wielu mężów, ojców i najstarszych synów służyło wówczas w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Około 90 proc. wszystkich mieszkańców osiedli pochodziło z Kresów, dominowały osoby ze środowisk wiejskich (chłopskich) i osadników wojskowych. Bezpośrednie zarządzanie osiedlami sprawowali urzędnicy polskich delegatur i urzędów, ale Anglicy zapewniali finansowanie i mieli nadzór kontrolny. Po lipcu 1945 r. ich rola wzrosła, a w 1947 r. zaczęła się likwidacja osiedli polskich w Afryce, która przeciągnęła się do przełomu lat 1949–1950.
Ukazało się sporo wspomnień i tekstów naukowych, pozostały zdjęcia, materiały archiwalne i eksponaty muzealne, relacje i zapisy prasowe, listy, reportaże. Jeszcze jednak brakuje monografii większości osiedli polskich z okresu II wojny światowej i pierwszych lat powojennych. W 2011 r. rozpoczęło działalność Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, które kontynuuje wcześniejsze działania koła naukowego studentów. Osoby z tego ośrodka, pod kierownictwem prof. Huberta Chudzio zebrały dokumentację i przeprowadziły odbudowę cmentarzy rozrzuconych na obszarach Afryki Wschodniej i Południowej.
Polskie dzieci na zdjęciach z Afryki
Komentarz do zamieszczonych w tym artykule fotografii z zasobów IPiMS rozpocznę od faktów zaczerpniętych z opracowania z lutego 1946 r.: Stan liczebny i warunki życia dzieci polskich na uchodźstwie w Europie i poza Europą. Ambasada RP w Kujbyszewie ustaliła, że łącznie NKWD deportowało z okupowanych ziem polskich w głąb ZSRS 117,4 tys. dzieci. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski, udało się od marca do września 1943 r. wywieźć z obszarów podlegających władzy sowieckiej około 15,3 tys. dzieci polskich. Przeznaczono dla nich w Persji sierociniec w Aszchabadzie jako punkt zborny i stąd kierowano byłych młodocianych pieriesieleńców do miejsc zamieszkania w Indiach, Nowej Zelandii, Meksyku czy na kontynent afrykański.
W Afryce Wschodniej rozmieszczono 6925 dzieci i młodzieży w wieku od 7 do 18 lat, w tym w: Ugandzie – 2509, Tanganice – 2404, w Kenii – 49, Rodezji Północnej – 573, Rodezji Południowej – 1390. Przeważały wyraźnie dziewczęta (5098), bo wielu chłopców i młodzieńców pozostało na Bliskim Wschodzie w szkołach przysposabiających do służby wojskowej. „Ministerstwo Opieki Społecznej i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego poświęciły dużo pracy aby zorganizować życie uchodźstwa, mając specjalnie na względzie opiekę nad dziećmi z uwagi na poziom umysłowy i kulturalny samego uchodźstwa. We wszystkich ośrodkach uchodźczych szkoła polska stanowiła najistotniejszy czynnik wychowawczy […]. Na terenie Afryki Wschodniej istnieją: 22 przedszkola, 20 szkół powszechnych, 6 szkół średnich, 14 szkół zawodowych rozmieszczonych w 15 osiedlach”. Natomiast w Afryce Południowej, w Oudtshoorn utworzono Dom Polskich Dzieci dla sierot i samotnych. Ponadto w Cape Town mieszkali studenci polscy.
Szkoły
Wielkim osiągnięciem polskich władz oświatowych i osób bezpośrednio zarządzających osiedlami było zorganizowanie szkół. Sukces osiągnięto z pomocą kadry nauczycielskiej i personelu pomocniczego oraz rodziców. Młodsi uczniowie wykazali dobrą wolę i połączyli zabawę z nauką, zaś starsi szybko zrozumieli, jak ważna jest polska edukacja w obcym kraju. Efekty pracy szkół można prześledzić czytając sprawozdanie sporządzone przez Seweryna Szczepańskiego, kierownika placówki oświatowej Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (WRiOP), za okres do 31 grudnia 1945 r. Na 108 stronach maszynopisu znalazły się dane liczbowe i oceny. Całość tekstu podzielono na osiem rozdziałów: szkolnictwo powszechne i przedszkola, szkolnictwo średnie ogólnokształcące i zawodowe, oświata pozaszkolna, podręczniki i pomoce naukowe, szkolnictwo muzyczne, harcerstwo oraz sprawy ogólne.
We wszystkich opisach podkreślono dobre na ogół zachowanie się uczniów, trudną misję nauczycieli, niedostatki materialne. W Koji (Uganda) znajdowały się trzy szkoły powszechne. Mimo zachorowań na malarię, frekwencja sięgała w nich 93 proc. W Masindi (Uganda) liczbę szkół zredukowano do trzech. Uczniowie w 90 proc. byli dziećmi rolników i osadników wojskowych. W Ifundzie (Tanganika) szkoła współpracowała z miejscową Polską YMCA (Chrześcijańskie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej) i Akcją Katolicką. O zadowalających wynikach nauczania meldowano z jedynej szkoły w Kidugali (Tanganika), natomiast z Kondoi (też Tanganika) dotarła ocena: „Dzieci wybitnie wiejskiego pochodzenia, ciche i spokojne. Poziom inteligencji raczej niski”. Szkoła w Marogoro (Tanganika) uległa likwidacji w grudniu 1945 r. i 49 dzieci przeszło do placówek w Kidugali oraz Ifundzie. Największy ośrodek szkolny znajdował się w Tengeru (Tanganika), tu 1171 dzieci uczyło się w 36 salach trzech szkół powszechnych, dobrze wyremontowanych.
W Rodezji Północnej szkoły zlokalizowane były w: Abercorn (187 uczniów), Bwana M’Kubwa (404 dzieci), Lusace (dojechało 45 uczniów z Indii), Marandellas. Ponadto jedna szkoła z 203 uczniami znajdowała się w Rusape (Rodezja Południowa), dwie w Oudtshoorn i jedna w Rongai (Kenia). W podsumowaniu S. Szczepański zaakcentował następujące kwestie: dał się odczuć brak nauczycieli wykwalifikowanych i prawie we wszystkich osiedlach „(…) znajdują się dzieci, szczególnie wśród chłopców, którzy po przejściach w Rosji, z powodu stosunków życia gromadnego, a bardzo często z powodu złego wpływu najbliższego otoczenia, są trudni do prowadzenia”. Cieszyły liczne i aktywne organizacje szkolne, martwiły choroby klimatu tropikalnego, a „budynki szkolne w 80% osiedli budowane są z materiału bardzo słabego (błoto, patyki, dach kryty trawą), wymagające ciągłego remontu i nie zabezpieczają młodzieży przed wichrem, kurzem, a także deszczem”. Podkreślanie roli szkół i ich poziomu oraz aktywności uczniów miało być mocnym argumentem w przekonywaniu władz angielskich, że należy nadal finansować polskie placówki oświatowe.
W 12 miejscowościach, już bez zlikwidowanego osiedla w Marogoro i Domu Dzieci Polskich w Oudtshoorn, przebywało w przedszkolach 383 dzieci. Program pracy był urozmaicony, dzieci otrzymywały na drugie śniadanie: mleko, chleb, jarzyny i owoce.
Ze szczególnym pietyzmem autor sprawozdania zajął się sytuacją szkół średnich. W 1945 r. praca we wszystkich zakładach średnich szła trybem normalnym, mimo że z Europy docierały „przykre wiadomości polityczne”. Prowadzono dokształcanie pedagogów i lekcje pokazowe, powoli poprawiało się zaopatrzenie w książki i pomoce szkolne.
Życie kulturalne młodzieży na równiku
Gimnazja i licea ogólnokształcące w końcu 1945 r. istniały w siedmiu osiedlach polskich w Afryce. Szkoła w Digglefold w Rodezji Południowej uchodziła za wzorcową dzięki wysiłkom dyrektora dr. Ferdynanda Zarzyckiego, jednocześnie kierownika osiedla. Wydano w niej Encyklopedię mitologii grecko-rzymskiej i Życie Rzymian oraz teksty literackie. W placówce w Kidugali brakowało sali gimnastycznej, a sześciu spośród ośmiu nauczycieli nie miało pełnych kwalifikacji. Istniały natomiast koła uczniowskie: literackie, sportowe, zdobnicze i śpiewacze; wystawiono kilka sztuk teatralnych. Słabe wyposażenie częściowo rekompensowała aktywna postawa całej społeczności. W Koji kursy gimnazjalne istniały od trzech lat, a koedukacyjne gimnazjum miało być otwarte w następnym roku szkolnym. Wychowanie fizyczne prowadził tam wykwalifikowany nauczyciel, jedyny o tej specjalizacji w całej Afryce. Na przykładzie Lusaki oceniano, że złe warunki lokalowe i brak współdziałania nauczycieli z rodzicami miały negatywy wpływ na postawę młodzieży. Dochodziło do zatargów, było dużo ocen niedostatecznych. Na złe warunki narzekano również w Masindi, najliczniejszym polskim zakładzie oświatowym w Afryce (353 uczniów i 19 nauczycieli). A jednak dobrze tam pracował samorząd uczniowski, ukazywała się gazetka „Na równiku”, kwitło życiu kulturalne. Miejscowy hufiec Związku Harcerstwa Polskiego skupiał cztery drużyny. Pochwały zbierał ośrodek w Tengeru, drugi pod względem wielkości w Afryce (Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego z 314 uczniami i uczennicami). Harcerstwo obejmowało tu 86% młodzieży, podobnie i Sodalicja Mariańska. Zakład, „przez społeczeństwo ceniony”, miał największy procent kwalifikowanych nauczycieli, a biblioteka liczyła ponad 500 tomów. Rongai, z jedną klasą gimnazjum, uchodził za „najzdrowsze” miejsce, dlatego skupiono tu ponad 335 dzieci, przeważnie sierot. Dyrektor wprowadził rygor, bo miał wśród podopiecznych dużo młodzieży „przerośniętej”, a grono nauczycielskie stanowili nauczyciele szkół powszechnych.
Zdobyć zawód
W szkolnictwie zawodowym osiągnięcia były ewidentne, ale potrzeby jeszcze większe. Gros młodzieży która trafiła do polskich osiedli w Afryce nie była przygotowana do podjęcia nauki w szkołach średnich ogólnokształcących, natomiast chciała zdobyć zawód z dwóch powodów. Pierwszym była niepewność co do dalszych losów na obczyźnie, a drugim – odczuwana świadomość konieczności podjęcia pracy po powrocie do domów. Do szkolnictwa przemysłowego zaliczono sześć placówek z 296 uczniami, wśród których sieroty i półsieroty stanowiły 43 proc. Były to: jedna klasa gimnazjum mechanicznego w Oudtshoorn, dwie klasy w szkole mechanicznej w Tengeru (dobrze wyposażone warsztaty, kurs motocyklowy), gimnazjum krawieckie w Oudtshoorn (dwie klasy, uczennice wysyłały paczki z ubraniami dla rodaków w Niemczech) i w Tengeru (trzy klasy i 236 uczennic, urządzano wystawy prac), gimnazjum bieliźniarstwa w Masindi (jedna klasa, ale budziła duże zainteresowanie). Szkolnictwo handlowe reprezentowały koedukacyjne gimnazja kupieckie w: Tengeru, Masindi i Oudtshoorn. Razem uczyło się w nich 298 uczniów, jednak brakowało kadry i pomocy fachowych. Szkoły rolnicze (m.in. w Tengeru) uchodziły za mało atrakcyjne i większość z nich została zlikwidowana. Placówka w Rusape przygotowała dorastające dziewczęta do roli gospodyń domowych.
Życie po szkole
Przedszkolaki z opiekunką podczas zabawy przed budynkiem przedszkola. 1944, Marandellas, Rodezja Południowa.
Różnie wypadły w sprawozdaniu opisy oświaty pozaszkolnej. We wszystkich większych osiedlach polskich prowadzono kursy dzienne i wieczorowe: ogólnokształcące, handlowo-spółdzielcze i krawieckie, a rzadziej buchalteryjne, pracowników świetlicowych czy języka angielskiego. W Koji pamiętano o przysposabianiu do pracy inwalidów. Wygłaszano pogadanki, referaty, przekazywano bieżące informacje i komentarze. W Tengeru koło młodzieży pozaszkolnej w ciągu roku odbyło 49 zebrań i zajęć świetlicowych. Ciekawe propozycje przedstawiały tzw. uniwersytety niedzielne: w Bwana M’Kubwa prezentowano tematy o higienie tropikalnej, w Lusace odbyła się prelekcja „Dzieci i młodzież polska pod okupacją”, a w Marandellas dyskutowano o psychice angielskiej, demokracji i dyktaturze.
Sporadycznie odgrywano przedstawienia i prezentowano wystawy. W Oudtshoorn z biblioteki i czytelni osiedlowej skorzystało w ciągu roku tylko 104 czytelników. W dwóch tamtejszych świetlicach znajdowały się: gry, czasopisma, radio i patefony. W niedziele, jako „wyżycie się sportowe dla obu płci”, organizowano tańce. Zajęcia te początkowo prowadzili nauczyciele i świetliczanki. Dopiero w listopadzie 1944 r. powstał w Nairobi referat kulturalno-oświatowy Delegatury Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. S. Szczepański wyraził nadzieję, że teraz „świetlice pójdą w odpowiednim kierunku” i znajdzie się więcej „ludzi z przygotowaniem fachowym”.
Korzystano z podręczników i innych książek drukowanych m.in. w Teheranie, a później w Londynie. Najgorzej było w placówkach zawodowych, gdzie niekiedy podręcznik posiadał tylko nauczyciel. Czekano również na pomoce naukowe od Polonii amerykańskiej. Sukcesy święciła Szkoła Muzyczna im. Stanisława Moniuszki w Tengeru z 181 uczniami, pomyślnie rozwijały się niektóre chóry gimnazjalne i chór ludowy w Koji.
Afrykańscy harcerze
Entuzjastycznie oceniano pracę harcerską, co potwierdzała także druhna Karolina Mariampolska (Kaczorowska): „Harcerstwo jest najpopularniejszą i najżywotniejszą organizacją młodzieżową. W obecnych warunkach spełnia pożyteczną rolę wychowawczą wśród młodzieży”. Łącznie na terenie Afryki Wschodniej w końcu 1945 r. znajdowało się 2713 harcerek i harcerzy oraz 1371 zuchów. Zapamiętano obozy, ćwiczenia, także razem ze skautami angielskimi.
Końcowe akapity raportu odnoszą się do pogłosek o zbliżającej się repatriacji uchodźstwa polskiego z Afryki. Pojawiły się również pogłoski, że osiedla zamierzają odwiedzić przedstawiciele władz warszawskich, by agitować za powrotem do Polski. „Stosunek uchodźstwa polskiego w Afryce do marionetkowego „Rządu Warszawskiego” jest w zasadzie negatywny”. Szczególnie obawiano się zażądania wydania sierot z internatów osiedlowych.
Co będzie z Polską?
Za mało uwagi poświęcamy osiedlom polskim, powstałym po ewakuacji części obywateli II RP ewakuowanych z Rosji sowieckiej. Udało mi się ukazać tylko wybrane wątki z życia głównie dzieci (uczniów) rozmieszczonych na obszarach Afryki. I tylko w zasadzie dane oficjalne, ze sprawozdań, a przecież wszyscy oni tęsknili i marzyli, obawiali się o los najbliższych, trapiła ich ciekawość, co dzieje się w stronach rodzinnych, co będzie z Polską. W egzotycznych, zarazem komplikujących się politycznie okolicznościach dojrzewali do podjęcia tych najważniejszych decyzji życiowych.
Dr hab. Adam Czesław Dobroński – historyk, emerytowany profesor Uniwersytetu w Białymstoku, Kierownik Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w latach 1994-1997
Wszystkie fotografie pochodzą ze zbiorów Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Bibliografia:
IPiMS, sygn. A. 18, t. 47, Raport Ministerstwa Opieki Społecznej, Londyn, II 1946 r., maszynopis;
IPiMS, sygn. A. 19 III, t. 12, Sprawozdanie Seweryna Szczepańskiego, kierownika placówki oświatowej Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (WRiOP), za okres do 31 grudnia 1945 r.
Barański K., W trzy strony świata. Szkolnictwo polskie poza granicami kraju podczas drugiej wojny światowej, Hove 1991;
Dobroński A. Cz., Osiedla polskie w Afryce, „Zesłaniec” 2013, nr. 56, s. 12–30;
Ostrowski W., Safari przez czarny ląd. Szkice z podróży po Kenyi, Tanganyice, Ugandzie i wyspie Zanzibar, Londyn 1947;
Stan liczebny i warunki życia dzieci polskich na uchodźstwie [!] w Europie i poza Europą, Londyn 1946;
Walentynowicz I., Prezydentowa Karolina Kaczorowska: Stanisławów, Sybir, Afryka, Londyn, Warszawa 2012;
Wasilewska I., Za winy niepopełnione, Rzym 1945